Trener wymienił staw, a „aniołki” zasuwają

Małgorzata Hołub-Kowalik, Iga Baumgart-Witan, Patrycja Wyciszkiewicz i Justyna Święty-Ersetic w pamiętny sobotni wieczór, 11 sierpnia, podczas mistrzostw Europy w biegu 4×400 m osiągnęły 3.26,59 min. i w niezwykle efektownym stylu zdobyły złoty medal.

Udział w sukcesie miały także Natalia Kaczmarek i Martyna Dąbrowska, które wystąpiły w eliminacjach. Półtorej godziny wcześniej Święty-Ersetic wygrała bieg indywidualny i kolejny sukces został zapisany w księdze „królowej sportu”. To już jednak wspomnienia. Życie nie znosi pustki. Reprezentacyjne biegaczki rozpoczęły przygotowania do kolejnego sezonu, którego ukoronowaniem będą mistrzostwa świata w Katarze na przełomie września i października. – To będzie zaledwie przystanek na drodze do igrzysk olimpijskich w Tokio 2020 – deklarują same zainteresowane oraz ich opiekun.

Bez majsterkowania

Po zakończeniu sezonu jego bohaterki rozjechały się na wypoczynek. Ich „guru” w końcu zdecydował się na operację stawu biodrowego, bo kontuzja już mocno doskwierała.

– Nie zamierzam się nad sobą rozczulać, bo to był zwykły zabieg kosmetyczny i wszystko przebiegło zgodnie z planem – bagatelizuje trener główny kadry biegaczek Aleksander Matusiński. – Chwilę temu odrzuciłem już kule, poruszam się w miarę swobodnie, ale musiałem odpuścić pierwsze zgrupowanie w Szklarskiej Porębie.

Święty-Ersetic, Hołub-Kowalik, Baumgart-Witan, a ponadto Martyna Dąbrowska oraz zawodniczki kadr młodzieżowej: Karolina Łozowska, Natalia Węglarz, Nicoletta Misterka, Natalia Widawska i Dominika Muraszewska trenowały pod kierunkiem Iwony Baumgart, która na co dzień opiekuje się córką i na stałe współpracuje z Matusińskim. W tym towarzystwie zabrakło Patrycji Wyciszkiewicz, ale o tym nieco później.

– Nie zmienialiśmy planów treningowych, skoro sprawdziły się na przestrzeni kilku sezonów – dodaje Matusiński. – Oczywiście dokonaliśmy korekty startów, bo impreza główna jest wyjątkowo późno. Stąd też nie podjęliśmy decyzji o startach pod dachem, a pierwsze letnie występy nastąpią dopiero w czerwcu.

10 dni w Sudetach

Biegaczki na dystansie jednego okrążenia, poza wspomnianą Wyciszkiewicz, od 12 do 22 listopada przebywały w Szklarskiej Porębie. Nie miały czasu na nudę.

– Wszystko, co zaplanowane w tym okresie, zostało wykonane i organizmy zostały przygotowane do grudniowego zgrupowania w portugalskim Monte Gordo – podkreśla trenerka Iwona Baumgart. – Większość dziewcząt już na początku października rozpoczęła przygotowania i tylko Justyna miała nieco dłuższy urlop.

Kolejne zgrupowania biegaczek na 400 m zostały rozpisane w detalach. W grudniu wspomniana Portugalia, w styczniu wyjazd do RPA, w lutym Spała, w marcu RPA, w kwietniu Japonia. Potem występ w mistrzostwach świata sztafet w Jokohamie. A potem już starty na stadionach – tak wygląda marszruta mistrzyń Europy.

Ryzyko zawodowe?

Patrycja Wyciszkiewicz już w 2015 r. ustanowiła rekord życiowy 51,31 sek. Potem kłopoty zdrowotne sprawiły, że tego wyniku nie zdołała już poprawić. Trenowała pod kierunkiem Edwarda Motyla i wydawało się, że współpraca będzie się układała przez następne lata. Tymczasem biegaczka po sezonie rozstała się z trenerem. Przeszła pod opiekę Tomasza Lewandowskiego, który trenuje m.in. młodszego brata Marcina, Angelikę Cichocką, czyli naszą czołówkę na średnich dystansach.

– Muszę mieć nowy impuls i bodźce do treningu. Postanowiłam coś zmienić i zaryzykować – twierdzi sama zainteresowana.

– Wstrzymuję się od jakichkolwiek komentarzy i szanuję wybór zawodniczki – mówi trener Matusiński. – Tomek Lewandowski chodzi własnymi ścieżkami i teraz ze swoją grupą na 1,5 miesiąca wyjechał do Nowej Zelandii. Wraca tuż przed świętami Oczywiście, że Patrycja, podobnie jak Anna Kiełbasińska (zadeklarowała starty na 400 m – przyp.red.) oraz Kaczmarek będą również brane pod uwagę przy ustalaniu reprezentacyjnej sztafety.

Drużynowe Mistrzostwa Europy w sierpniu w Bydgoszczy, mistrzostwa Polski w Radomiu oraz mistrzostwa świata w Katarze – w tych imprezach „Aniołki” Matusińskiego chciałyby się zaprezentować jak najlepiej. – Pamiętajmy jednak, że to zaledwie przystanek przed igrzyskami, bo one są oczywiście priorytetowe – jeszcze raz akcentuje Aleksander Matusiński.