Wisła bez siedmiu piłkarzy na lidera

Z powodu urazów w sobotnim spotkaniu zabraknie Pawła Brożka, Rafała Boguskiego, Vukana Savićevicia, Jakuba Bartosza i Aleksandra Buksy. Sławomir Peszko nie może zagrać z powodu klauzuli w umowie między klubami, a Łukasz Burliga pauzuje za żółte kartki.

W takiej sytuacji trener Maciej Stolarczyk ma do dyspozycji bardzo wąskie gronom piłkarzy. – Mamy swoje problemy, ale tak się zdarza. Jesteśmy osłabieni w sensie mniejszych możliwości, jednaj liczę na wszystkich naszych piłkarzy. Dostaną szansę, by pokazać się z jak najlepszej strony – mówi Stolarczyk.

Trener Białej Gwiazdy zachowuje dobrą minę, ale kadra na mecz z Lechią będzie musiała być uzupełniona o juniorów. Tak było już w dwóch pierwszych meczach rundy wiosennej, a teraz te proporcje będą jeszcze bardziej zachwiane na korzyść młodzieży.

Nic dziwnego, że w takiej sytuacji Stolarczyk czeka na wzmocnienia. Najbliżej transferu jest Emmanuel Kumah, który przebywa w Krakowie na badaniach lekarskich. – Czekamy na formalności. To młody zawodnik z potencjałem, ale jego liczby nie stawiają go jeszcze jako zawodnika na określonym poziomie. Będziemy próbowali do maksimum skrócić czas adaptacji, jednak wiemy, że nie będzie to łatwe – mówi Stolarczyk o 19-latku z Ghany.

Testy medyczne w Krakowie przechodził już także Maks Juraj Czelić, ale badania musiały być powtórzone, bo pierwsze wyniki były niepokojące. Nie wiadomo też, czy Wiśle uda się sfinalizować transfer 28-letniego niemieckiego napastnika, Richarda Sukutu-Pasu. – Ma pewne walory, ale nie chciałbym mówić o tym zawodniku, bo kompetencje transferowe zostawiam Arkowi Głowackiemu – ucina trener Białej Gwiazdy.

Na debiut w zespole Wisły wciąż czeka Vukan Savićević. – Podczas treningu doznał niegroźnego urazu kolana i w przyszłym tygodniu powinien wrócić do treningów z zespołem. Na razie wciąż czekamy na zgodę lekarza – mówi Stolarczyk.

Co ważne, wiślacy nie muszą już myśleć o problemach klubu. Lutowe pensje wpłynęły na ich konta zgodnie z terminem. – Nastała w końcu normalność, a nawet w szatni pojawiły się owoce, więc są też witaminy – uśmiecha się Stolarczyk. – Tak to powinno wyglądać i mam nadzieję, że normalność zagości u nas na dłużej, dzięki czemu nadal będziemy mogli skupiać się tylko na piłce – dodaje.