Wilczek wraca na stare śmieci

Po nieudanej próbie podboju Turcji Kamil Wilczek szybko wrócił do duńskiej Kopenhagi. Jego transfer wywołał mnóstwo szumu, bo znany z gry dla Broendby napastnik wybrał barwy największego rywala.


Śląski snajper w Broendby wypracował sobie niemalże status legendy. Przez cztery lata zagrał tam 163 razy, zdobywając 92 gole i 25 asyst, z czasem zostając nawet kapitanem zespołu. Nikt w historii klubu nie zdobył dla niego tylu bramek w duńskiej Superlidze, choć do miana najlepszego strzelca – licząc wszystkie rozgrywki – jeszcze mu trochę brakuje.

Chciał być ich częścią

Zimą podchodzący z Wodzisławia Śląskiego napastnik postanowił spróbować swoich sił w tureckim Goeztepe, które prestiżu jego karierze raczej nie dodało, ale na pewno pomogło podreperować stan konta. Decyzja była w pełni zrozumiała, ponieważ Wilczek ma już na karku 32 lata i do końca swojej kariery ma bliżej niż dalej.

Turcji zawojować mu się jednak nie udało i przez pół roku zdobył tam tylko 1 gola, stając się sporym zawodem transferowym. Teraz postanowił wrócić do doskonale sobie znanej ligi duńskiej, z tym że nie do Broendby, gdzie wybudował swój solidny pomnik, ale do… FC Kopenhagi, wielkiego rywala klubu, w którym niespełna rok temu był jeszcze kapitanem! Transfer ten można przyrównać do przenosin uznanego piłkarza Wisły Kraków do Cracovii.

– Wiemy, że to jest coś, na co fani zwracają uwagę, ale Kamil naprawdę chciał być częścią FCK. Myślę, że wielu pamięta przykład Petera Moellera, któremu udało się zapomnieć o swojej ponurej przeszłości – przyznał z wyraźną nutą ironii trener nowej drużyny Wilczka, Staale Solbakken, który FC Kopenhagę prowadził łącznie w prawie 600 spotkaniach! Wspomniany zaś przez niego Moeller to emerytowany napastnik, który w przeszłości także reprezentował barwy obydwu tych zespołów, kończąc karierę w FCK.

Klub z ambicjami

Kibice Broendby w mediach społecznościowych wylali wiadro pomyj na 32-letniego napastnika, który jednak podszedł do całej sytuacji z dużym spokojem.

– Kiedy pojawiła się okazja przyjścia do FCK, nie miałem wątpliwości, że to odpowiedni kierunek. Znam dobrze Superligę i wiem, że przyszedłem do klubu, który co sezon walczy o mistrzostwo i sukces w europejskich pucharach. Jestem ambitną osobą i odpowiada mi to – mówił Wilczek będąc świadomym tego, że FC Kopenhaga w całym XXI wieku tylko dwukrotnie kończyła sezon poza dwoma pierwszymi miejscami.

Broendby natomiast – choć jego historia również jest wspaniała i usłana krajowymi tytułami – aż tak dobrych wyników nie osiągało i po ostatnie mistrzostwo sięgnęło w 2005 roku. Od tamtego momentu Kopenhaga w Superlidze tryumfowała 9-krotnie. Najwięcej razy w historii mistrzem Danii zostawała drużyna Kjoebenhavns Boldklub (15 razy), która jednak w 1991 roku (po fuzji z Boldklubben 1903) stała się FC Kopenhagą – i pod tą nazwą zwyciężała w lidze kolejne 13 razy. Broendby mistrzem było 10 razy.

Udowodnić coś kibicom

– Mam doświadczenie w grze na stadionie FCK i to jest naprawdę wspaniały obiekt z rewelacyjnymi kibicami. Rozumiem i szanuję to, że będę musiał udowodnić im, że zrobię dla tego klubu i jego fanów wszystko i jestem na to gotowy! – apelował Wilczek, co zapewne niespecjalnie spodobało się kibicom Broendby…

– Mamy w składzie wielu jakościowych napastników, jak Jonas Wind, Mo Daramy, Mikkel Kaufmann i Michael Santos, ale uważamy, że Wilczek uzupełni ich umiejętnościami związanymi z jego doświadczeniem i talentem do wykańczania akcji. Oczywiście znamy go z jego poprzednich występów w Superlidze, gdzie przez trzy sezony z rzędu pokazywał, że jest regularnym strzelcem, który świetnie się czuje w polu karnym i ciężko pracuje dla całej drużyny – chwalił swojego nowego napastnika Solbakken


Na zdjęciu: Widzieć Kamila Wilczka w takich barwach to dla duńskich kibiców szokująca rzecz.

Fot. FCK.DK