Top10 światowego futbolu 2022

To był kolejny ekscytujący rok w historii futbolu. Zakończony nietypowo, bo mistrzostwami świata, ale za to jakimi!


1. Vamos Argentina!

Na turniej do Kataru jechali, jako jeden z faworytów. Ze świadomością, że są to ostatnie mistrzostwa Lionela Messiego. Niektórzy argentyńscy piłkarze właśnie dlatego tak bardzo chcieli zostać mistrzami świata. Nie myśleli o sobie, tylko o tym, by pomóc jednemu z największych w historii w wywalczeniu największego lauru. Zaczęło się od porażki w meczu z Arabią Saudyjską i po tamtym spotkaniu mało komu wydawało się, że będą w stanie odwrócić wszystko na swoją korzyść. Przełamali się w Meksykiem, później pewnie pokonali Polskę. W fazie pucharowej nie było łatwo w starciach z Australią i Holandią. Tak naprawdę dopiero półfinał, wysoko wygrany z Chorwacją, dał przekonanie, że może stać się to, co przez tyle lat – a konkretnie 36 – było nieosiągalne. Przeciwko Francuzom grali „Albicelestes” kapitalnie. Ale do pewnego momentu.

Później było wyrównanie, wojna nerwów. Kolejne prowadzenie, znów remis i stuprocentowa sytuacja rywala na tytuł mistrzowski. Wreszcie rzuty karne, bo właśnie w ten sposób zakończył się jeden z najpiękniejszych, o ile nie najpiękniejszy finał w historii mundiali. Messi poprowadził Argentynę do triumfu, trzeciego w historii, spełnił swoje wielkie marzenie. Nie został wprawdzie królem strzelców turnieju, co byłoby już ukoronowaniem kompletnym, zabrakło mu jednego gola, ale dołączył do grona najwybitniejszych z Pucharem Świata. Szaleństwo po wielkim sukcesie w Buenos Aires było tak ogromne, że – według oficjalnych danych – zginęły trzy osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Tak bardzo Argentyńczycy cieszyli się mistrzostwa świata.

2. Pożegnanie „Króla futbolu”

Na początku grudnia, a więc w trakcie trwania mistrzostw świata w Katarze, bardzo niepokojące wieści zaczęły napływać z Brazylii. I wcale nie chodzi o to, że reprezentacja tego kraju odpadła z turnieju po porażce w ćwierćfinale z Chorwacją. Bo oto Pele, trzykrotny mistrz świata, od dłuższego czasu leczony w związku z chorobą nowotworową, trafił do szpitala w poważnym stanie. Początkowo wydawało się, pojawiały się pozytywne informacje, że uda się go uratować. Wkrótce jednak lekarze nie pozostawili wątpliwości. Organizm przestał reagować na chemioterapię i „Król futbolu” został objęty opieką paliatywną. Nie można było już nic zrobić i pozostało czekać na najgorsze. 29 grudnia, w wieku 82 lat, Pele zmarł, a świat futbolu pogrążył się w żałobie. Nie żegnała go jedynie jego ukochana Brazylia, ale cała planeta. Nie tylko jej piłkarska część.

Edson Arantes do Nascimento był wielką, wybitną postacią. Człowiekiem, który na dziesiątki lat zdefiniował futbol. Idolem setek milionów ludzi, który grał w piłkę nożną poza granicami wyobraźni. Od kilku miesięcy wiedział, że nadchodzi kres jego ziemskiej wędrówki. Jego ostatnim marzeniem było to, by znaleźć się w Katarze na mundialu. I to, by Brazylia została mistrzem świata. Nie udało się. Uroczystości pogrzebowe trwały kilka dni. Kibice stali w kilometrowej kolejce, by oddać zdaniem wielu największemu w historii hołd. 3 stycznia Pele spoczął na 9. piętrze cmentarza w Santosie. Miejsce to wybrał sobie sam. Na trasie konduktu pogrzebowego, według rozmaitych wyliczeń, żegnało go kilkaset tysięcy ludzi. Pozostał w pamięci milionów

3. Historyczne Maroko

Kilka razy w historii mistrzostw świata było bardzo blisko. O półfinał mundialu ocierały się Kamerun, Senegal czy Ghana, ale jeszcze nigdy – aż do mistrzostw świata w Katarze – nie zdarzyło się, by zespół z Afryki dostał się do najlepszej czwórki. Przed zeszłorocznym turniejem niewielu wierzyło w to, że to właśnie tym razem się uda. Przeciwnego zdania byli jednak Marokańczycy, którzy niedługo przed turniejem… zmienili trenera. I właśnie ta decyzja okazała się kluczowa. Walid Regragui zjednoczył zespół, w którym nie brakowało konfliktów i nieporozumień. Maroko zaskoczyło już w pierwszym spotkaniu, nieoczekiwanie remisując z Chorwacją. Wówczas myślano, że to „Vatreni” przyjechali na turniej w nie najlepszej dyspozycji. Ale kiedy Marokańczycy pokonali w drugim meczu mundialu Belgię, trzecią drużyną MŚ w Rosji, stało się jasne, że jest inaczej. Maroko wyszło z grupy z pierwszego miejsca. Z grupy, w której rywalizowało z dwoma medalistami poprzedniego turnieju.

Hiszpanię pokonały „Lwy Atlasu” po rzutach karnych. Następnie odesłały do domu Cristiano Ronaldo, który zalał się łzami, bo uświadomił sobie, że stracił ostatnią szansę na zostanie mistrzem świata. To, czym imponowało Maroko, to przede wszystkim niesamowity charakter, ambicja, walka i zaangażowanie. Nie brakowało również argumentów piłkarskich. Zespół starał się skutecznie bronić, ale nie było tak, że bezmyślnie wybijał piłkę. To była przemyślana taktyka. Na Francuzów, w półfinale, nie starczyło, choć nie można powiedzieć, że ekipa z Afryki przegrała z kretesem. Następnie walczyła dzielnie o medal z Chorwacją. Na podium stanąć się nie udało, ale to i tak największy sukces w dziejach afrykańskiego futbolu.

4. Realny Benzem

Droga, jaką przebył Real Madryt, by po raz czternasty w historii sięgnąć po Puchar Europy, była niezwykła. W 1/8 finału, po porażce w Paryżu, przegrywali również w rewanżu przed własną publicznością aż do 61. minuty. Wówczas jednak po raz pierwszy w fazie pucharowej dał znać o sobie Karim Benzema. Francuz ustrzelił hat tricka i dał „Królewskim” promocję do ćwierćfinału. W nim miało być spokojniej, bo Real wygrał w Londynie z Chelsea 3:1. Sęk jednak w tym, że na kwadrans przed końcem starcia rewanżowego na Estadio Santiago Bernabeu gospodarze… przegrywali 0:3! Gol Rodrygo dał jednak dogrywkę, w której nie zawiódł, a jakże, Karim Benzema i mimo porażki Real awansował do półfinału. W nim, a konkretnie w rywalizacji z Manchesterem City, nie było spokojnie. Pierwsze starcie, na Etihad Stadium, to najlepszy mecz Ligi Mistrzów w sezonie 2021/22. Od 2:0, przez 3:1, aż po 4:3 dla „Obywateli”. Którzy, zdobywając gola w 73. minucie rewanżu, już byli w ogródku. Niewielu wierzyło wówczas, że „Los Blancos” po raz kolejny uda się odwrócić coś, co nieuniknione. Udało się. Dwa gole Rodrygo oznaczały dogrywkę. W której trafił, no pewnie, Benzema.

W finale, na Stade de France, przeciwko Liverpoolowi, zespół z Madrytu nie był faworytem. To nie był jakiś porywający mecz, ale Carlo Ancelotti przechytrzył Juergena Kloppa. Tym razem, na wagę sukcesu, trafił Vinicius, bo wystarczył jeden gol. Włoski szkoleniowiec wywalczył Puchar Europy po raz czwarty i został samodzielnym rekordzistą. Benzema, z dorobkiem 15 goli, został królem strzelców rozgrywek. I to właśnie zadecydowało, że następnie – na gali France Football – odebrał Złotą Piłkę

