Szaleństwo w Krakowie. Podbeskidzie wytargało remis w starciu z Wisłą

Do przerwy „górale” prowadzili i grali z przewagą jednego zawodnika, ale dopiero w drugiej połowie działo się na krakowskim stadionie.


Już w 4. minucie spotkania Podbeskidzie powinno objąć prowadzenie w starciu przeciwko krakowskiej Wiśle. Goku Roman, w sytuacji „sam na sam” z golkiperem gospodarzy zachował się jednak, jak nowo przyjęty i uderzył wprost w bramkarza przeciwnego zespołu. Zdecydowanie lepiej hiszpański pomocnik zachował się w 13. minucie spotkania. Otrzymał podanie z prawego skrzydła. W pierwszym momencie nieco skiksował, ale opanował sytuację, a następnie rozejrzał się i dostrzegł Kamila Bilińskiego, który urwał się obrońcom Wisły. To właśnie do lidera klasyfikacji pierwszoligowych strzelców zaadresował futbolówkę Roman i to była znakomita decyzja, bo „Bila” zazwyczaj takich sytuacji nie marnuje. Nie pomylił się i tym razem i dał prowadzenie Podbeskidziu.

Do przerwy Podbeskidzie mogło prowadzić wyżej. W 26. minucie spotkania, po kiksie Bartosza Jarocha, byłego gracza Podbeskidzia zresztą, piłka trafiła w słupek. Niedługo potem z boiska wyleciał i zespół spod Klimczoka miał, przed drugą połową, wręcz wymarzoną sytuację. Prowadził 1:0, a rywal grał w osłabieniu. Na początku drugiej połowy szczęście odwróciło się jednak w kierunku Wisły. Iwajło Markow nadepnął bowiem Jarocha i arbiter, po analizie VAR, wskazał – zupełnie słusznie na 11 metr. Świetną okazję na gola zamienił Luis Fernandez.

Po wyrównującym trafieniu Wisła uwierzyła, że wcale nie musi tego spotkania przegrać. Mimo tego, iż graczy krakowskiej drużyny było o jednego mniej, ekipa spod Wawelu zaatakowała. I niezbyt długo trwało to, a objęła prowadzenie. Fatalny w skutkach błąd popełnił Titas Milaszius. Piłka trafiła do Dora Hugiego, który wyłożył futbolówkę, niczym na tacy, Fernandezowi, a Hiszpan nie miał problemu z tym, by skierować ją do siatki. Ta sytuacja ewidentnie zmobilizowała Podbeskidzia do lepszej gry. Przez następnych kilka minut bielszczanie stłamsili rywala i to przyniosło skutek w postaci wyrównującej bramki. Emre Celtik zagrał w tempo do Goku Romana, który następnie trafił do siatki, kierując piłkę między nogami Kamila Brody.

Wydawało się wtedy, że Podbeskidzie, grając przecież od końcówki drugiej połowy z przewagą jednego zawodnika, ruszy po pełną pulę. Nic bardziej mylnego, bo to Wisła – w 81. minucie spotkania – objęła prowadzenie po raz kolejny w tym meczu. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w kierunku bramki uderzył Angel Rodado, który trafił w słupek. Piłka następnie trafiła jednak Bartosza Jarocha w klatkę piersiową, a później wpadła do siatki i to były gracz Podbeskidzia trafił na 3:2. Podbeskidzie się jednak nie poddało i do końca walczyło o punkt. Udało się go wywalczyć w doliczonym czasie gry. Tym razem to były gracz Wisły, Krzysztof Drzazga, trafił do siatki na koniec tego szalonego spotkania.


Wisła Kraków – Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:3 (0:1)

0:1 – Biliński, 13 min,, 1:1 – Fernandez (50. karny), 2:1 – Fernandez, 63 min, 2:2 – Roman, 60 min, 3:2 – Jaroch, 81 min, 3:3 – Drzazga, 90+2 min.
WISŁA: Broda – Jaroch, Moltenis, Łasicki, Colley, Wachowiak (46. Szot) – Duda (46. Talar), Balta (46. Hugi), Basha, Fernandez (86. Żyro) – Rodado (83. Cisse). Trener Radosław SOBOLEWSKI.

PODBESKIDZIE: Igonen – Simonsen, Mikołajewski (90. Rodriguez), Wypych, Markow, Milaszius (69. Sitek) – Janota (68. Celtik), Misztal, J. Bieroński (68. Polkowski), Roman – Biliński (83. Drzazga). Trener Dariusz ŻURAW.
Sędziował Karol Arsy (Szczecin). Widzów 11 711. Żółte kartki: Łasicki, Żyro – Milaszius, Markow, Roman. Czerowna kartka: Moltenis (50. faul).


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus