Wielkie emocje na Bukowej. GKS – Stal 3:2!


Szarża i gol środkowego obrońcy Grzegorza Janiszewskiego przesądziły o wygranej katowiczan w starciu z bardzo dobrze dysponowanymi gośćmi z Rzeszowa.


GieKSie nie szło. To Stal była tego dnia lepiej dysponowana. W końcówce do jednego z ataków katowiczan podłączył się stoper Grzegorz Janiszewski. Najpierw rozprowadził piłkę, a kilka sekund później sam w polu karnym wpakował ją do siatki. Euforia. Rezerwowi, trenerzy, cała drużyna cieszyła się wspólnie. Gdy po latach będziemy wspominać drugoligowy czas GKS-u, bardzo możliwe, że przed oczami będziemy mieć właśnie taką pocztówkę. Te wyszarpywane w ostatnich minutach zwycięstwa. Te sprinty trenera Rafała Góraka do swych podopiecznych – że o mało dżokejka z głowy nie spadnie. Tego trudu. Bo spaść zawsze łatwo, a awansować zawsze trudno.

I trudno jest też przybliżającej się coraz bardziej do tego celu GieKSie, choć w drugiej lidze to przecież wielka i wiele znacząca marka. Tym większy żal, że część występów tej drużyny, której czasem pewnie można odmówić optymalnej dyspozycji, ale nigdy nie charakteru, ominie kibiców. Gdyby tego wieczoru byli, „Blaszok” w końcówce pewnie by odleciał.

Skłamalibyśmy pisząc, że GKS wygrał bezapelacyjnie i zasłużenie; że podobał nam się bardziej i lepiej grał w piłkę. Nie – lepiej w piłkę grała pukająca do barażowej szóstki Stal. Była jakby świeższa, a przede wszystkim odważna – jak chyba żaden inny zespół, który w tym sezonie zawitał na Bukową. Przyjechała do jaskini lwa – nie ma w tym przesady, skoro katowiczanie to najlepiej punktujący u siebie drugoligowiec – jak po swoje. W składzie miała dwóch byłych zawodników GieKSy.

Jak to zwykle przy okazji takich powrotów bywa, obaj mocno dali się we znaki swemu byłemu pracodawcy. To strzał Grzegorza Goncerza w poprzeczkę z bliska dobił Wojciech Reiman i po raz pierwszy Stal doprowadziła do wyrównania (1:1). To centrę Damiana Michalika na gola zamienił Wiktor Kłos i po raz drugi Stal doprowadziła do wyrównania (2:2). Michalik prezentował się świetnie, rześko, był bardzo aktywny i robił na skrzydle sporo szumu, a miał przecież naprzeciw siebie czołowego lewego obrońcę poziomu rozgrywkowego nr 3, czyli Grzegorza Rogalę. Również za sprawą Michalika w pierwszej połowie oglądaliśmy bardzo emocjonujące widowisko. Choć GKS dwukrotnie obejmował prowadzenie, w zasadzie schodząc na przerwę mógł być zadowolony, że jest 2:2.

Trener Górak odrobinę pomieszał. Na ataku wystawił tym razem nie Dawida Rogalskiego, a Piotra Kurbiela. Dla sprowadzonego zimą ze Stargardu rosłego napastnika był to debiut w wyjściowym składzie GieKSy. W tym tygodniu Kurbiel kwotą 100 złotych wsparł zbiórkę… jednego z ligowych rywali katowiczan, Olimpii Elbląg, gromadzącej fundusze na dzisiejszy wyjazdowy mecz do Pruszkowa. W Elblągu swego czasu grał.

