W tabelę spojrzę dopiero wiosną

Krzysztof BROMMER: Mimo gry w przewadze, chyba z dużym trudem zdobyliście trzy punkty w sobotę z Arką?
Michal PAPADOPULOS: – Zgadza się. Mecz dla kibiców nie był może tak piękny, jak poprzednie w naszym wykonaniu, bo Arka grała bardzo dobrze w defensywie. Byli zorganizowani w tyłach i nie zostawiali nam choć trochę miejsca na zbliżenie się pod bramkę. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że jedna akcja i jeden gol może zadecydować o zwycięstwie. Tak też się stało i dobrze, że udało mi się ją wykorzystać. W końcówce meczu sytuacji było więcej, a zwłaszcza gdy zdobyłem bramkę i mogliśmy zakończyć mecz wyższym zwycięstwem.

Czerwona kartka dla piłkarza Arki bardziej wam skomplikowała czy ułatwiła życie?
Michal PAPADOPULOS: – Czasami jest tak, że z osłabionym przeciwnikiem gra się trudniej. Arka jeszcze lepiej się zorganizowała w obronie, zwarła szyki i… wszyscy wiedzieli, jak to wyglądało. Mecz teoretycznie był pod kontrolą, ale sytuacji stuprocentowych brakowało. To był bardzo trudny mecz i cieszę się, że on jest już za nami.

Dla pana indywidualnie to także był trudny i może nawet nie najlepszy mecz w tym sezonie. Długimi fragmentami, jakby… pana w ogóle nie było na boisku…
Michal PAPADOPULOS: – Tak. Wraz z Joelem Valencią staraliśmy się dużo ruszać, biegać, ale nie dostawaliśmy piłek. Obrońcy Arki byli blisko mnie i nie dawali grać. Takie mecze czasem są, że trzeba czekać i wyciągnąć maksimum, gdy pojawia się szansa. Ja miałem dwie, bo zanim padł gol, to główkowałem, ale bramkarz gdynian obronił. Uderzenie mogło być mocniejsze.

Tuż przed zmianą i zejściem z boiska usiadł pan na murawę. Coś się stało?
Michal PAPADOPULOS: – Nie wiem dlaczego, ale dopadł mnie silny skurcz. Zazwyczaj, gdy dopada mnie skurcz to jestem w stanie go rozbiegać. Tym razem nie mogłem już za bardzo biegać i trenerzy musieli się zdecydować na zmianę.

Wielu kibiców obawiało się, że przerwa na mecze reprezentacji może was wybić z rytmu. Piast pokazał, że tak nie jest.
Michal PAPADOPULOS: – Ciężko pracujemy na to i cenimy każdy zdobyty punkt. Wciąż mamy w pamięci, jak w poprzednim sezonie nam szło, jak było trudno. Dlatego bardzo nam zależało i oczywiście wciąż zależy na tym, aby dać kibicom Piasta zdecydowanie więcej radości niż rok temu. Na razie wychodzi nam to bardzo dobrze.

16 punktów po 8 meczach. Kto by pomyślał?
Michal PAPADOPULOS: – Powiem tak, zawsze gdy jest runda jesienna to ja w ogóle nie zerkam w tabelę. Nie wiem dokładnie który jest Piast. To w tej chwili nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Sam fakt wygrywania jest dla nas przyjemny i interesuje nas tylko dopisywanie kolejnych punktów i kolejne zwycięstwa. Na układ tabeli będą spoglądał wiosną, gdy ważyć się będą lokaty drużyn. Tak, jak już mówiłem, szanujemy każdy zdobyty punkt i w naszej szatni dominuje pokora. Nikt nie odlatuje. Jesteśmy pewni siebie i pewni swojej formy. Oby tak dalej.

Pana obecny bilans to 3 gole i 3 asysty. Właśnie tymi ostatnimi podaniami wyróżnia się pan spośród pozostałych najlepszych napastników w ekstraklasie.
Michal PAPADOPULOS: – Napastnik w pierwszej kolejności jest rozliczany z bramek. Dla mnie to jednak naprawdę nie jest najistotniejsze, choć nie będę kłamał, że mnie to nie cieszy. Piłka nożna to sport zespołowy. Do tych liczb podchodzę ze spokojnym, bo wiem jak to w życiu napastnika bywa. Może przyjść okres, że nie będę strzelał i to też trzeba będzie w spokoju wytrzymać.

Patrząc z pana perspektywy, czas na podwójne derby. W najbliższej kolejce gracie ze Śląskiem Wrocław, który w latach pana gry w Zagłębiu Lubin był wrogiem numer jeden, a potem mecz Piasta z Górnikiem Zabrze o którym nie trzeba nic mówić…
Michal PAPADOPULOS: – Dobrze, że tak się terminarz ułożył. Lubię derby i zawsze czekam na te mecze. To są trochę inne emocje i inna walka. Kibice lubią takie specyficzne mecze, a my wygrywając robimy to dla nich i sprawiamy im ogromną radość i powody do dumy.