Wisła Kraków. Pacjent nie czuje się dobrze

Bez patrzenia w kardiometr kibice Wisły Kraków widzą, że to jest stan przedzawałowy.


Stan pacjenta nie jest zadowalający. Lekarze (czytaj kibice Wisły Kraków) nie muszą patrzeć w kardiomonitor, żeby stwierdzić stan przedzawałowy. Dowody na trafność diagnozy są zapisane w tabeli I ligi. Trenerzy „Białej gwiazdy” świecą więc oczami, zastanawiając się jaką receptę wypisać, żeby znaleźć odpowiednie lekarstwo na dolegliwości nękające zespół, który awans do ekstraklasy ma wpisany w zakres obowiązków i tylko rywale zachowują się tak jakby o tym nie widzieli.

A mówiąc zupełnie serio. 17 punktów zdobytych w 11 kolejkach i bilans bramkowy 15:12 to dorobek, który wymaga szybkiej poprawy. Nic więc dziwnego, że reprezentacyjną przerwę w rozgrywkach sztab szkoleniowy skompletowany przez Jerzego Brzęczka zaczął od badań szybkościowych i wydolnościowych. Leszek Dyja, czyli trener przygotowania fizycznego w klubie 13-krotnego mistrza Polski, zaprosił zawodników do swojego królestwa.

Po intensywnej rozgrzewce rozpoczęły się indywidualne zmagania z fotokomórkami, a osiągane rezultaty w 30-metrowym sprincie oraz międzyczasy na 5 i 10 metrze, porównywane z wynikami testów sprzed sezonu, dały szkoleniowcowi odpowiedzi na pytania kto utrzymał dyspozycję, kto wykonał postęp, a kto musi mocniej popracować, żeby osiągnąć oczekiwane efekty.

Kompletny obraz formy

– Skorzystaliśmy z przerwy na potrzeby reprezentacji Polski, aby wykonać w klubie testy szybkościowe i wydolnościowe – potwierdził Leszek Dyja. – Otrzymane wyniki zestawimy z rezultatami z początku sezonu, zyskując w ten sposób kompletny obraz formy drużyny. W oparciu o te informacje zastosujemy odpowiednie środki treningowe mające przygotować drużynę do drugiej fazy rundy jesiennej.

Cztery razy nie

Brzmi obiecująco, ale stare piłkarskie powiedzenie mówi, że „badania nie grają”. Na boisko wybiegają konkretni zawodnicy i to ich umiejętności oraz możliwości decydują o tym czy zespół wygrywa czy nie, a w przypadku Wisły możemy powiedzieć „cztery razy – nie”, choć po remisem zakończonym meczu z Ruchem można powiedzieć, że passa porażek została przerwana.

– Szanujemy ten punkt, bo graliśmy z liderem i byliśmy przygotowani na trudny pojedynek – stwierdził Konrad Gruszkowski w wypowiedzi dla klubowych mediów. – Uważam, że w pierwszej połowie nasza gra wyglądała całkiem nieźle, mieliśmy swoje okazje, jednak zabrakło wyrachowania i skuteczności pod bramką przeciwnika. Mimo to objęliśmy prowadzenie, które utrzymaliśmy do przerwy i stosowaliśmy wysoki pressing, który przynosił efekty. Nie ma co ukrywać, że w drugiej połowie oddaliśmy nieco inicjatywę Ruchowi, który to wykorzystał i doprowadził do remisu.

Jak najlepiej wykorzystać treningi

21-letni obrońca Wisły ma powody do patrzenia na wynik przez różowe okulary, bo pierwszy raz w tym sezonie rozpoczął grę w wyjściowym składzie i walczył do ostatniego gwizdka sędziego.

– Każdy chciałby grać jak najwięcej, jednak na to trzeba sobie zapracować codzienną pracą – dodaje wychowanek Turbacza Mszana. – Ja na każdym treningu daję z siebie sto procent, by przekazać argument trenerowi, że warto na mnie postawić. Na meczu z chorzowianami też starałem się pokazać z jak najlepszej strony. Ostatecznie przerwaliśmy serię porażek i zdobyliśmy punkt.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus