Wisła Kraków. Zagadka na inaugurację

Nowy stoper „Białej gwiazdy” Souleymane Kone wyróżnia się nie tylko wzrostem.


W budowanej na rundę wiosenną przez Petera Hyballę drużynie Wisły Kraków jest kilka znaków zapytania, ale największą zagadką w przeddzień inauguracji rundy wiosennej jest Souleymane Kone. Środkowy obrońca z Wybrzeża Kości Słoniowej dopiero we wtorek wieczorem został zawodnikiem 13-krotnego mistrza Polski, a na pierwszym treningu ze swoim nowym zespołem pojawił się w czwartek.

Wszystko więc wskazuje na to, że pozyskany z belgijskiego KVC Westerlo 24-letni stoper w niedzielnym spotkaniu z Piastem Gliwice nie wybiegnie na murawę przy ulicy Reymonta w wyjściowej jedenastce „Białej gwiazdy”, ale i tak będzie piłkarzem, o którym będzie się głośno mówiło.

– Na pewno w oczy rzucają się moje warunki fizyczne – mówi zawodnik mierzący 192 centymetry. – Owszem jestem wysoki, ale to nie wszystkie moje atuty. Ważna jest dla mnie także gra w piłkę i radość, którą daje. Istotne są także: organizacja i pomoc kolegom. Lubię budowanie akcji i zaczynanie ich od obrony.

Jestem dobry w defensywie więc myślę, że trener, który zna moje atuty, wie najlepiej jak to wykorzystać z korzyścią dla drużyny i dla mnie. Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Na pewno problemem jest krótki czas mojego pobytu w zespole, bo każdy zawodnik potrzebuje tej chwili na adaptację w nowym klubie, w nowym środowisku, w nowej… temperaturze. Ale jestem już jakiś czas w świecie profesjonalnej piłki, bo sześć lat temu przeszedłem z juniorskiej drużyny ZSKA Sofia do Araratu Erwan, więc wiem jak to działa i nie jestem zaskoczony.

Do sezonu przygotowywałem się w moim poprzednim belgijskim klubie. Nie mam co prawda zbyt wielu występów za sobą, ale myślę, że jestem gotowy żeby zacząć, a znając trenera i jego metody treningowe jestem pewien, że szybko pociągnie mnie do góry.

Z szóstki na stopera

Przy okazji zawodnik, który z trenerem Hyballą współpracował w FC DAC Dunajska Streda, zdradził, że nie od razu został środkowym obrońcą.

– Wcześniej grałem w drugiej linii na pozycji numer sześć – dodaje wychowanek ASEC Mimosas Abidżan. – Ale później, pracując z różnymi trenerami, którzy szukali dla mnie najlepszego miejsca na boisku, zmieniałem pozycje. Dlatego zacząłem grać w obronie i jestem z tego zadowolony. Czasem mogę też pomóc drużynie bardziej z przodu, ale decyzja należy do trenera, do którego mam zaufanie, bo według mnie jest świetnym trenerem.

Plusów było więcej

– To co w nim szczególnie lubię to jego energia, którą przekazuje zawodnikom, klubowi i kibicom. Jest pracowitą osobą i jeśli chcesz pracować z nim jako zawodnik to zrobisz postęp. Dlatego gdy wysłał mi wiadomość, że chce mnie w drużynie ucieszyłem się. Byłem w Belgii. Zacząłem pytać o klub i zainteresował mnie.

Sprawdziłem też informacje w internecie i odpowiedziałem, że muszę porozmawiać o tym z agentem. Przedyskutowaliśmy wszystkie za i przeciw, a ponieważ plusów było więcej przyjąłem ofertę. Czuję się tu dobrze. Jestem zadowolony więc do dzieła – kończy Kone.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus