Wstrząs dwuminutowy

Częstochowianie ponieśli pierwszą wiosenną porażkę, przekonując się o efekcie nowej miotły, który pozytywnie wpłynął na plasujących się dotąd w strefie spadkowej rywali.



Dobiegła końca świetna seria Skry, która po wznowieniu rozgrywek nie poniosła porażki i zdobyła najwięcej (10) punktów. Dla kontrastu, Znicz zdobył… najmniej, ale w niedzielne południe to on był górą po meczu, w którym nie brakowało emocji, zwrotów akcji i kontrowersji.

Sędzia to też człowiek


Częstochowianie dwukrotnie – gdy lista strzelców nie była jeszcze otwarta oraz gdy była już zamknięta – domagali się rzutu karnego po zagraniach pruszkowskich defensorów ręką. – Błędy sędziowskie na pewno były, ale mimo wszystko nie powinniśmy się nimi zajmować. Sędzia też jest człowiekiem i robi pomyłki, tak jak my piłkarze. Skupmy się na tym, co mamy do wykonania. W niektórych sytuacjach powinniśmy zachować się lepiej. Teraz przed nami mecz z Gryfem, tak samo trudny i ważny, jak z Widzewem czy innym rywalem – mówił [Daniel Rumin], napastnik Skry, która w I połowie objęła prowadzenie. Piotr Nocoń odebrał piłkę Marcinowi Rackiewiczowi, Adrian Olejnik uruchomił Dawida Wolnego, a ten z zimną krwią strzelił gola nr 7 w tym sezonie.


Raz i dwa


Wszystko, co najważniejsze w tym meczu, wydarzyło się między 59 a 61 minutą. Znicz zdobył dwie bramki. Dariusz Zjawiński z klasą adekwatną do swojego doświadczenia wywalczył sobie pozycję w polu karnym po dograniu Pawła Moskwika i uderzył płasko tak, że Mateusz Kos zdołał co prawda sięgnąć piłki, ale utracie gola nie zapobiegł. Tuż po wznowieniu gry „setkę” mieli częstochowianie – Kamil Zalewski posłał długie podanie do Bartosza Olszewskiego, ten posłał futbolówkę obok Piotra Misztala, ale też obok bramki. W odpowiedzi zaatakowali pruszkowianie – Patryk Czarnowski głową zwieńczył klasowe dośrodkowanie Petera Drobniaka. Goście szukali wyrównania, nawet w doliczonym czasie gry w dogodnej pozycji przestrzelił Mariusz Holik, ale pierwszej od marca porażki uniknąć nie zdołali.

Pomógł im Raków


Drużyna spod Warszawy odniosła z kolei pierwsze od marca zwycięstwo i mogła mówić o efekcie nowej miotły. Po środowej porażce w Łęcznej rozstano się z Piotrem Mosórem, który publicznie powiedział, że zespołowi brakuje wartościowych rezerwowych. „Jego wypowiedź podczas konferencji pomeczowej nie pozostawiła złudzeń co do jego postawy względem drużyny żółto-czerwonych. Brak wsparcia od trenera w krytycznym momencie w lidze nie wróży sukcesu” – oświadczył klub, a stery przejął dotychczasowy II trener, Artur Węska.
Odnotujmy, że mecz ten decyzją zarządu Znicza odbył się bez udziału publiczności. W internecie transmisję przeprowadziła Skra, wcześniej organizując zbiórkę funduszy na ten cel. Zbiórkę zamknął – uwaga, uwaga – Raków, przekazując uboższemu sąsiadowi na ten cel 1000 złotych. Brawo!

Znicz Pruszków – Skra Częstochowa 2:1 (0:1)

0:1 – Wolny, 31 min,
1:1 – Zjawiński, 59 min,
2:1 – Czarnowski, 61 min (głową)

ZNICZ: Misztal – Bochenek, Rybak, Pyrka (83. Kociszewski), Drobniak – Rackiewicz, Machalski, Nowicki (70. Skibko), Moskwik, Czarnowski (76. Szymański) – Zjawiński (90+4. Tabara). [Trener] Artur WĘSKA.


SKRA: Kos – Napora, Holik, Mesjasz, Gołębiowski – Zalewski (82. Rogala), Olejnik – Kieca (45+2. Olszewski), Nocoń, Niedbała (60. Andrzejczak) – Wolny (62. Rumin). Trener Paweł ŚCIEBURA.
Sędziował Paweł Kukla (Kraków). Mecz bez udziału publiczności.
Żółte kartki: Machalski, Rybak, Nowicki, Szymański, Moskwik, Zjawiński, Misztal – Olejnik, Olszewski, Mesjasz.