Strzał w dziesiątkę Widzewa

Transfer hiszpańskiego napastnika Jordiego Sancheza Ribasa był klasycznym strzałem w dziesiątkę łódzkiego Widzewa.


Pozyskany z Albacete Balompie piłkarz, który 11 listopada skończy 28 lat, w talii trenera Janusza Niedźwiedzia jest wartością dodaną, chociaż liczby wychowanek Barcelony (trafił do niej jako 8-latek) w polskiej ekstraklasie na razie nie rzucają na kolana.

Napastnik Widzewa w 13 potyczkach ligowych cztery razy wpisał się na listę zdobywców bramek, do tego dołożył dwie asysty. Poza tym w meczu Pucharu Polski z II-ligowym KKS-em 1925 Kalisz strzelił dwa gole. Nie wolno jednak zapominać, że Sanchez nie tylko czeka na podania kolegów lub czyha na błędy obrońców przeciwnika, sam „rozprowadza” defensywę rywali i kreuje dogodne sytuacje do zdobycia gola, nie tylko dla siebie, ale również dla kolegów.

Pokaz swojego kunsztu piłkarskiego Hiszpan zademonstrował w 47 minucie meczu z „miedziowymi”. Bramkarz widzewiaków Henrich Ravas dalekim podaniem uruchomił stojącego w tym momencie na desancie Sancheza, który nogą i głową ograł na boku pola karnego Jarosława Jacha i zagrał piłkę do wbiegającego na 6. metr Ernesta Terpiłowskiego, który tylko dopełnił formalności.

W bardzo krótkim czasie Jordi Sanchez zdobył serca kibiców Widzewa, stał się ich ulubieńcem. Ale na początku swojej przygody z polskim klubem zdarzył się przykry incydent. Mianowicie 31 lipca br. jego dziewczyna Gema miała w Łodzi wypadek na skuterze i przeszła kilkugodzinną operację. Jordi Sanchez nie ukrywał, że w tym trudnym dla niego momencie wsparli go rodzice dziewczyny, którzy, przylecieli do Polski i zaopiekowali się córką, by on mógł skupić się na treningach i meczach.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus