Sztuka cierpliwości. Kilka pozytywów po meczu z Hiszpanią

Środowa, towarzyska przegrana jedną bramką (30:31) z Hiszpanią w Kaliszu, uświetniająca jubileusz stulecia polskiej piłki ręcznej, zakończyła definitywnie sezon 2017/18. Teraz nasi reprezentanci udali się na zasłużone urlopy, a po raz kolejny w tym gronie spotkają się dopiero jesienią, gdy będziemy rozgrywać mecze w eliminacjach mistrzostw Europy z Kosowem, Izraelem, a później Niemcami. Nie wszyscy jednak będą mieć tak długą przerwę, ponieważ latem kilku kadrowiczów z krajowych klubów wystąpi w akademickich MŚ w Chorwacji. Grać w nich mogą studenci poniżej 25 roku życia, więc szanse na wyjazd do Rijeki mają m.in. Arkadiusz Moryto, Jan Czuwara, Michał Potoczny i Adam Morawski. Możliwe jest też połączenie reprezentacji Piotra Przybeckiego z kadrą B Patryka Rombla.

Każdy mecz jest plusem

– Każdy mecz dla tych zawodników, także z zaplecza pierwszej reprezentacji, jest plusem – uważa były lider biało-czerwonych, brązowy medalista mistrzostw świata (2009), a dziś szkoleniowiec Zagłębia Lubin Bartłomiej Jaszka. – Mecz z Hiszpanami dał selekcjonerowi kolejny materiał do analizy, na jakim etapie jesteśmy. Nad czym trzeba się skupić, co poprawić, co nie funkcjonuje. Nawet jeśli mistrzowie Europy nie przyjechali do nas w najsilniejszym składzie i kadra rywali była oparta głównie o młodzież, to grają oni wszyscy w dobrych, europejskich klubach. To nie są przypadkowi gracze i wkrótce to oni będą stanowili o sile Hiszpanii.

Polska federacja od dawna współpracuje z federacją hiszpańską, której system szkolenia konsekwentnie realizowany jest przez lata, przynosząc wspaniałe efekty. – Łączy nas umowa od wielu lat. Wymieniamy się drużynami, także sędziami. Cieszymy się, że możemy od tak silnej federacji czerpać znakomite wzory. Dlatego zaciskamy zęby i pracujemy dalej – stwierdził Damian Drobik podkreślając, że nasza przebudowywana, czy jak kto woli praktycznie tworzona od nowa reprezentacja, potrzebuje jak najwięcej takich test-meczów.

Statystyki nie kłamią

Po pierwszej bardzo dobrej połowie, gdy prowadziliśmy już nawet pięcioma bramkami, drugą odsłonę zagraliśmy zdecydowanie gorzej. Silniejsi fizycznie, lepsi technicznie, bardziej doświadczeni Hiszpanie bezlitośnie wykorzystali momenty dekoncentracji Polaków oraz mocno uwierającą presję wyniku, kontrując nas niemiłosiernie. Statystyki nie kłamią – my mieliśmy 15 strat przy tylko 8 rywali, Hiszpanie skontrowali nas 7-krotnie ze stuprocentową skutecznością, my tylko 3 razy. To właśnie proste, niewymuszone błędy podopiecznych Piotra Przybeckiego stały się źródłem porażki. Minimalnej, ale jednak i szkoda jej, aczkolwiek z Kalisza powiało też optymizmem. – Z każdym meczem lepiej zgrywamy się, nabieramy doświadczenia. Z każdym meczem wykonujemy krok do przodu. Widać progres zwłaszcza od drugiego wyjazdowego meczu z Czechami (w kwietniu w pierwszym meczu ulegliśmy południowym sąsiadom w „Spodku”, rewanż wygraliśmy – przyp. red.). Wolałbym, by następował szybciej, ale musimy być cierpliwi – przyznał grający w Zaporożu Paweł Paczkowski, nasz najlepszy zawodnik w środę.

Baza na dobrej obronie

Wtórował mu Kamil Syprzak grający na co dzień w Barcelonie, jednym z najlepszych klubów świata. – Czas wrócić do wielkich imprez. Jesteśmy głodni wygrywania, gry na najwyższym poziomie. Idziemy w dobrym kierunku – mówił „Sypa”. – Przed Hiszpanami mieliśmy tydzień zgrupowania w Cetniewie, gdzie ciężko trenowaliśmy, a organizmy szczególnie w nogach czuły już trudy sezonu. Ale im więcej takich spotkań, tym lepiej, bo nawet na treningach było sporo nieporozumień. Wychodziło to, że niewiele graliśmy do tej pory ze sobą. A dobra, solidna obrona, na której chcemy bazować, wymaga dobrego zgrania, powtarzalności i zrozumienia.