Jak to mówią – dobro wraca. Już w 4. minucie Kurbiel wpisał się na listę strzelców, wykorzystując ze spokojem sytuację sam na sam po podaniu Adriana Błąda. Całą akcję zainicjował zaś Grzegorz Janiszewski. Wychodzi na to, że obrońcy maczali palce we wszystkich bramkach zdobytych w sobotę przez GKS. Ten drugi był dziełem Kacpra Michalskiego. Prawy defensor znalazł się w polu karnym i głową wykończył świetną centrę Szymona Kiebzaka. Michalski i Kiebzak jesienią tworzyli zabójczą dla rywali prawą flankę GieKSy. Tej wiosny zauważalnie obniżyli loty, zatem kreując bramkę nieco odkupili winy, choć – nie ma co ukrywać – ani jeden, ani drugi, i tak nie zasłużyli po tym meczu na wysokie noty.

W drugiej połowie Stal nie miała już takiej inicjatywy, GKS był w stanie przenieść ciężar gry nieco bliżej jej pola karnego. W 52. minucie gospodarze domagali się jedenastki – po tym, jak Damian Kostkowski pchnął Kurbiela. Jedyne, co ugrali, to… żółtą kartkę dla trenera Góraka. Goście z kolei nie tracili apetytu na pełną pulę. Jeszcze przy stanie 2:2 za defensywnego pomocnika Sławomira Szeligę wprowadzili drugiego nominalnego napastnika, czyli Krystiana Pieczarę. Wcześniej Goncerza zmienił Artur Pląskowski. W 75. minucie mógł zaliczyć asystę. Dograł do Reimana, ten kropnął, a strzegącego katowickiej bramki Bartosza Mrozka uratowała poprzeczka.

Być może rzeszowianie, którzy po pandemii dotąd nie przegrali, postąpili w tych zmianach zbyt brawurowo. Niełatwo to ocenić, w zasadzie czyni to za nas końcowy rezultat. Nie ma za to wątpliwości, że roszady pomogły GieKSie. Niezłą zmianę – szczególnie jak na standardy, do jakich przyzwyczaił kibiców – dał Jakub Habusta. Miło spojrzeć, jak rośnie wypożyczony z Goczałkowic boczny defensor Zbigniew Wojciechowski. Wreszcie też drużynie pomógł Łukasz Wroński. To m.in. za jego sprawą padł gol na 3:2, bo brał udział w tej napędzonej przez Janiszewskiego akcji.

W doliczonym czasie gry zaś, gdy Stal była już odkryta, wywalczył karnego (faulował Kostkowski). Z 11 metrów fatalnie pomylił się jednak Adrian Błąd. Kapitan GieKSy nawet nie trafił w bramkę, a sędzia zakończył mecz. Błąd mimo wygranej miał prawo być markotny jak żaden inny katowiczanin. Ujrzał jeszcze żółtą kartkę, czwartą w sezonie, która eliminuje go ze środowego wyjazdu do Legionowa. Pozostali humory mieli tym lepsze, że wcześniej punkty straciła Olimpia Elbląg, później – Widzew, a jutro ktoś z czołówki też straci, skoro Resovia gra z Górnikiem Łęczna. Nad tymi dwiema ekipami GieKSa ma dziś 5 punktów zapasu. Strata do liderującego Widzewa to już tylko punkt.

GKS Katowice Stal Rzeszów 3:2 (2:2)

1:0 – Kurbiel, 4 min,
1:1 – Reiman, 13 min,
2:1 – Michalski, 19 min (głową),
2:2 – Kłos, 35 min (głową),
3:2 – Janiszewski, 86 min.

GKS: Mrozek – Michalski, Jędrych, Janiszewski, Rogala (73. Wojciechowski) – Gałecki, Stefanowicz (68. Habusta) – Kiebzak, Błąd, Woźniak (81. Wroński) – Kurbiel (83. Szwedzik). Trener Rafał GÓRAK.

STAL: Kaczorowski – Trznadel, Kostkowski, Góra (89. Plewka), Głowacki – Szeliga (80. Pieczara), Kotwica – Michalik, Reiman, Kłos – Goncerz (70. Pląskowski). Trenerzy Marcin WOŁOWIEC i Krzysztof ŁĘTOCHA.

Sędziował Robert Marciniak (Kraków). Żółte kartki: Błąd, Górak (trener), Michalski – Szeliga, Kłos, Kostkowski.