Wydarzenie kolejki. Falstart na początek

Nie tak wyobrażał sobie swój drugi debiut w roli szkoleniowca Lecha Poznań Maciej Skorża. Doświadczony trener nie miał zamiaru ukrywać rozczarowania.


Sama porażka z Rakowem Częstochowa powodem do wstydu nie jest, w końcu mówimy o zespole z obecnego polskiego topu, jednak po przyjściu nowego szkoleniowca „z nazwiskiem” wszyscy oczekiwali nieco lepszej postawy Lecha. [Maciej Skorża], choć był już „przyklepany”, nie poprowadził drużyny we wcześniejszym meczu z Legią Warszawa, więc zyskał kilka dodatkowych dni na przygotowanie piłkarzy do swojego debiutu.

Kontrola i dominacja

– To był niezwykle trudny mecz i ogromne rozczarowanie z naszej strony. Nie tak wyobrażaliśmy sobie nasze pierwsze spotkanie – mówił trener Skorża po przegranej 1:3. Defensywa „Kolejorza” – która po raz drugi z rzędu zagrała w ustawieniu z trzema środkowymi obrońcami, co świetnie zneutralizowało atuty Legii – nie radziła sobie najlepiej z krzepkimi częstochowianami, a to pozostawia Skorży wyraźne pole do poprawy.

Nie od dziś natomiast wiadomo, że najlepszą metodą obrony jest… atak i 49-latek z Radomia zdaje się być poplecznikiem takiego podejścia. – Chciałbym, żebyśmy przeciwko Lechii od pierwszej minuty kontrolowali spotkanie i dominowali na boisku. I żebyśmy o tej pierwszej części meczu z Rakowem szybko zapomnieli – przyznał nowy szkoleniowiec poznaniaków.

– Najgorsze jest jednak to, że to nie Raków grał tak dobrze, tylko my sami robiliśmy sobie krzywdę, przegrywając pojedynki i spóźniając się z reakcją w niektórych sytuacjach – analizował z kolei bramkarz Lecha [Mickey van der Hart], który w meczu z klubem spod Jasnej Góry rozegrał swoje 50. spotkanie w barwach „Kolejorza”. Mały jubileusz nie był zbyt udany, Holender zresztą sam przyznał, że nie do zaakceptowania jest stracenie dwóch goli po stałych fragmentach gry.

Garść statystyk

Nad tym aspektem Skorża także może popracować. Lech po stałych fragmentach stracił 14 z 33 goli, co daje 42,42 procenta wszystkich straconych bramek. W liczbie takich goli gorsi od poznaniaków są jedynie gracze Wisły Kraków, Jagiellonii Białystok, Stali Mielec oraz Podbeskidzia.

Nieco lepiej to wygląda, jeśli chodzi o wspomniany procent, bo ten akurat plasuje Lecha w środku stawki – procentowo po stałych fragmentach więcej traci np. Legia, bo 45,83 procenta. „Kolejorz” 5 goli stracił po karnych, 7 po rożnych, 1 po wolnym (dośrodkowanie), 1 po aucie i żadnego po strzale bezpośrednio z rzutu rożnego.

W debiucie Skorży Lech przebiegł więcej kilometrów niż wynika to z jego średniej (113,57 km przy 112,45 km), ale za to wykonał znacznie mniej sprintów, które dla wielu ekspertów są istotniejszym czynnikiem w ocenie formy dnia danego zespołu – bo było ich 79, gdzie „Kolejorz” jest pod tym względem trzeci w lidze (105), a najgorszy Piast Gliwice sprintuje średnio 78 razy na spotkanie.

Znany scenariusz

W ramach czystej ciekawostki można przypomnieć, jak Skorża zaczynał w Lechu podczas jego pierwszej przygody w stolicy Wielkopolski, jesienią 2014 roku. Wtedy, obejmując drużynę w 8. kolejce, przegrał na wyjeździe z Jagiellonią prowadzoną przez Michała Probierza 0:1. Potem jednak przyszła wysoka wygrana 6:2 z Zawiszą Bydgoszcz i seria (łącznie) 9 kolejnych meczów bez porażki, zakończona po ponad dwóch miesiącach w Gliwicach. Dzisiaj okaże się, czy Lech wybierze realizację scenariusza podobnego do tego sprzed blisko 7 lat.


Fot. lechpoznan.pl