Wiele rzeczy boli

Rozmowa z Dariuszem Wolnym, byłym piłkarzem Odry Opole i GKS Katowice.


Jaki był Marian Dziurowicz?

Dariusz WOLNY: – Różnie o nim mówiono, ale na okres jego prezesury przypadają największe sukcesy katowickiego GKS-u.

Gorzej, gdy wynik nie układał się po jego myśli…

Dariusz WOLNY: – Tak, wiem po sobie, że potrafił być mało przyjemny. Przy niekorzystnym wyniku pojawiał się z papierosem w szatni, a piłkarze wręcz chowali głowy między kolanami. Żeby tylko, prostował się nawet papier toaletowy!

Nie znałem tego powiedzenia.

Dariusz WOLNY: – Ale nie ma w nim przesady! W chwilach złości nie oszczędzał nawet Romana Szewczyka, kapitana zespołu i reprezentanta kraju! Dziurowicz był charyzmatyczną postacią, albo było się z nim, albo przeciw niemu.

Dziś zmieniły się realia.

Dariusz WOLNY: – Śmiać mi się chce, gdy widzę bałagan w GKS-e. Klubem zarządzają nieodpowiednie osoby, podejmujące fatalne decyzje. Co więcej, próbują na siłę udowodnić swe racje, choć nie mają zbyt wielkiej wiedzy o sporcie! Konsekwencje ich działań są takie, a nie inne. Od dłuższego czasu nie potrafimy wybić się ponad przeciętność, a klub ledwo dyszy. Nie wygląda to najlepiej.

Ekstraklasa to odległa przeszłość, a całkiem niedawno przydarzył się absurdalny spadek do II ligi.

Dariusz WOLNY: – Proszę nie przypominać meczu z Bytovią, bo ciężko wytłumaczyć to, co się stało. Moim zdaniem Katowicom nie zależy na ekstraklasie. To nie przypadek, że klub z tak bogatą tradycją od dłuższego czasu pałęta się po pierwszej, a przez moment drugiej lidze. I co ciekawe osoby, którym nie do końca wiodło się na Bukowej dziwnym trafem dobrze radzą sobie w innych realiach. Narzekano na tak zwaną krakowską szkołę piłki i metody trenera Moskala, tymczasem z Łódzkim Klubem Sportowym wywalczył awans do ekstraklasy! Równie krytycznie oceniano pracę Wojciecha Cygana.

Który w znacznym stopniu przyczynił się do sukcesów Rakowa.

Dariusz WOLNY: – Między innymi dzięki jego pracy Raków krok po kroku zbliża się do niewyobrażalnego. Trzeba powiedzieć jasno i wyraźnie, że obecni katowiccy decydenci nie maja większego pojęcia o piłce!

Ale honoru Katowic bronią hokeiści!

Dariusz WOLNY: – I bardzo dobrze! Uwielbiam tę dyscyplinę, jeżdżę na mecze, ale wiadomo, że piłka jest mi najbliższa. Decydując się na przejście z Odry Opole nie kierowałem się pieniędzmi. Najważniejsza była marka klubu, a przede wszystkim możliwość gry w pucharach. Słyszało się przecież o meczach GKS-u z Rangersami, czytało gazety. Nie ukrywam, że po takiej lekturze głowa mi się trochę „zapalała”. Wspaniałe czasy. A co mamy dziś? Marazm. I systematyczne osuwanie w dół. Z przykrością muszę stwierdzić, że kolejne pokolenia zaprzepaściły dorobek poprzedników.

W debiucie głowa się nie „zapaliła”?

Dariusz WOLNY: – Było to spore przeżycie. Graliśmy na Cichej z Ruchem i chyba skończyło się bezbramkowym remisem.

Idealne przetarcie!

Dariusz WOLNY: – Wyjątkowy mecz! Trafiłem do innego świata, choć w Opolu też nie było najgorzej.

To również klub z bogatą historią.

Dariusz WOLNY: – Nie da się ukryć. Mimo wszystko w czasach mojej gry balansowaliśmy pomiędzy drugą, a trzecią ligą. Nie było szans, by powalczyć o coś więcej.

Bywa pan na Bukowej?

Dariusz WOLNY: – A skąd! Wiele bym dał, by obejrzeć mecz GKS-u z Legią, czy Lechem, ale to mało prawdopodobne. Oprócz tego nikt mnie nie tam zaprasza, pomijając różne okoliczności, jak kolejne rocznice meczu z Bordeaux. Dziwnym trafem to właśnie wtedy pojawiają się wspólne zdjęcia, czy pełne emocji relacje na Facebook’u… Na co dzień nikt nie pamięta o Wolnym, Kuczu, Janoszce czy innych piłkarzach z tamtego okresu. I jakoś się kręci… Swego czasu zaapelowałem, by nie traktowano mnie jak szmacianą lalkę, bo nie pozwolę sobie na pewne zachowania. Podobnie, jak na pozorne dbanie o historię moim i kolegów kosztem.

Przykre…

Dariusz WOLNY: – Ale prawdziwe! Proszę porozmawiać z Adamem Kuczem, czy Bogdanem Pikutą. Na pewno powiedzą to samo. Gdzie te czasy, gdy ekscytowaliśmy się ekstraklasą? Dziś na Bukowej pojawia się 500-1000 osób i niewiele wskazuje, by mogło się to zmienić.

A co z nowym stadionem?

Dariusz WOLNY: – Wiem tyle, ile wszyscy. I szczerze mówiąc, trochę zaczynam się martwić. Dużo mówiło się o budowie, prezentowano makiety, ale od dłuższego czasu nastała cisza…

U sąsiadów też zaczęło się od planów.

Dariusz WOLNY: – I oby pan nie wykrakał, bo dobrze wiemy co z nich wyniknęło.

Na Śląsku nie brakuje utalentowanej młodzieży. Chyba dotarliśmy do sedna?

Dariusz WOLNY: – Otóż to. Rachunek jest prosty – pieniądz plus agent. Nigdy nie zrozumiem takiej polityki. Sprowadzamy piłkarzy z innych regionów, zapewniamy godziwe warunki, a zapominamy o chłopcach ze Śląska! Tymczasem dla wielu gra w Katowicach byłaby zaszczytem! Gdzie tu logika? Niedawno rozmawiałem z Markiem Koniarkiem. Doszliśmy do wniosku, że brak ekstraklasy w Katowicach jest skandalem. Przy takim budżecie? Ale jak powiedziałem, najwyraźniej nie wszystkim zależy na awansie. Nie ma sensu kontynuować tego wątku. Uodporniłem się na marazm, szkoda nerwów.

Na boisku też ich nie brakowało.

Dariusz WOLNY: – Oczywiście, bo podczas meczu musisz liczyć tylko na siebie. Najbardziej irytowały niewykorzystane sytuacje.

Szczególnie po meczach z Bordeaux?

Dariusz WOLNY: – Wtedy posypały się gromy! Kilka okazji miałem też z Benfiką.

A w Lizbonie Adam Kucz zdobył bramkę z rzutu różnego!

Dariusz WOLNY: – Uderzył kapitalnie, z niesamowita rotacją. Piłka zdecydowanie przekroczyła linię bramkową, co zauważyli chyba wszyscy na stadionie.

Wszyscy oprócz sędziego.

Dariusz WOLNY: – Niestety.

Znany jest pan także z pracy szkoleniowej.

Dariusz WOLNY: – W niższych ligach trenerzy maja ograniczone pole do działania. Zawodnicy pracują na zmiany, bywa, że przychodzą na trening czy mecz po nocnej zmianie. W takich warunkach ciężko osiągnąć sukces.

A po kilku nieudanych meczach zwalnia się trenera.

