Święto na Widzewie przełożone

ŁKS wykonał swój plan na trzy kolejki przed końcem rozgrywek, jego kibice na ostatnim meczu już nie musieli się więc niczym denerwować, a po jego zakończeniu ruszyli w radosnym pochodzie na plac Wolności. Widzewska część miasta, a także Koluszki i okolice nie ma się jeszcze z czego cieszyć. Najbliższy tydzień będzie dla kibiców drużyny Franciszka Smudy nerwowym oczekiwaniem na ostatni mecz sezonu w Ełku.

Kwestia pierwszego miejsca w grupie I trzeciej ligi mogła rozstrzygnąć się już w sobotę i wcale mistrzem nie musiał zostać Widzew, który grał na swoim boisku z mającą tyle samo punktów Lechią Tomaszów. Gospodarze nie wytrzymali presji 17 tysięcy kibiców, wypadli słabo i cudem uratowali bezbramkowy remis! To Lechia była zespołem lepszym, miała więcej szans bramkowych, a gościom należał się też rzut karny, który „zatwierdziłby” każdy VAR. Znając polskie podejście do kibicowania, trudno się dziwić, że po meczu doszło do ostrych „rozmów wychowawczych” z piłkarzami pod sektorem ultrasów. Koledzy z radia z bliska nagrali te rozmowy, a ich zapis wygląda mniej więcej tak: „Co wy k…. odp……….. ….. ….. ? My was …….. … . …….!”

Na podobną rozmowę „zapraszano” też trenera, choć trzeba przyznać, że w kulturalnej formie: „Gdzie jest Smuda?” – pytano grzecznie. Okazało się, że trener był w korytarzu pod szatniami, gdzie gawędził sobie miło z trenerem Lechii Bogdanem Jóźwiakiem, zresztą swoim byłym zawodnikiem z Widzewa. Jóźwiak chciał podziękować za mecz trenerowi, od którego się uczył, a teraz jest jego młodszym kolegą po fachu, a w rewanżu usłyszał (według relacji jednej z osób z kierownictwa tomaszowskiego zespołu) też… kropki w tekście: „Sp… Nie będę się z tobą równał, gówniarzu!”

Sam Jóźwiak nie potwierdził otwarcie tej scysji: „Szkoda, że nie wytrzymał ciśnienia. Jak się przegrywa, trzeba mieć pokorę wobec miejsca, w którym się jest i szacunek do ludzi. Ja mam do trenera Smudy duży szacunek i dlatego nie będę się wypowiadał więcej na ten temat. Życzę Franciszkowi Smudzie przede wszystkim zdrowia” – powiedział elegancko na pomeczowej konferencji, na którą Smuda zresztą nie przyszedł.

Mimo wszystko Widzew trzyma jednak w swoich rękach sznurki do awansu, choć już nie tak grube, jak przed sobotnim meczem. Wygrał przecież w pierwszej rundzie w Tomaszowie 2:1 i jeżeli w ostatniej kolejce pokona MKS Ełk, nie będzie musiał już nawet interesować się wynikiem meczu Lechia – Sokół Ostróda. Obaj przeciwnicy kandydatów do awansu bronią się przed spadkiem, a więc łatwo nie będzie.

Przypomnieć trzeba, że Widzew gra już bez „Murapolu” w roli właściciela klubu i bez przedstawicieli tej firmy Michała Sapoty i Jarosława Matusiaka w zarządzie spółki. Po roku próbnym „Murapol” wycofuje się z tego interesu, chociaż zapowiada dalsze finansowe wsparcie, ale już tylko w roli jednego ze sponsorów.

Wojciech Filipiak