W Soczi umierają nadzieje

By tego dokonać, „Kangury” potrzebowały nie tylko wygranej nad Peru, ale też porażki Duńczyków z Francuzami w Moskwie. Spełnienie obu warunków okazało się jednak „marzeniem ściętej głowy”. Socceroos nie wykonali bowiem przede wszystkim swego zadania. W przeciwieństwie do meczów z ekipami z Europy, graczom z antypodów brakło polotu prezentowanego w tamtych potyczkach. Zabrakło też… rzutu karnego, bo – co warto przypomnieć – obydwie mundialowe bramki zdobyli właśnie z tego stałego elementu gry. Tym razem – pomijając uderzenie Toma Rogicia po indywidualnej akcji – nawet nie niepokoili zbytnio Pedro Gallese, golkipera peruwiańskiego.

Dwa w jednym

Latynosi tymczasem – pozbawieni szans na wyjście z grupy – zagrali bez obciążeń i z fantazją. Nie brakło jej w każdym razie Andre Carrillo, gdy w 18 min z woleja posłał do australijskiej siatki piekielnie mocną i piekielnie precyzyjną bombę, wykorzystując dogranie Paolo Guerrero. – Bardzo chciałbym albo zdobyć bramkę, albo chociaż pomóc kolegom w jej zdobyciu – mówił przed turniejem kapitan La Blanquirroja, przecież niemal do ostatniej chwili przed mundialem niepewny w nim występu. Udało mu się zrealizować oba cele – i to w niewiele ponad pół godziny. Krótko po przerwie bowiem – po świetnej akcji Christiana Cuevy – w ekwilibrystyczny sposób skierował piłkę do siatki poza zasięgiem Mata Ryana!

Najstarszy i najmłodszy

Ten gol ostatecznie „ugotował” Australijczyków. Cóż z tego, że dominowali niemal we wszystkich statystykach (posiadanie piłki, strzały, celne podania, rzuty rożne), skoro znów brakowało im prawdziwego egzekutora? Bert van Marwijk szukał go w końcu… na ławce, dając 37 minut na murawie w jego czwartym mundialu Timowi Cahillowi. Tenże stał się dzięki temu najstarszym w historii swego kraju graczem w finałach MŚ (38 lat), bijąc dotychczasowy rekord słynnego Marka Schwarzera. Nie zdołał jednak zdobyć bramki w czwartym kolejnym turnieju finałowym. I nie zrobił tego także najmłodszy uczestnik tegorocznych zmagań, Daniel Arzani. Choć był blisko; po jego strzale w 67 minucie piłka nieznacznie minęła peruwiańską bramkę.

Dla Jeffersona

Ostatecznie obie ekipy w Soczi pożegnały się ze swymi marzeniami o zawojowaniu Rosji. W lepszych nastrojach wracają jednak do kraju Peruwiańczycy. Wspomniany Guerrero zwycięstwo zadedykował zaś Jeffersonowi Farfanowi, który – z powodu wstrząśnienia mózgu, jakiego doznał podczas sobotniego treningu – nie mógł przeciwko Australii zagrać.

Australia – Peru 0:2 (0:1)

0:1 – Carrillo, 18 min (asysta Guerrero), 0:2 – Guerrero, 50 min (asysta Cueva)

AUSTRALIA: Ryan – Risdon, Sainsbury, Milligan, Behich – Jedinak, Mooy – Leckie, Rogić (72. Irvine), Kruse (58. Arzani) – Jurić (53. Cahill). Trener Bert VAN MARWIJK.

PERU: Gallese – Advincula, Ramos, Santamaría, Trauco – Tapia (63. Hurtado), Yotun (46. Aquino) – Carrillo (79. Cartagena), Cueva, Flores – Guerrero. Trener Ricardo GARECA.

Sędziował Siergiej Karasiew (Rosja). Widzów 44073. Żółte kartki: Jedinak, Arzani, Rogić, Milligan – Yotun, Hurtado.

Piłkarz meczu – Paolo GUERRERO.