Wszystko zależy od nich

Wygrana ze Śląskiem sprawia, że Piast na trzy kolejki przed końcem sezonu jest w dobrej sytuacji w walce o podium i europejskie puchary. Przed decydującymi meczami mistrz Polski musi popracować nad skutecznością.


Po przegranych meczach z Lechem i Lechią trener Waldemar Fornalik zwracał uwagę, że w zespole zawodzi skuteczność, bo okazji nie brakowało, ale bramek mistrz Polski nie strzelał. W zremisowanym spotkaniu z Legią już okazji tak wiele nie było. W niedzielnym meczu ze Śląskiem znów gliwiczanie zaprezentowali ofensywniejsze oblicze, ale… ponownie razili nieskutecznością.

Główka lepiej niż nogą?

Zespół uratował Piotr Parzyszek, który dał naoczną lekcję, jak wykańczać dośrodkowania głową. Podręcznikowy gol dał trzy punkty, ale sam napastnik nie był do końca zadowolony, bo choć na swoim koncie ma 11 goli w tym sezonie, to mógł mieć ich zdecydowanie więcej.

– Cieszy taki dorobek, ale nie raz powtarzałem, że odrobina szczęścia, odrobina spokoju i koncentracji, to na swoim koncie miałbym teraz nie jedenaście, a z piętnaście bramek. Na pewno dobrze, że to trafienie dało zwycięstwo, ale mogło być jeszcze lepiej.

W drugiej połowie miałem świetną okazję, ale chciałem za szybko strzelać i nie trafiłem w piłkę. Można było szybciej zamknąć mecz ze Śląskiem – mówił po spotkaniu Piotr Parzyszek, który zdawał sobie sprawę, że Śląsk wysoko zawiesił poprzeczkę.

– Trudny to był mecz. W tym sezonie wcześniej graliśmy dwa razy i w tych spotkaniach, to my im wysoko zawiesiliśmy poprzeczkę, a oni wygrali wtedy te mecze. Teraz w tym najważniejszym spotkaniu było odwrotnie – dodał snajper gliwiczan.

Wykończenie do poprawki

Może i wyświechtane hasło o „zamknięciu meczu” było powtarzane przez niemal wszystkich członków gliwickiej drużyny. – Szkoda, że nie udało nam się wcześniej zdobyć drugiej bramki, bo byłoby spokojniej w końcówce – mówił trener Waldemar Fornalik, który z pewnością będzie miał kilka uwag do swoich zawodników. M.in. do Sebastiana Milewskiego, który w meczu ze Śląskiem zmarnował dwie kapitalne okazje.

Najpierw nie trafił w z kilku metrów, a w drugiej połowie przegrał pojedynek z bramkarzem Śląska. Inni koledzy też mieli swoje sytuacje. Sporo „wiatru” robił Kristopher Vida, ale brakowało wykończenia.

– Bardzo dobrze czułem się na boisku, a gra sprawiała mi przyjemność. Mogłem mieć nawet dwie asysty, bo dwukrotnie podawałem do Sebastiana Milewskiego, który znalazł się w dogodnej pozycji, ale niestety nie trafił do siatki. Rozmawialiśmy o tym po meczu – stwierdził Węgier, który zaliczył najlepszy mecz w barwach Piasta.


Czytaj jeszcze: Wyszarpane zwycięstwo w meczu o medal


– To był pierwszy raz, kiedy podobało mi się to, co pokazywałem na boisku. Starałem się być aktywny zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Próbowałem kreować kolegom sytuacje do strzałów na bramkę, ale też sam miałem ze dwie okazje do wpisania się na listę strzelców.

Szkoda, że to mi się nie udało, bo w jednej akcji byłem naprawdę bardzo blisko. Najważniejsze są jednak trzy punkty. A co do mojego gola, to jestem pewny, że wkrótce przyjdzie! – zapewniał piłkarz w rozmowie ze stroną internetową piast-gliiwce.eu.

Jeszcze trzy finały

Cenne trzy punkty ze Śląskiem sprawiają, że Piast jest w dobrej sytuacji w walce o podium. Gliwiczanie mają cztery punkty przewagi nad Śląskiem, a właściwie to wrocławianie muszę odrobić pięć oczek, bo po 30. Kolejce Piast był wyżej. Z tego samego punktu minimalny handicap gliwiczanie mają nad Lechem. Jeśli śląski zespół będzie punktował tak samo, jak poznaniacy, to zakończy rozgrywki wyżej.

Zespół trenera Waldemara Fornalika w niedzielę znów u siebie zagra z Jagiellonią, która traci nadzieje na europejskie puchary. W ostatnim tygodniu ligi Piasta czeka wyjazd do Szczecina i zakończenie sezonu przy Okrzei z Cracovią.

Na zdjęciu: Mistrzowie Polski na dobrej drodze do pucharów. Aby je wywalczyć trzeba poprawić skuteczność.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus