To już dziewięć

GieKSa nadal bez zwycięstwa, ale tym razem w jej grze trudno już było doszukać się jakichkolwiek pozytywów. Kibice nawoływali trenera Rafała Góraka do spakowania walizek. Opolanie wyszli ze strefy spadkowej.


Ulewny deszcz, słabo dysponowana GieKSa, kibice (znów…) nawołujący trenera Rafała Góraka do spakowania walizek i „wyp…”. krzyczący, aby na murawę wybiegli hokeiści. Przygnębiające wrażenie z perspektywy gospodarzy sprawiał wczorajszy mecz z Odrą, którym po kilku tygodniach wrócili na Bukową. Posłuszeństwa w I połowie odmówił nawet zegar na stadionowym telebimie, zatrzymując się po 20 minutach… Zatrzymać za to nie chce się licznik kolejnych ligowych występów katowiczan bez zwycięstwa. Wskazuje już cyfrę „9”, choć najwierniejsi kibice z pewnością ruszali na trybuny z nadzieją w przełamanie. Tej wiosny GKS z pewnością nie grał tak źle, by nie zasłużyć na nawet jedną wygraną, w poprzedniej kolejce zremisował w Gdyni, wcześniej uległ Resovii tylko przez własną nieskuteczność. Z Odrą nie było jednak ani wyniku, ani też gry. Argumentów na obronę takiego stanu rzeczy, pozwalających na wiarę i cierpliwość, znów ubyło.

Duet to załatwił

GKS przystąpił do wczorajszego meczu nadal bez kontuzjowanego Rafała Figla, za to już z Dawidem Kudłą między słupkami. Nawet tak dobry bramkarz był całkowicie bezradny wobec goli, jakie strzelała Odra – po uderzeniach z bliskiej odległości. Katowiczan rozmontował duet Maciej Makuszewski – Borja Galan. Najpierw Hiszpan wykończył na długim słupku centrę „Makiego” z prawej flanki, potem – „Maki” główkował na długim słupku po dośrodkowaniu Hiszpana. Do postawy katowickich defensorów, Grzegorza Rogali czy Bartosza Jaroszka, można było mieć zastrzeżenia.

Makuszewskiego zaś prześladują urazy, w wyjściowym składzie wybiegł dopiero trzeci raz za kadencji Adama Noconia, ale wniósł jakość. Nocoń już po raz 12. mierzył się z Rafałem Górakiem. Dwaj szkoleniowcy znają się jak łyse konie, rywalizowali ze sobą jeszcze w III lidze w meczach Ruchu Zdzieszowice czy LKS-u Bełk z BKS-em Stalą Bielsko-Biała, rywalizowali też w drugiej lidze i raz Nocoń (Olimpia Elbląg) zabrał Górakowi awans (Elana Toruń), a raz doszło do rewanżu, gdy GKS na ostatniej prostej pokonał Chojniczankę 3:0. Nocoń tamtą porażkę przypłacił posadą. Niejeden kibic w Katowicach zapewne chciałby teraz, by historia zatoczyła koło, ale wedle tego, co było słychać na Bukowej, taki scenariusz ze względów formalnych jest niemal niemożliwy – no chyba, że broń złożyłby sam trener Górak, czekający na zwycięstwo swojej drużyny od początku listopada.

Karny anulowany

Opolanie tak jak katowiczanie obserwowani byli z trybun przez liczną delegację GKS-u Tychy, na czele z przedstawicielami nowego inwestora, oglądającymi z trybun dwóch najbliższych rywali. Widzieli, że GieKSa nieźle zaczęła ten mecz. Gdy Artur Haluch w 4 minucie nogami obronił strzał Grzegorza Rogali po kontrze napędzonej przez Jakuba Araka, trudno było przypuszczać, że większego zagrożenia w I połowie miejscowi już nie stworzą. Co prawda w 26 minucie Arkadiusz Jędrych ustawił już piłkę na rzucie karnym, ale sędzia Kornel Paszkiewicz ocenił na VAR-ze, że zagranie ręką Mateusza Kamińskiego po strzale Jakuba Araka jednak na odgwizdanie się nie nadawało. Dlatego nie przekonaliśmy się, czy GieKSa wreszcie – po fiasku w meczach z Sandecją i Resovią – zamieni jedenastkę na gola.

Odra, musząca zapunktować, by wyjść ze strefy spadkowej, grała konsekwentnie, agresywnie, o czym przekonali się m.in. Daniel Dudziński czy Grzegorz Rogala, którym po starciach z Rafałem Niziołkiem musiała być udzielana pomoc. „Oderka nigdy nie spadnie” – śpiewało po drugiej bramce kilkudziesięciu fanatyków z Opola.

Jak na pustyni

W przerwie, podczas której kibicom na murawie zaprezentowała się mistrzowska drużyna hokeistów GieKSy, trener Górak dokonał potrójnej zmiany, przetasowując ofensywę i dziękując m.in. Mateuszowi Marcowi, wykupionemu zimą z Odry za 80 tys. zł, wczoraj przeciw swym byłym kolegom bezproduktywnemu. Zmiennicy wiele nie poprawili. To był piach jak na pustyni… Złośliwi w trakcie II połowy mówili, że kibice nie wychodzą ze stadionu tylko dlatego, że czekają na krytych trybunach, aż przejdzie ulewa. Równie dobrze ta część gry mogła się nie odbyć. „Na Blaszoku cię wspieramy, a ty znowu ch… grasz” – śpiewali przez dłuższy czas i dosadnie katowiccy fanatycy, dla których jedynym pozytywem jest to, że przewaga nad strefą spadkową, już opuszczonej przez Odrę, wciąż wydaje się bezpieczna


GKS Katowice – Odra Opole 0:2 (0:2)

0:1 – Galan, 6 min, 0:2 – Makuszewski, 32 min (głową)

GKS: Kudła – Jaroszek, Jędrych, Kołodziejski – Wasielewski (46. Brzozowski), Repka, Dudziński (71. Bród), Rogala – Błąd (46. Urynowicz) , Marzec (46. Roginić) – Arak (63. Bergier). Trener Rafał GÓRAK.

ODRA: Haluch – Spychała, M. Kamiński, Pingot, Pikk – Makuszewski (78. Mikinicz), W. Kamiński, Niziołek, Galan – Czapliński, Bednarski. Trener Adam NOCOŃ.

Sędziował Kornel Paszkiewicz (Wrocław). Widzów 2406. Żółte kartki: Brzozowski, Roginić – Niziołek, M. Kamiński, Galan.
Piłkarz meczu – Borja GALAN.


Na zdjęciu: Hiszpan Borja Galan golem i asystą zapracował na miano jednego z ojców ważnej wygranej Odry, przedłużającej złą serię GieKSy.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus