W głowie zrodziła się pazerność

Rozmowa z Michałem Mokrzyckim, środkowym pomocnikiem Ruchu Chorzów.

Trafił pan do siatki w obu rozegranych dotąd w tym sezonie meczach. Miał pan kiedyś taką serię w seniorskiej piłce?
Michał MOKRZYCKI
: – Chyba się nie zdarzyła. Już w poprzednim sezonie moim celem było strzelenie przynajmniej jednego gola, ale niestety przedwcześnie się zakończył. Teraz w dwóch meczach udało się coś od siebie dołożyć, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chciałoby się zdobywać kolejne bramki.

Były to pana pierwsze gole w barwach Ruchu, którego zawodnikiem jest pan ponad 1,5 roku. Skąd taka zmiana?
Michał MOKRZYCKI
: – Nie dorabiałbym tu ideologii, ale w głowie zrodziła mi się taka pazerność. Koniec końców, każdy patrzy na statystyki; zerka, kto strzela, kto asystuje. U mnie tych liczb brakowało, dlatego fajnie, że coś zaczęło wpadać. Przyjemne uczucie, nieczęsto mi towarzyszyło.

Chyba coś w tym jest, że wcześniej skupiałem się bardziej na aspektach defensywnych, by zabezpieczyć drużynę na wypadek kontry. Nie oddawałem zbyt wielu strzałów, a tego lata zauważyłem, że praktycznie w każdym sparingu mogę spróbować z dystansu. Mam całkiem niezłe uderzenie, dlatego myślę, że jeszcze coś z tego dystansu wpadnie.

4:2 w Świdnicy, 4:1 w Gaci – Ruch ma mocny początek sezonu.
Michał MOKRZYCKI
: – Pokazujemy jakość i potencjał, jaki drzemie w tym zespole. Ale… na razie to są tylko dwie kolejki. Przed nami jeszcze mnóstwo meczów, dlatego nie ma się z czego cieszyć. Już myślimy o następnej kolejce. Trzeba punktować ze spotkania na spotkanie, najlepiej za trzy. Taki jest nasz cel.

Co w tych dwóch kolejkach było waszą największą siłą?
Michał MOKRZYCKI
: – Częściowo na pewno przygotowanie fizyczne. Nim górowaliśmy nad rywalami. To się na boisku czuje. Uważam, że trenujemy naprawdę bardzo ciężko i potem mamy po prostu więcej siły od rywali. Stać nas na 90 minut gonitwy, a gdy mamy piłkę, to łatwiej przychodzi operowanie nią. Poza tym, liczy się nasza gra. Jeżeli jest taka pogoda, jak w Świdnicy czy Gaci, to utrzymując się przy piłce przeciwnik musi więcej biegać, co z upływem czasu ma coraz większe znaczenie.

W odróżnieniu od części rywali, jesteście zawodową drużyną, dlatego tak to chyba powinno wyglądać.
Michał MOKRZYCKI
: – I jak dotąd na boisku wygląda bardzo dobrze. W klubie – wiadomo – też wiele tematów się prostuje, idzie ku lepszemu. Możemy być naprawdę zadowoleni z warunków, jakie klub nam stwarza.

Ludzie ciężko pracują, by w Ruchu działo się jak najlepiej. Dlatego gdy przychodzi mecz, musimy wygrywać, aby napędzać tę machinę, nakręcać siebie wzajemnie, pracowników, kibiców. Powtarzam jednak, że idziemy z kolejki na kolejkę. Nie rozważajmy długofalowo, co będzie za miesiąc, dwa albo sześć.

Letnie okienko transferowe jest długie. Są obawy, że nie dogracie tej rundy w takim składzie?
Michał MOKRZYCKI
: – Tematy transferów w ogóle nie są w szatni poruszane. Każdy koncentruje się na tym, by wyjść na trening albo mecz i dać z siebie 100 procent. Nie zastanawiamy się, czy ktoś może odejść albo przyjść, choć wiadomo, że pewne przecieki do nas dochodzą. Jeśli zostanie taki skład, jaki mamy teraz, to będziemy wygrywać. A jeżeli coś się zmieni to wierzę, że ewentualne ubytki zostaną uzupełnione.

Przykład Mateusza Bartolewskiego, który podpisał kontrakt z Zagłębiem Lubin, pokazuje, że nawet dziś można trafić z Chorzowa do ekstraklasy. To działa na wyobraźnię?
Michał MOKRZYCKI
: – Na pewno, szczególnie że Mateusz jest moim bliskim kolegą i bardzo mu kibicuję, by jak najszybciej zadebiutował w ekstraklasie i by jak najlepiej wiodło mu się w Lubinie. Życzę mu tego z całego serca. To prawda, że choć Ruch jest dziś w trzeciej lidze, to nadal wiele osób zerka w jego stronę – kto tu gra i jak gra. Można się stąd wybić naprawdę wysoko.


Czytaj jeszcze: Ruch nie odpuszcza. Pewna wygrana

Pan debiut w ekstraklasie ma już za sobą, stało się to w barwach Korony Kielce. Pewnie ubolewał pan nad jej spadkiem do pierwszej ligi?
Michał MOKRZYCKI
: – Nie da się ukryć, że mam ten klub w sercu. Spędziłem w Kielcach fantastyczne chwile i cieszę się, że Korona teraz powoli wychodzi na prostą, że pojawiło się jakieś światełko w tunelu. Wierzę, że w końcu się w Kielcach poukłada i to zaowocuje szybkim powrotem do ekstraklasy.

Miał pan tego lata z tyłu głowy myśl: „A może z Kielc zadzwonią…”?
Michał MOKRZYCKI
: – Miałem okazję pracować z trenerem Bartoszkiem. Co mam powiedzieć? Mogę się tylko zastanawiać, czy ktoś brał taką opcję pod uwagę, ale nie mam na to wpływu, dlatego nie rozmyślam o tym zbyt wiele.

Rozmyślać można o… domowym meczu z Wartą Gorzów, który już w środę.
Michał MOKRZYCKI
: – Brakowało nam już występu przy Cichej, z naszymi kibicami. W Świdnicy i Gaci nie zostali wpuszczeni na trybuny, nad czym ubolewamy. Tym bardziej chcielibyśmy teraz zagrać dla nich, dać im radość. Niezależnie, czy gramy z beniaminkiem, czy drużyną mającą komplet punktów albo zerowy dorobek – do każdego rywala podchodzimy z szacunkiem, ale i pewnością siebie. Chcemy pokazać to, co dotychczas, czyli dużą jakość i bardzo dobrą grę.



Na zdjęciu: Michał Mokrzycki, podobnie jak cały Ruch, mierzy w tym sezonie wysoko.
Fot. Rafał Rusek/Pressfocus