Walkowery im nie straszne
Fortuna Wyry w poprzednim sezonie tyskiej klasy A aż dwa mecze przegrała przez walkowery spowodowane występem nieuprawnionego zawodnika. To nie przeszkodziło im jednak w historycznym awansie do klasy okręgowej.
Piotr TUBACKI: Wasz cel przed sezonem był jasny – awans do okręgówki.
Jacek GÓRALCZYK: – Dokładnie tak. Ściągnęliśmy nowego trenera, kilku zawodników, którzy nadal u nas grają i nie ukrywaliśmy tego, że chcieliśmy awansować. Mieliśmy po drodze trochę perturbacji, ale udało się.
Awans wywalczył trener Sebastian Idczak, znany w regionie, z doświadczeniem w okręgówce i IV lidze. Jak go przyciągnęliście?
Jacek GÓRALCZYK: – Pewnego razu poznałem Sebastiana i zaproponowałem mu pracę. Do Wyr ma z Tychów blisko. Pracuje tam głównie z tyską młodzieżą i udało mu się pogodzić jedno z drugim. Nie robiliśmy mu żadnych problemów z tym, że jeden trening robił godzinę później czy wcześniej. Musieliśmy się dostosować też do jego pracy i udało się to osiągnąć. Jest bardzo dobrym fachowcem.
Dlaczego nie ma go już w Fortunie?
Jacek GÓRALCZYK: – Miał jeden cel – zrobić awans. Potem dostał propozycję z IV ligi, z Unii Kosztowy, a my wzięliśmy Marka Mazura i działamy dalej.
W trakcie sezonu sporo mówiło się o tym, że waszym atutem był budżet, który przewyższał większość klubów klasy A.
Jacek GÓRALCZYK: – Nie, nie było czegoś takiego. Gdy się wygrywa, ludzie dużo mówią. Trener stworzył fajny kolektyw, ściągnął trzech młodzieżowców z Tychów, potem doszedł nasz wychowanek Marek Mazur, który w tej chwili jest trenerem – to wypaliło. Mieliśmy doświadczenie i młodość, a pieniędzy nie było. To przekłamanie. Mamy za mały budżet, żeby szaleć. Zrobiła się porządna ekipa i chcieliśmy zrobić wynik, który jest największym osiągnięciem od 88 lat, od kiedy istnieje klub.
Co oznacza dla was ten awans?
Jacek GÓRALCZYK: – Jest to nauka czegoś nowego i motywacja, żeby nadal się rozwijać. Razem z trenerem Mazurem mamy taki zamysł, żeby w okręgówce grać jak największą liczbą młodych chłopaków. Chcemy, żeby rozwijali się u nas i mieli możliwość występowania w klubach IV czy III ligi. Taki mamy plan, ale na siłę nikogo tutaj nie trzymamy. Z młodymi ludźmi fajnie się pracuje, jest duża różnica, nie wymyślają, pracują, chodzą na treningi, frekwencja jest bardzo dobra.
Ludzie w Wyrach musieli być wniebowzięci awansem.
Jacek GÓRALCZYK: – To był szok, wszyscy nas chwalą. Dużo ludzi chodzi na mecze, na pierwszym spotkaniu z Iskrą Pszczyna było na pewno z 400 osób. Dlatego też gramy w niedziele, bo w soboty to różnie bywa. Urodziny, nie urodziny, a w niedzielę, w takich małych miejscowościach jak Wyry, ludzie chętnie przychodzą, tym bardziej teraz. Za dwa tygodnie czekają nas derby z Mikołowem, więc już w ogóle będzie dużo ludzi! Każda osoba z powiatu, z którą się porozmawia, wybiera się na ten mecz.