Dariusz WOLNY: – To kolejny paradoks. Śląskie ligi to wylęgarnia talentów.

Nie brakuje fajnych zawodników, ale nikt się nimi nie interesuje! Skoro wolimy podstarzałych obcokrajowców czy najemników…

A jak wspomina pan współpracę z Marianem Dziurowiczem w roli kierownika zespołu?

Dariusz WOLNY: – Bywało ciężko. Odpowiedzialna praca, stres. No i „Magnat”! Wie pan, gdy sekretarka informowała o przyjeździe Dziurowicza, to atmosfera w klubie robiła się gęsta! Robiło się bardzo nerwowo. Pamiętam sytuację, gdy polecił mi zwołanie zawodników po treningu. A ja najzwyczajniej w świecie … zapomniałem przekazać tę informację, przez co niektórzy zdążyli wyjechać ze stadionu.

Na szczęście skończyło się na strachu, Dziurowicz nie odnotował braku kilku piłkarzy. A jeśli już mowa o prezesach, miło wspominam współpracę z posłem Hajdukiem. Pracowałem bez presji, co odbijało się na jakości moich działań. Hajduk to pozytywna postać.

A Król?

Dariusz WOLNY: – Z nim także nie było problemów, wszystko opierało się na zasadach wzajemnego szacunku. Najgorsze wspomnienia związane są z Piotrem Dziurowiczem.

Dlaczego?

Dariusz WOLNY: – To w okresie jego rządów doznałem udaru. Piotr nie miał skrupułów, aby pozbawić mnie stanowiska. Jeszcze podczas pobytu w szpitalu wręczono mi wypowiedzenie.

A czy zainteresowano się pana losem po komplikacjach z sercem?

Dariusz WOLNY: – Sytuacja była niezręczna, bo kończył mi się kontrakt. Obiecywano mecz benefisowy, a dochód miał być przeznaczony dla mnie…

Skończyło się na obietnicach?

Dariusz WOLNY: – A jak pan myśli? Zostałem sam, z bodajże trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia. Stanęło na tym, że otrzymałem posadę kierownika zespołu. Trafiłem bardzo dobrze, pod opiekę Romka Laszczyka. Przy nim uczyłem się fachu i wypłynąłem na szersze wody w roli kierownika.

Czy zastanawia się pan co by było, gdyby…? W wyniku komplikacji przerwał pan karierę w wieku zaledwie 25 lat.

Dariusz WOLNY: – Po rozegraniu 113 spotkań w lidze. Być może pobiłbym osiągnięcie Jana Furtoka? Nie ukrywam, że było to moim celem. Furtok wyjechał z Katowic po zdobyciu bodaj 77 bramek, ja zatrzymałem się na 30. Ale to dawne dzieje, z upływem lat nabrałem niezbędnego dystansu. Skupiam się na tym, co tu i teraz, stąd wiele gorzkich słów podczas rozmowy. Powoli tracę wiarę w lepsze jutro dla GKS-u. Co więcej, wydaje mi się, że moglibyśmy „wałkować” pewne tematy przez kolejną godzinę, a i tak nie znaleźlibyśmy powodów do optymizmu. Szkoda zdrowia.

Za to w Chorzowie idzie ku lepszemu!

Dariusz WOLNY: – Odradzają się aż miło, choć ostatnie lata nie były dla Ruchu udane. Od pewnego czasu wszystko tam funkcjonuje jak w zegarku.

Z byłym piłkarzem u steru!

Dariusz WOLNY: – No właśnie. Z byłym piłkarzem, czującym szatnię i znającym klub od podszewki. Seweryn Siemianowski dobrze zna futbolowe realia, więc spogląda na Ruch fachowym okiem.

Rozmawiał Sebastian Piątkowski


Na zdjęciu: Bramkarz Bordeaux Gaetan Huard ściąga Dariusza Wolnego z boiska.

Fot. laczynaspilka.pl