Szabala nie trafia z karnego. W Bielsku-Białej znów bez bramek…

Odważnie, bo dwójką napastników, rozpoczęło mecz Podbeskidzie. Do wyjściowej jedenastki, po kartkowej pauzie, wrócił Valerijs Szabala. Tymczasem do ważnej roszady doszło w drużynie Miedzi. Na ławce rezerwowych usiadł najskuteczniejszy w tej rundzie zawodnik lidera, czyli Fabian Piasecki.

Początek spotkania toczył się w niezłym tempie, a obie drużyny miały po jednej niezłej sytuacji bramkowej. Kąśliwy strzał Gugi Palawanaszwiliego, który tradycyjnie był wyróżniającym się zawodnikiem „górali”, nieznacznie minął lewy słupek bramki legnickiego zespołu. W odpowiedzi doskonale w Bielsku-Białej znany Frank Adu Kwame mocno uderzył i Rafał Leszczyński został zmuszony do interwencji i poradził sobie więcej niż poprawnie.

W miarę upływu czasu nieco więcej z gry mieli przyjezdni, czego zresztą należało się spodziewać. Bielscy kibice zamarli, kiedy w 20. minucie, sprzed pola karnego, huknął Petteri Forsell. Wydawało się, że piłka zmierza wprost w okienko bielskiej bramki, ale w sukurs „góralom” przyszła poprzeczka. Bielszczanie próbowali kontrować i po jednej z takich akcji wywalczyli rzut rożny. Zamykający dośrodkowanie Paweł Oleksy uderzał głową i pomylił się nieznacznie.

Miejscowi nadal nieźle radzili sobie z kontrataku i pod koniec pierwszej połowy powinni bezwzględnie prowadzić. Łukasz Sierpina zagrał bardzo dobrą piłkę między dwóch obrońców Miedzi, do której próbował dojść Szabala. Łotysz został jednak sfaulowany przez Jonathana de Amo. Miejscowi protestowali, ale sędzia podjął słuszną decyzję i podyktował rzut karny. Do którego podszedł sam poszkodowany…

… i zachował się po prostu fatalnie. To nie Łukasz Sapela obronił jego strzał, ale egzekutor trafił w nogi bramkarza Miedzi. W przerwie intensywnie rozgrzewał się Damian Chmiel i wydawało się, że zastąpi Szabalę. Tymczasem na drugą połowę nie wyszedł Paweł Tomczyk, który w pierwszej połowie kilka razy został poturbowany.

Nieco mniej działo się na placu gry od początku drugiej odsłony. Bielszczanie wyszli z założenia, że tym razem spróbują strzałów z dystansu. O ile uderzenia Szabali i Palawandiszwiliego były bardzo niecelne, o tyle druga próba Gruzina napędziła strachu Sapeli. Pomocnik Podbeskidzia ma bowiem z czego uderzyć, a tym razem pomylił się nieznacznie.

Ok. 65 minuty spotkania zespół Miedzi zaczął przejmować kontrolę nad grą, przede wszystkim w środku pola. Składne akcje przyjezdnych nie przynosiły jednak rezultatu, bo ci, którzy powinni strzelać gole – czyli przede wszystkim Mateusz Piątkowski – nie pokazywali się kolegom. Doświadczony napastnik uderzył raz z dystansu, obok słupka, a następnie głową, dosyć wysoko nad poprzeczką bramki Leszczyńskiego.

„Górale” się zorientowali i zrozumieli, że taka gra skończy się stratą gola. Dlatego wyszli nieco wyżej, a nawet zaatakowali. Brakowało już jednak sił, a także umiejętności, aby spróbować przeprowadzić tę jedyną akcję, która zmieniłaby wynik. W końcu Damian Chmiel zagrał miękko w pole karne, a Kacper Kostorz uderzył głową i piłka zmierzała pod poprzeczkę. Końcówkami palców sięgnął ją jednak Sapela i mecz Podbeskidzie skończył się remisem. To oczywiście nic nowego w wykonaniu bielszczan, którzy w tej rundzie podzielili się punktami po raz szósty, a po raz piąty padł wynik 0:0…

 

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Miedź Legnica 0:0

PODBESKIDZIE: Leszczyński – Modelski, Bougaidis, Malec, Oleksy – Kozak (76. Kostorz), Palawandiszwili, Hanzel, Sierpina – Tomczyk (46. Chmiel), Szabala. Trener Adam NOCOŃ.

MIEDŹ: Sapela – Bartczak, de Amo, Osyra, Adu Kwame – Purzycki, Santana (63. Mystkowski) – Łobodziński (81. Piasecki), Forsell, Marquitos – Piątkowski. Trener Dominik NOWAK.

Sędziował Wojciech Myć (Lublin). Widzów 4819.

Żółte kartki: Kozak, Bougaidis – Purzycki, Bartczak, Łobodziński.