5. Gramy bez Rosji

Kiedy 24 lutego rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainę, władze europejskiego i światowego futbolu – jak to mają w zwyczaju – zaczęły… lawirować. Wiadomo, że rosyjskie pieniądze, to ważny element finansowania zarówno UEFA, jak i FIFA. Dlatego też początkowo włodarze obu organizacji wstrzymywali się z podejmowaniem dalekosiężnych decyzji. Presja całego świata była jednak ogromna. Cały świat, na rozmaitych płaszczyznach, zaczął odsuwać się od Rosji i dlatego najważniejsze piłkarskie organizacje nie miały wyjścia. „Pomogła” w podejmowaniu ważnych decyzji również Polska, bo przypomnijmy, że błyskawicznie pojawiło się oświadczenie, że „biało-czerwoni” nie mają zamiaru rozgrywać meczu barażowego o mistrzostwa świata w Moskwie. Następnie Rosja została oficjalnie wykluczona z rozgrywek, co uruchomiło lawinę kolejnych decyzji, a podjęto ich naprawdę sporo.

Wykluczone ze zmagań w europejskich pucharach zostały rosyjskie kluby, a jeżeli chodzi o reprezentacje, to nie pozwolono grać Rosjanom w żadnej z kategorii wiekowych. Na dodatek umożliwiono piłkarzom zawieszać, na początku do końca sezonu 2021/22, a następnie przedłużono taka możliwość na kolejny sezon, kontrakty i udawać się na wypożyczenia do innych klubów. Odebrano ponadto Rosji finał Ligi Mistrzów, który miał zostać rozegrany w Sankt Petersburgu, jak również wykluczono kandydaturę Rosji do organizacji mistrzostw Europy w 2028 roku. Na polu walki o Euro została kandydatura brytyjsko-irlandzka, a także turecka. Decyzję poznamy jesienią tego roku, ale wiemy już na pewno, że turniej w Rosji się nie odbędzie

6. Petrodolary dla Ronaldo

To nie był łatwy rok dla Cristiano Ronaldo. Swój 20 w futbolu na najwyższym poziomie rozpoczynał jako zawodnika Manchesteru United, ale ani druga część poprzedniego, ani też pierwsza część tego sezonu nie była dla niego zbyt udana. Dopiero szóste miejsce w Premier League i kolejny sezon bez Ligi Mistrzów, to dla najskuteczniejszego w tych rozgrywkach zawodnika olbrzymi cios. Na Old Trafford, z tygodnia na tydzień, czuł się coraz gorzej. Bywał niezadowolony, kiedy trener sadzał go na ławce rezerwowych, a w mediach krążył coraz to poważniejsze rewelacje o konfliktach. Dlatego już latem, za wszelką cenę, chciał odejść, ale… nikt go nie chciał nawet wypożyczyć ze względu na potężne koszty utrzymania. Wreszcie, w listopadzie, kiedy już był na mundialu w Katarze, jego kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron.

Mistrzostwa świata, mimo iż został pierwszym w historii, który zdobywał gole na pięciu mundialach, nie były dla niego udane. Bezpowrotnie stracił szansę na tytuł, bo trudno jest się spodziewać, że w 2026 roku wystąpi w turnieju. Będzie miał wówczas 41 lat. Oficjalnie jednak kariery w reprezentacji Portugalii nie zakończył, choć przecież w Katarze bywał rezerwowym, co wcześniej się nie zdarzało. Widocznie jednak na Półwyspie Arabskim mu się spodobało, bo pod koniec roku ogłoszono, że podpisał kontrakt z saudyjskim klubem Al-Nassr. 2,5-letnia umowa jest warta – uwaga – 500 mln euro. Tylko do połowy tego roku CR7 wzbogaci się o 100 mln europejskiej waluty. Wszystko wskazuje na to, że Al-Nassr jest jego ostatnim klubem w karierze. Bardzo bogatej, pod wieloma względami.

