Kozielski: Warto było spróbować

Jak wspomina pan zimę 2010 roku? W Wodzisławiu była ona wtedy gorąca…
Dariusz KOZIELSKI: – Próbowaliśmy ratować ekstraklasę. Niestety, nie udało się.

W zimowym okienku transferowym sprowadziliście wtedy dziewięciu piłkarzy. Wśród nich takie gwiazdy jak Cantoro, Brasilia czy Onyszko. Praktycznie codziennie przedstawialiście nowego zawodnika. Warto było tak szaleć?
Dariusz KOZIELSKI: – W naszym wypadku na pewno. Chodziło przecież o utrzymanie, a po pierwszej części sezonu zamykaliśmy ligową tabelę (Odra po 17 kolejkach miała na koncie 11 punktów – przyp. red). Chcieliśmy zrobić wszystko, żeby się utrzymać. Sprowadzani przez nas zawodnicy i kontrakty, które z nimi zawieraliśmy, nie obciążały klubowego budżetu. Były zawierane na krótki czas, wiadomo, chodziło o utrzymanie ekstraklasy.

W tamtym okienku transferowym, oprócz wymienionych zawodników zakontraktowaliście także Czecha Velickiego i Gruzina Szalamberidze. Który z tych transferów było najtrudniej przeprowadzić?
Dariusz KOZIELSKI: – Na pewno Cantoro. Raz, że była to znana persona w naszym ligowym futbolu, która na dodatek wtedy przebywała u siebie w Argentynie. Była więc kwestia odległości, a także bariera językowa. Wszystko było ustalane z pomocą innych osób, a to zawsze wydłuża sfinalizowanie umowy. Co innego, jak rozmawiało się z kimś takim, jak Arek Onyszko. Udało się jednak sprowadzić Cantoro do Wodzisławia.

Poszliście wtedy w ilość. Nie wszyscy jednak, jak Magdoń czy Grzegorzewski, pomogli, prawda?
Dariusz KOZIELSKI: – Chodziło o sprowadzenie zawodników, którzy będą dawali gwarancję, że pomogą. Grzegorzewski był wcześniej w Odrze i spisywał się dobrze. Co do Magdonia, to ówczesny trener Odry, Marcin Brosz, chciał wysokich środkowych obrońców. Został jeszcze sprowadzony Velicky. Nie wszystko jednak zawsze wyjdzie tak, jakby się chciało.

Te transfery wtedy były dokonywane z aprobatą trenera Brosza?
Dariusz KOZIELSKI: – Jak najbardziej, były akceptowane przez trenera. Sam też starał się jak mógł. Nie wyszło nam na przykład wtedy sprowadzenie do zespołu Adriana Sikory, o co bardzo się staraliśmy.

Czego zabrakło Odrze w 2010 roku, żeby się utrzymać?
Dariusz KOZIELSKI: – Było mało czasu. Grano wtedy 30 kolejek, a nie jak teraz 37. Do tego nie było do końca jedności w szatni. Od samego początku było pod górkę. Wiadomo, że jak się jest w takiej sytuacji, jak my wtedy byliśmy, to każdy mecz jest ważny, w każdym trzeba walczyć, jak o życie. Nam się niestety wtedy nie udało, choć zabrakło naprawdę niewiele, żeby się utrzymać (Odrze zabrakło dwóch punktów do bezpiecznego miejsca – przyp. red.).

Przekonują pana obecne działanie podejmowane teraz przez Górnika Zabrze i zamykające ligową tabelę Zagłębie Sosnowiec?
Dariusz KOZIELSKI: – Jak najbardziej. Zagłębie bardzo dobrze zrobiło, że pozyskało dwójkę zawodników ze Spartaka Trnava. Liga będzie krótka i intensywna. Tutaj trzeba piłkarzy, którzy są w formie i potrafią grać, tak jak ci zawodnicy ze Słowacji. Na naukę i jakieś eksperymenty nie ma czasu. Uważam więc, że działacze z Sosnowca wykonali super robotę. Co do Górnika, to myślę, że w Zabrzu nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Na pewno jeszcze się wzmocnią. Ja na pewno będę ściskał kciuki za drużyny z naszego regionu, bo wiadomo, spaść jest łatwo, a awansować trudno. Poza tym nie ma widoków, żeby ktoś awansował do ekstraklasy. No chyba, że Raków potraktujemy jako naszą drużynę.

Zagłębie jest trochę w podobnej sytuacji jak Odra zimą 2010 roku. Myśli pan, że faktycznie sosnowiczanie dadzą radę?
Dariusz KOZIELSKI: – Na razie postarali się o wzmocnienia. Na pewno jest kilka zespołów, z którymi będzie można powalczyć o utrzymanie. Śląsk, Wisła Płock, Arka… Co do Wisły Kraków, to fakt, że jest tam bieda, nic nie znaczy. U nas jest tak, że jak jest gorzej finansowo, to zespół gra lepiej, niż kiedy wszystko jest w porządku. Przyznam, że nie rozumiem tego fenomenu.

Na koniec pytanie z innej beczki. Zajmuje się pan, jako greenkeeper, pielęgnacją stadionu w Tychach. Przed młodzieżowym mundialem wszystko będzie w porządku i nie trzeba będzie zmieniać murawy czy jednak będzie to konieczne?
Dariusz KOZIELSKI: – Coś więcej na ten temat będzie można powiedzieć pod koniec marca. Na razie, po ostatnich konsultacjach i rozmowach z ekspertami FIFA , robimy co możemy. Są specjalistyczne lampy, murawa cały czas jest naświetlana. Włączone jest podgrzewanie. Klimat jednak jest, jaki jest, a prognozy zapowiadają, że zima będzie trzymała. Polska to nie Anglia, gdzie wszystko inaczej wegetuje. Mamy jeszcze trochę czasu. Na pewno będziemy robić wszystko, żeby murawy na stadionie w Tychach nie wymieniać.

 

Na zdjęciu: Dariusz Kozielski spodziewa się kolejnych transferów Górnika Zabrze.