Szalone wyrównanie

Stal uratowała remis w meczu z Miedzią po golu w 95 minucie.


W poprzedniej kolejce Stali udało się wygrać po raz pierwszy od początku listopada i na tej motywacji podeszła do spotkania z ostatnią w tabeli Miedzią. Sęk w tym, że legniczanie również liczyli na komplet punktów. W końcu mielczanie na papierze nie dysponują za dużą jakością, poza tym pół roku bez zwycięstwa mówiło samo za siebie…

Błysk Hiszpana

Przez długie minuty nie wyglądało jednak, aby ktokolwiek miał zgarnąć w tym spotkaniu trzy „oczka”. Stal miała nieco większe posiadanie piłki i oddała więcej strzałów, ale trudno było mówić o podnoszeniu ciśnienia komukolwiek – raczej o usypianiu. Po pół godzinie gry Marcin Flis groźnie uderzył głową, zmuszając do wysiłku Mateusza Abramowicza i… właściwie tyle. Miedź było stać właściwie tylko na zaskakujący „centrostrzał”. Brakowało jakości, dynamiki, tempa i nieco odwagi.

Dużo lepiej zaczęła się druga połowa, bo obie strony zaczęły się otwierać i próbowały szybciej operować futbolówką. Nie brakowało walki, czego efektem było kilka kartek pokazanych przez sędziego Pawła Raczkowskiego. Kibice gospodarzy ożywili się po kilku minutach, kiedy ich zespół ruszył z kontrą w przewadze po stracie Kamila Drygasa, ale strzał Piotra Wlazły poleciał wprost w Abramowicza. Potem nerwowo zrobiło się jeszcze pod legnicką bramką wskutek rzutu rożnego, ale w 57 minucie Miedź w końcu postanowiła odpowiedzieć. Indywidualny błysk zaprezentował Chuca i uderzając tuż sprzed pola karnego w widowiskowy sposób umieścił piłkę w siatce. Dla 25-letniego Hiszpana był to gol w drugim meczu z rzędu!

Japończyk to za mało

Miedź cofnęła się, zmuszając mielczan do ataku pozycyjnego, który ten nie za bardzo im wychodził. Ofensywę Stali próbował rozruszać nietuzinkowy Japończyk Koki Hinokio, ale sam niewiele mógł zdziałać. Oczywiście gospodarze musieli też uważać na kontry ekipy przyjezdnej, jak np. po akcji Giannisa Masourasa, który jednak nie najlepiej ją rozwiązał.

Stal z kolei zaczynała odczuwać presję czasu. Po akcji rezerwowych i centrze Leandro nieczysto głową trafił w piłkę Mikołaj Lebedyński. Ponad poprzeczkę strzelił też dwukrotnie Hinokio, a tylko korner wywalczył Wlazło, kiedy… głową jego uderzenie blokował Levent Guelen. Miedź była o sekundy od wygranej, tym bardziej że z boiska po stronie Stali wyleciał Alex Vallejo, ale po rozpaczliwym wykopie i błędzie obrony na 1:1 w 95 minucie gola strzelił Mateusz Matras.


Stal Mielec – Miedź Legnica 1:1 (0:0)

0:1 – Chuca, 57 min (asysta Obieta), 1:1 – Matras, 90+5 min (głową, asysta Leandro)

STAL: Mrozek – Kasperkiewicz, Matras, Flis – Hiszpański (70. Wolski), Wlazło, Żyra (61. Vallejo), Getinger (70. Leandro) – Mak (61. Hinokio), Ciepiela (61. Lebedyński), Domański. Trener Kamil KIEREŚ. Rezerwowi: Kochalski, Guca, Sappinen, Kruk.

MIEDŹ: Abramowicz – Masouras, Guelen, Niewulis, Velkovski – Chuca (86. Matuszek), Tront, Drygas (64. Naveda) – Drachal (46. Kobacki), Henriquez (73. Narsingh), Obieta (86. Kostka). Trener Grzegorz MOKRY. Rezerwowi: Lenarcik, Kapino, Matynia.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 3558. Żółte kartki: Ciepiela (47. faul), Hiszpański (52. faul), Vallejo (77. faul, 90. faul)) – Drachal (10. faul), Kobacki (51. faul), Drygas (52. faul), Velkovski (71. niesport. zach.). Chuca (82. faul). Czerwona kartka: Vallejo (90. dwie żółte)

Piłkarz meczu – Mateusz MATRAS


Fot. Marta Badowska/PressFocus