Wiślanie na dobrej drodze

15 zwycięstw, 1 remis i 1 porażka na półmetku rozgrywek o awans do III ligi.


Wiślanie Jaśkowice to nietypowy klub. Wizytówka mającej ponad tysiąc mieszkańców podkrakowskiej wioski mocno wpisała się w sportowy krajobraz regionu. W 2017 roku po barażowym boju, dzięki bramce Dawida Białka w 103. minucie dogrywki rewanżowego spotkania z Limanovią, jaśkowiczanie awansowali do III ligi, w której grali dwa sezony. O ich degradacji w 2019 roku zadecydował bilans z bezpośrednich spotkań z Podlasiem Biała Podlaska, bo obydwie drużyny uzbierały na mecie rozgrywek tyle samo punktów.

– Posmakowaliśmy jak smakuje gra na szczeblu międzywojewódzkim i chcemy na niego wrócić – mówi dyrektor sportowy klubu Janusz Morawski. – Jesteśmy na dobrej drodze, bo po rundzie jesiennej zajmujemy pierwsze miejsce w IV lidze małopolskiej i na półmetku mamy 9 punktów przewagi nad wiceliderem. Nie zadowalamy się jednak swoim dorobkiem, bo jesteśmy klubem walecznym i nie wyobrażamy sobie grania o nic. Nas zawsze interesuje granie o zwycięstwo. Reprezentujemy całą gminę Skawina i w Skawinie, choć od Jaśkowic oddalona jest około 30 kilometrów, mamy swoje boisko. Nie odcinamy się jednak od korzeni i cały czas powtarzamy, że my pochodzimy stamtąd i pokazaliśmy, że wiejski klub może konkurować z zespołami z wielkich miast. W poprzednim sezonie, jako jedyni w naszej lidze, wygraliśmy z maszerującą po awans Wieczysta, a w III lidze pokonaliśmy Motor Lublin. Stadion Miejski w Skawinie jest więc dla nas szczęśliwy, dobrze się tu czujemy i dlatego wierzymy, że w rundzie wiosennej tez będziemy na nim godnie reprezentować naszą wioskę i nasza gminę.

Efekt współpracy z kolegami

O tym, że Wiślanie są ambitni i zawsze mierzą wysoko świadczą też pozycje zajmowane po spadku z III ligi. W sezonie 2019/2020 Wiślanie uplasowali się na drugim miejscu IV ligi małopolskiej zachodniej, którą wygrali rok później, ale przegrali baraże z Unią Tarnów. Natomiast w minionych rozgrywkach ponownie dotarli do mety na drugiej pozycji.

– Do tego sezonu przystępowaliśmy ze świadomością, że po połączeniu dwóch grup IV ligi nie będzie już meczów barażowych o awans do III ligi, ale wiedzieliśmy też, że rywalizacja o mistrzostwo będzie się toczyła na wyższym poziomie – twierdzi najlepszy strzelec IV-ligowej jesieni 19-letni Jakub Seweryn. – Obawialiśmy się, jak wyglądać będzie ta nasza liga po reformie, ale okazało się, że radzimy sobie bardzo dobrze i nie ma co ukrywać, że teraz jesteśmy na najlepszej drodze, by uzyskać awans do III ligi. To jest nasz cel. Nasz bilans 15 zwycięstw, 1 remis i 1 porażka najlepiej świadczy o tym, że daliśmy sobie radę, a moje 13 bramek to efekt współpracy z kolegami z drużyny. Cieszę się, że mogę grać w takim towarzystwie i rozwijać swoje umiejętności. Solidnie przygotowujemy się do rundy rewanżowej i na pewno dołożymy wszelkich starań, żeby moje bramki pomogły zespołowi w awansie.

Sparingi z mocnymi rywalami

Drużyna zbudowana przez trenera Łukasza Skrzyńskiego ma mocne punkty nie tylko w ataku, o czym świadczy dorobek 50 goli, ale także w defensywie, która straciła jedynie 12 bramek. Ubiegłoroczne transfery zdały egzamin, bo: Tomasz Jaklik, Dominik Cholewa, Mateusz Krasuski czy Patryk Pischinger okazali się mocnymi punktami. Ponadto najlepszy strzelec poprzedniego sezonu, Nigeryjczyk Monsuru Adisa, który odszedł wprawdzie do Puszczy Niepołomice, ale się w niej nie przebił do I-ligowej kadry, wrócił do Wiślan na wypożyczenie i jesienią dorzucił 10 trafień.

– Trenujemy trzy razy w tygodniu na sztucznej murawie Hutnika i rozgrywamy co tydzień mecze sparingowe z mocnymi rywalami – mówi Łukasz Skrzyński. – Chcemy się mierzyć z lepszymi po to, żeby zobaczyć czego nam jeszcze brakuje. Na tę chwilę nie ma żadnych poważniejszych urazów, wszystko przebiega zgodnie z planem. Mamy przewagę dziewięciu punktów i rewanże z wiceliderem oraz trzecią drużyną w tabeli u siebie, ale licho nie śpi. Dmuchamy na zimne, w inaugurującym wiosnę meczu z Kalwarianką chcemy zdobyć komplet punktów i potem utrzymywać wysoką dyspozycję. Nie musimy się oglądać na rywali tylko patrzeć przede wszystkim na siebie. Wszystko jest w naszych nogach, rękach i głowach.

Kwestia przyjaźni kilku ludzi

Ważne jest także to, że Wiślanie Jaśkowice nie mają problemów finansowych.

– To kwestia przyjaźni kilku ludzi, którzy sami są sponsorami, a przy tym każdy z nich też szuka nowych sponsorów – dodaje Janusz Morawski. – To także zaangażowanie gminy, z którą bardzo dobrze nam się współpracuje. Dzięki temu możemy korzystać z obiektów miejskich. Próbujemy także wciągać do współpracy nowe firmy, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że bez odpowiedniej infrastruktury nie będzie to łatwe. Mamy jednak argument. Nowych partnerów może przyciągnąć projekt budowy klubowego obiektu. Plan jest konkretny. Dwa boiska pełnowymiarowe, jedno sztuczne, drugie trawiaste i orlik oraz trybuny na tysiąc osób, ale z możliwością poszerzenia.

Osobny budynek dla akademii i osobny dla centrum sportowo-rekreacyjnego, z siłownią i zapleczem gastronomicznym. W tym obiekcie wielofunkcyjnym chcemy też ulokować środowiskowy dom pomocy dorosłym ludziom z niepełnosprawnościami w bardzo zaawansowanym stadium, taki dzienny dom, w którym odbywałyby się różnego rodzaju zajęcia terapeutyczne. Liczymy, że uda się na to pozyskać dotacje, bo bez wsparcia środków ministerialnych ciężko będzie tę inwestycję zrealizować. Pozwolenie na budowę mamy, liczymy bardzo na zaangażowanie lokalnych polityków i chcemy, żeby ten obiekt powstał w ciągu dwóch-trzech lat.


Fot. facebook.com/wislaniejaskowice