Wyrównane rozczarowanie

Kolejny raz spotkanie o Superpuchar Polski nie należało do nazbyt ekscytujących.


Rozgrywanie spotkania o trofeum brandowane przez Polski Związek Piłki Nożnej na obiekcie Rakowa z automatu wydawał się nie od końca rozsądnym pomysłem. Prawo jednak jest prawem. Od kilku lat mistrz kraju spotkanie o to trofeum rozgrywa na swoim stadionie, więc i tym razem nie było inaczej. Zabawne jednak, że przyjeżdżających przed meczem na stadion witał nie widok kibiców i dźwięki stadionu, a… zmierzająca na Jasną Górę pielgrzymka i wyśpiewywane przez nią psalmy.

Dwóch wygwizdanych

To jednak nie jest widok nadzwyczajny o tej porze w Częstochowie. Zdecydowanie bardziej zaskakiwał widok trybun przy Limanowskiego. Na nich zasiedli choćby selekcjoner reprezentacji Polski, Fernando Santos wraz z Grzegorzem Mielcarskim czy prezes związku, Cezary Kulesza. O wiele większym zaskoczeniem, a przez kibiców rozczarowaniem i gromkim śmiechem, przyjęto widok Marka Balta. Europarlamentarzysta kilka lat temu publicznie sugerował właścicielowi Rakowa, Michałowi Świerczewskiemu, by ten „nie dziadował” i sfinansował budowę stadionu aktualnego mistrza Polski, wówczas dopiero rozpoczynającego drogę ku najwyższej klasie rozgrywkowej.


Czytaj więcej o klubach z ekstraklasy


Obecnie na obiekcie przy Limanowskiego równie dobrze przyjęty zostałby jedynie Patryk Kun. Każde dotknięcie piłki przez byłego gracza Rakowa, a obecnie zawodnika „Wojskowych” kwitowane były gromkimi gwizdami.

– Mogłem się spodziewać, że moje przyjęcie w Częstochowie będzie tak wyglądało. Nie skupiałem się na tym co robią kibice, chciałem jak najlepiej wypełniać swoje zadania na boisku. Drużyna bardzo dobrze mnie przyjęła – powiedział po meczu wspomniany wahadłowy, który po ostatnim gwizdku mógł cieszyć się z zespołem ze zdobycia Superpucharu Polski.

Wiele do poprawy

Sam obraz meczu wskazuje na to, że Legię oraz Raków czeka bardzo wiele zmian. Goście z Warszawy nie potrafili odnaleźć się pod polem karnym mistrza Polski. „Wojskowi” mieli kilka okazji do zdobycia gola, ale je zaprzepaścili. Do kreatywnej części ataku przyczepić się nie można. Tercet w środku pola, a więc Josue, Bartosz Slisz oraz nowy nabytek zdobywcy Pucharu Polski, Juegen Elitim, prezentowali się bardzo dobrze. Kolumbijczyk może okazać się strzałem w „10”.

Raków zaskakiwał nonszalancją w defensywie. Częstochowianie doprowadzili do tak wielu błędów w rozegraniu, oczywiście popartych pressingiem Legii, że było to wręcz zatrważające. Drugi raz Dawid Szwarga trafił ze zmianami. Świetnie na boisku prezentował się Ben Lederman. On przy odrobinie szczęścia mógł zaliczyć kapitalną asystę, gdyby tylko Marcin Cebula trafił do siatki. Mistrzowie Polski często też grali do tyłu. Wykonali bardzo wiele podań do linii obrony, która nadal uczy się rozgrywania piłki, o czym zresztą po meczu mówił Zoran Arsenić. Za ledwie kilka dni Raków gra w Tallinnie ważny mecz w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Patrząc na jego postawę w starciu z Legią można mieć obawy o losy rywalizacji.

Plus jest taki, że w ofensywie częstochowianie radzili sobie znośnie nawet mimo braku skuteczności. Oby wystarczyło to na Florę. Równie dobrze obie drużyny mogłyby otrzymać po pół patery, bo prezentowały się na podobnym poziomie. Jako, że to początek sezonu można na pewne niedociągnięcia przymknąć oko. Ewentualne niepowodzenia w pucharach europejskich już na to nie pozwolą.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.