7. Eintracht znaczy jedność

Przed sezonem rozgrywek Ligi Europy UEFA chyba mało kto spodziewał się, że to właśnie ten klub sięgnie po trofeum. Na sukces na arenie międzynarodowej kibice Eintrachtu Frankfurt czekali aż 42 lata. To była piękna droga po sukces drużyny Olivera Glasnera. Fazę grupową, a także trzy rundy fazy pucharowej, Eintrach pokonał bez porażki. Najwspanialszym jej etapem była ćwierćfinałowa potyczka z Barceloną. W Niemczech padł remis 1:1, ale rewanż przerósł najśmielsze oczekiwania kibiców, którzy tłumnie podróżowali za swoimi ulubieńcami po całej Europie. Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia od początku spotkania, a szczególnie w jego końcówce, bo Eintracht prowadził na Cam Nou 3:0! Ostatecznie wygrał 3:2, następnie wyeliminował West Ham United, by w finale zmierzyć się z Rangers FC.

Do Sewilli, na decydujące starcie, pojechało, uwaga, 50 tysięcy kibiców z Niemiec, choć tylko ok. 20 tysięcy miało bilety na mecz. To było starcie bardziej emocjonujące od finału Ligi Mistrzów. Eintrach przegrywał, ale zdołał wyrównać i wygrał w karnych. We Frankfurcie nad Menem kolejnych kilkadziesiąt tysięcy fanów zespołu świętowało sukces najpierw na stadionie, a następnie na mieście. Feta trwała kilka dni, a gdy drużyna wróciła z trofeum, odwołano nawet udzielanie ślubów w miejskim ratuszu. Nic dziwnego, bo po przeszło czterech dekadach znów Europa usłyszała o Eintrachcie. Dzięki temu zespół z Frankfurtu nad Menem zyskał przepustkę do Ligi Mistrzów. Zadebiutował w tych rozgrywkach, wyszedł z grupy, a zatem niedługo zagra w fazie pucharowej. Był to zatem ze wszech miar udany rok dla niemieckiego klubu.

8. Premiera dla Romy

Jeszcze dłużej, bo przeszło 60lat, na sukces w europejskich pucharach czekali kibice AS Romy. „Wilki” przeszły do historii, bo wygrały pierwszą edycję nowych rozgrywek – Ligi Konferencji Europy. Gdy UEFA ustanowiła te zmagania nie brakowało głosów krytycznych. Sądzono bowiem, że dla klubów drugiego szeregu ma to być puchar pocieszenia za kolejne wydłużenie drogi do Ligi Mistrzów. Niemniej jednak sam przebieg rywalizacji pokazał, że sam pomysł nie jest całkiem poroniony. W ćwierćfinałach znalazły się kluby m.in. z Grecji, Czech czy Norwegii. W finale jednak zmierzyły się dwie poważne firmy, czyli Roma i Feyenoord Rotterdam. W Tiranie – gdyby nie LKE, to pewnie nigdy żaden finał europejski nie trafiłby do tego miasta – rzymianie wygrali po trafieniu Nicolo Zaniolo.

Swój udział w historycznym sukcesie miał też reprezentant Polski, Nicola Zalewski. Ale kolejny krok w swojej przebogatej trenerskiej karierze wykonał Jose Mourinho. Słynny Portugalczyk został pierwszym w historii szkoleniowcem z trzema różnymi europejskimi trofeami. Wcześniej wygrywał Puchar UEFA z FC Porto, a także Ligę Mistrzów (z Porto i Interem Mediolan). A zatem tylko on mógł otworzyć nowy rozdział w historii międzynarodowej rywalizacji klubowej na „Starym kontynencie”. Przegrany w finale Feyenoord wrócił na europejskie salony po 20 latach przerwy. Tyle upłynęło bowiem od ostatniego finału z udziałem zespołu, który ma przecież w swoim dorobku m.in. Puchar Europy. Chociażby takie powroty pokazują, że Liga Konferencji ma sens. Nie tylko dla maluczkich, ale i dla tych, którzy kiedyś byli i chcą w przyszłości być wielcy.

