Wiosna Bośniakowi nie służy

Ten obecny – podpisany 15 miesięcy temu, kiedy był jeszcze zawodnikiem Górnika Zabrze – wygasa mu z końcem bieżącego sezonu. Podpisywał go wówczas z wyprzedzeniem; miał obowiązywać od 1 lipca 2017. Sam zawodnik – a i działacze GieKSy także – liczyli na to, że wejdzie w życie już w ekstraklasie. Po negocjacjach między klubami – i 50-tysięcznym odstępnym – Armin Cerimagić ostatecznie wylądował przy Bukowej jeszcze zimą.

Dwa miesiące z głowy

Miał pomóc w walce o tę ekstraklasę, przeszkodą okazały się jednak związkowe przepisy. Nie mógł występować na boisku jednocześnie z Andreją Prokiciem. – A sprawa jego polskiego obywatelstwa się przeciągała – przypomina Bośniak. Jesienią minionego roku obaj panowie mogli się co najwyżej wymieniać w jedenastce. Kiedy zaś – niedawno – Serb polski paszport wreszcie otrzymał, „Ceri” akurat leczył uraz. Dopiero więc w minioną niedzielę – w potyczce z Bytovią – obaj równocześnie pojawili się w składzie GieKSy. Dla Cerimagicia był to pierwszy tegoroczny oficjalny występ, po wspomnianych kłopotach zdrowotnych. – To było naderwanie mięśnia łydki. Pierwotnie diagnoza była jednak inna, dopiero potem okazało się, że to jednak poważna sprawa. No i dwa miesiące z głowy… – wzdychał pomocnik katowiczan.

Za rzadko „pod grą”

Wydawało się, że preferowane przez Jacka Paszulewicza ustawienie z dwiema „dziesiątkami” to wymarzona taktyka dla dobrze wyszkolonego technicznie Bośniaka. W niedzielę nie pograł jednak zbyt długo… – Armin nie wszedł najlepiej w ten mecz. Generalnie brakowało nam kreowania w drugiej linii – szkoleniowiec GieKSy był mocno rozczarowany postawą drużyny. Bośniaka też – w przerwie zostawił go w szatni.. – Taka sytuacja nigdy nie jest przyjemna dla piłkarza, ale trzeba szanować każdą decyzję trenera. Też wydaje mi się, że mógł to być lepszy występ w moim wykonaniu. Ale… dramatu nie było – ocenia swoje 45 minut Cerimagić. – Próbowałem być pod grą, szukać piłki. Tyle że rzadko ją dostawałem – dorzuca, trochę na własne usprawiedliwienie.

Roszada w autokarze

Słowo „rzadko” ma tu istotne znaczenie; piłkarz z Bałkanów niewiele miał okazji, by przekonać sztab szkoleniowy do siebie i do… nowego kontraktu. – Na razie żadnej propozycji ze strony klubu jeszcze nie dostałem – mówi otwarcie. Co gorsza: Bośniak – o którego tak bardzo walczył poprzedni prezes, poprzedni dyrektor sportowy oraz ówczesny trener, Jerzy Brzęczek – szans na pokazanie się z dobrej strony będzie mieć coraz mniej. Do Olsztyna bowiem nie został zabrany – w jego miejsce wszedł do autokaru… Dawid Plizga, czyli kolejny zawodnik, który w tym roku nie zagrał jeszcze ani minuty w lidze.

 

Przypuszczalne składy

STOMIL: M. Leszczyński – Kubań, Baranowski, Sołowiej, Szywacz – Zając, Stromecki, Karankiewicz, Lech, Piotr Głowacki – Siemaszko.

GKS: Wierzbicki – Frańczak, Kamiński, Klemenz, Słaby – Poczobut – Błąd, Zejdler, Prokić, Słomka – Kędziora.