Wreszcie czas Fabiana

Na zgrupowanie przed mundialem przyjechał po świetnym sezonie w Swansea, a niemal od początku przygotowań wiadomo było, że selekcjoner postawi na Wojciecha Szczęsnego. Zapytany o to podczas zgrupowania w Juracie Fabiański nie chciał wchodzić w szczegóły. – Nie jestem faworytem do gry? W sumie nie wiem, na jakiej podstawie pojawiają się takie opinie. Ja ze swej strony będę robił wszystko, by walczyć o swoją pozycję i tyle – mówił. Robił swoje, ale ze wszystkich stron musiał słyszeć, że faworytem jest Wojciech Szczęsny.

Jeden strzał

Nawałka twierdzi, że bramkarza wybrał dopiero na 3 dni przed meczem. – Miałem w tym wypadku bardzo duży pozytywny ból głowy. Mamy do dyspozycji dwóch fantastycznych bramkarzy, poziom rywalizacji był bardzo wysoki. Wybrałem Wojtka, a Łukaszowi chcę podziękować za bardzo profesjonalne podejście do tej sytuacji. Mam nadzieję, że jak najdłużej będzie ważnym zawodnikiem tej reprezentacji, bo jego doświadczenie jest bezcenne. Ale uważam, że mój wybór był słuszny – mówi selekcjoner. Taka jest jego ocena, ale Szczęsny nie zaliczy tego turnieju do udanych.
W meczach z Senegalem i Kolumbią wpuścił pięć bramek i jest na jednym z ostatnich miejsc w klasyfikacji bramkarzy pod względem obronionych sytuacji. Według oficjalnych statystyk – w tych dwóch spotkaniach rywale strzelali na naszą bramkę sześć razy, a więc Szczęsny obronił tylko jedno uderzenie. Skuteczność na poziomie 16,7% nie jest powodem do dumy. Gorszy w tej statystyce jest tylko bramkarz reprezentacji Hiszpanii. David De Gea w dwóch pierwszych meczach puścił 5 goli, a nie złapał żadnego strzału. Pierwszą skuteczną interwencję – według statystyk – zaliczył dopiero w spotkaniu z Maroko (obronił jeden strzał z trzech).

W cieniu Boruca

Szczęsny nie był na mundialu taką ostoją biało-czerwonych jaką był Artur Boruc podczas mistrzostw świata w Niemczech. W 2006 to głównie dzięki niemu tak długo utrzymywał się bezbramkowy remis z gospodarzami turnieju. Bramkarz Celtiku bronił w spotkaniu z Niemcami w nieprawdopodobnych sytuacjach, na nowo definiując swoją legendę. O bramkarzu Juventusu niestety nie można tego napisać, to nie jest jego turniej. W meczu z Senegalem był współwinny utraty drugiego gola. W meczu z Kolumbią znów nie był ostoją. Przy pierwszym golu – nie złapał piłki dośrodkowanej tuż pod bramkę. Pozostałe dwa gole zostały strzelone po sytuacjach sam na sam i choć trudno tu obwiniać bramkarza, zresztą Szczęsny zachował się zgodnie z bramkarską szkołą, to po prostu brakło szczęścia. Tego czegoś, co czasem przylepiało się choćby do Boruca. Gdy wyrastał przed rywalami, ci praktycznie nie widzieli bramki.
– Nikt z nas nie spodziewał się, że te mistrzostwa będą dla nas tak wyglądać. Jechaliśmy z nadziejami, że uda się coś zrobić – mówi Szczęsny. – Już po pierwszym meczu byliśmy w szoku i towarzyszyło nam uczucie niedosytu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że powinniśmy coś ugrać. A z Kolumbią moglibyśmy zagrać jeszcze kilka spotkań i pewnie wszystkie byśmy przegrali – dodaje. Oczywiście te porażki to nie jego wina, bo fatalnie grał cały zespół, w drugiej połowie meczu z Kolumbią Szczęsny nie mógł liczyć na wsparcie kolegów. Ale przecież w przeszłości za wieloma wielkimi meczami biał0-czerwonych stała heroiczna postawa bramkarza. W Rosji nie mogliśmy na to liczyć.

Znów o honor

– Na tym turnieju nam nie poszło, ale trzeba się podnieść i walczyć o awans do kolejnych mistrzostw Europy. Szkoda, bo przez 4 lata robiliśmy super robotę, przyzwyczailiśmy kibiców do fajnych momentów, a teraz zawiedliśmy siebie i wszystkich dookoła – mówi Szczęsny.

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

Teraz czas na Łukasza Fabiańskiego, który ma bronić w meczu z Japonią. Dla niego to drugi mundial, ale w 2006 mógł tylko przyglądać się popisom Boruca. I wtedy Polacy w ostatniej kolejce również grali tylko o honor. – Jestem drugi raz w takiej sytuacji, że trzeci mecz to już tylko pożegnanie. Każdy z nas liczył, że atmosfera związana z tym spotkaniem będzie zupełnie inna. Wszyscy jesteśmy tym turniejem rozczarowani, a niedosyt jest ogromny. Mecz z Japonią traktujemy jak okazję, by dać naszym kibicom choć odrobinę radości. Aby mieli, jeśli to w ogóle możliwe, jakiekolwiek wspomnienia związane z tym turniejem – mówi.

Skończy z kadrą?

Pojawiły się plotki, że bramkarz Swansea ma dość udowadniania w reprezentacji swoich umiejętności i będzie chciał zrezygnować z występów w kadrze. Ta frustracja nie bierze się znikąd. Fabiański w kwalifikacjach notuje świetne mecze, a gdy wreszcie przychodzi duża impreza (EURO 2016 i obecny mundial), siada na ławce rezerwowych. Ale na temat przyszłości nie chce rozmawiać. Teraz skupia się na meczu z Japonią. – Nasi najbliżsi rywale mają w składzie kilku naprawdę klasowych zawodników. Grają regularnie w silnych ligach europejskich, są wiodącymi postaciami w mocnych klubach – Shinji Kagawa, Shinji Okazaki, czy Keisuke Honda, który ma bogatą przeszłość w europejskich klubach i wciąż jest mocnym silnym punktem tej reprezentacji. Poza tym Japończycy są silni jako całość – w dwóch pierwszych meczach pokazali, że ciężko pracują i są bardzo mobilni – opisuje.

– Mają bardzo stabilny skład, dla wielu piłkarzy to ich drugi lub trzeci mundial. W obu dotychczasowych meczów zaprezentowali się bardzo korzystnie. Potwierdzili atuty typowe dla piłki azjatyckiej – są dobrze wyszkoleni, sprawnie operują podaniem, bardzo ruchliwi, a do tego konsekwentni w obronie – wylicza szef banku informacji reprezentacji Polski, Hubert Małowiejski. A na Fabiańskim największe wrażenie na mistrzostwach zrobiła jak na razie reprezentacja Chorwacji. – Świetnie wyglądają pod każdym względem. A jeśli miałbym wyróżnić jednego piłkarza, to na obecną chwilę postawiłbym na Lukę Modricia. Robi na mnie ogromne wrażenie – dodaje Fabiański. Oby w czwartek kibicom z całego świat w oko wpadł też jakiś Polak, bo tylko tyle możemy po sobie zostawić.