9. Roztańczone Flamengo

Jesteśmy europocentryczni i nie zamierzamy tego ukrywać. Rywalizacja o tytuł najlepszej klubowej drużyny Ameryki Południowej najczęściej przechodzi na „Starym kontynencie” bez echa. No chyba, że – jak w 2018 roku – z powodu niemożności rozegrania meczu w Ameryce Południowej, finał odbył się w Madrycie. Tym razem gospodarzem decydującego starcia było ekwadorskie Guayaquil, a o Copa Libertadores zagrały dwa zespoły brazylijskie, które zresztą zdominowały rozgrywki, bo w półfinale zameldowały się aż trzy zespoły z „Kraju kawy”. Czy mogło być tak, że triumfatorem Pucharu Wyzwolicieli został były selekcjoner… reprezentacji Polski? Owszem, bo przecież na początku tamtego roku Paulo Soua został trenerem Flamengo. Zbyt długo jednak na stanowisku się nie utrzymał, bo został zwolniony w czerwcu.

Jakiś jednak udział w sukcesie „Fla” portugalski szkoleniowiec ma. Za jego kadencji drużyna z Rio de Janeiro nie przegrała w grupie (5 zwycięstw, 1 remis). W fazie pucharowej Paulo Sousa już jednak Flamengo nie prowadził, a zespół szedł, jak burza. Wygrał wszystkie mecze, do samego finału stracił zaledwie 2 gole, a w decydującej rozgrywce pokonał Atletico Paranaense 1:0 po golu Gabriela Barbosy. Flamengo trzeci raz w historii zdobyło Copa Libertadores. Była to ponadto czwarta kolejna edycja zmagań, w której triumfował zespół z Brazylii, a trzecia z rzędu, w której finale zagrały dwie drużyny z „Kraju kawy”. W nagrodę „Fla” zagra w lutym w Klubowych Mistrzostwach Świata. Ostatniej edycji tych zmagań rozegranej w obecnej formule. W tym roku FIFA ustaliła, że KMŚ od 2025 roku odbywać się będzie z udziałem 32 zespołów.

10. Perypetie w Londynie

Rok rozpoczynali jako najlepsza klubowa drużyna Europy, bo w 2021 roku wygrali Ligę Mistrzów. W lutym zdobyli Klubowe Mistrzostwo Świata, a Thomas Tuchel, niemiecki szkoleniowiec, był noszony na rękach. Później jednak wszystko zaczęło się sypać. Z racji faktu iż właścicielem Chelsea był Roman Abramowicz, klub został objęty rozmaitym sankcjami, z zakazem transferowym na czele. Nie można było nawet organizować wyjazdów powyżej określonego pułapu finansowego i żartowano nawet, że to trener będzie prowadził busa z piłkarzami. Wszystko to niedobrze odbiło się na zespole. Nie mieli prawa „The Blues” obronić trofeum Ligi Mistrzów, choć bardzo się starali. Następnie odbyła się żmudna procedura zakupu i przejęcia klubu przez Amerykanów, która ostatecznie została sfinalizowana za łączną kwotę niemal 5 mld euro.

Sankcje zniesiono, ale niewiele to pomogło. Tuchel przetrwał do września i został zwolniony po wstydliwej porażce w Lidze Mistrzów z Dinamem Zagrzeb. Chelsea w ciągu zaledwie kilku miesięcy z pozycji europejskiego potentata stało się przeciętniakiem i to nie tylko na arenie międzynarodowej, ale również w Premier League. Wprawdzie udało się ostatecznie wyjść z grupy w Champions League, nawet z pierwszego miejsca, ale w lidze zespół znajduje się w połowie stawki. To jedynie dowód na to, jak wszystko w futbolu jest ulotne. Jednego dnia jesteś na szczycie, a następnego musisz się obawiać o swoją przyszłość. 2022 roku w wykonaniu Chelsea, to na to najlepszy dowód. Czy rozpoczęty niedawno rok będzie w niebieskiej części Londynu spokojniejszy? Nie zanosi się na to, bo już pojawiają się informacje o zmianie… na stanowisku trenera, mimo iż za Grahama Pottera zapłacono sporo pieniędzy. 22 mln funtów.





Na zdjęciu: Czekali, czekali i się doczekali. Argentyna została w Katarze najlepszą drużyną, a Lionel Messi ma swój Puchar Świata.

Fot. Florencia Tan Jun / SPP/SIPA USA/PressFocus