Xabi zakasał rękawy

Fatalny początek sezonu Bayeru Leverkusen zaczyna zamazywać się w pamięci. Xabi Alonso stara się robić porządki, a jedna wiadomość ucieszyła całe Niemcy.


Po całkiem udanym sezonie bieżące rozgrywki trener Gerardo Seoane rozpoczął z impetem. Od 6 porażek i 1 wygranej. Gra zespołu załamała się, liderzy schowali gdzieś w gąszczu stadionowych korytarzy, a międzynarodowa szatnia nie pomagała w komunikacji kryzysowej. Szwajcar przypłacił to wszystko posadą, a szefostwo postawiło na spory eksperyment, jakim było zatrudnienie Xabiego Alonso.

Nie zmydliło oczu

Decyzja była głośna. W końcu piłkarzem Hiszpan był nie byle jakim, sukcesy osiągał w Liverpoolu, Realu Madryt i Bayernie, praktykował pod najlepszymi szkoleniowcami. Do Leverkusen przychodził jednak tylko po średnim okresie trenowania rezerw Realu Sociedad, nigdy wcześniej nie prowadząc samodzielnie seniorskiego zespołu. Bayer ma oczywiście wielki potencjał i świetnych piłkarzy, ale klocki trzeba było poukładać na nowo i to jeszcze zerkając na strefę spadkową. Debiutanckie zwycięstwo Alonso 4:0 nad Schalke nie mogło zamydlić oczu. Raz, że B04 zagrał mimo wszystko nijako. Dwa, że rywalem był najgorszy zespół Bundesligi. Efekty szybko było widać, bo „Die Werkself” nie wygrali następnie żadnego z 6 spotkań, ulegając m.in. 1:5 Eintrachtowi Frankfurt czy 0:3 Porto.

Alonso potrzebował czasu na okrzepnięcie i to zaczęło dawać wyniki. Rok 2022 skończył bowiem trzema zwycięstwami, w tym zmiażdżeniem skrupulatnego do tej pory Unionu Berlin 5:0. Pierwsze spotkanie nowego roku było zaś mocno prestiżowe, bo w derbach Nadrenii gracze Bayeru zagrali w Moenchengladbach i pokonali Borussię 3:2. Lokalny rywal został pokonany szósty raz z rzędu, a głosy, że dla Gladbach prawdziwymi derbami są te z Kolonią, raczej się nie pojawiały. Kolonię bowiem Alonso ograł jeszcze w listopadzie. Wydaje się, że pomysł Hiszpana zaczyna działać, choć oczywiście jeszcze wiele należy poprawić, co alarmują niemieckie media.

Zatrważająca liczba

Leverkusen wyśmienicie gra z kontry, w końcu to najszybsza drużyna Bundesligi. W spotkaniu z Gladbach lekkość i dynamika były niszczące dla rywala, który wykazywał się wyjątkową niefrasobliwością. Jednakże Bayer prowadził już 3:0, a mimo tego w końcówce lekko zadrżał o wynik. Dlaczego? Ano dlatego, że od 80 minuty coś w „Die Werkself” siadło. Borussia przejęła inicjatywę, a gracze z Leverkusen stracili całą swoją żywiołowość. Oprócz tego przez cały mecz kulało to, jak piłkarze Alonso – znanego niegdyś z wybitnych podań – wyprowadzają piłkę od bramki. Liczba prostych błędów była zatrważająca.

– Musimy o tym mówić wprost. Tym razem się udało, ale gdybyśmy grali kilka minut dłużej, mogłoby się skończyć inaczej – grzmiał zirytowany bramkarz Lukas Hradecky. Sam Alonso przyznał, że… trochę się bał wyrównania, ale podkreślił, że to dla niego cenna lekcja.

Hiszpanowi w uzyskaniu stabilizacji gry może pomóc wracający po kontuzji Florian Wirtz. Urodzony w 2003 niemiecki supertalent był wiodącą postacią Leverkusen aż do momentu zerwania więzadeł, co nastąpiło w marcu zeszłego roku. Początkowo wierzono, że piłkarz wróci do gry w okolicach września, ale nie udało się i pomocnik stracił mundial. Z Gladbach otrzymał swój pierwszy kwadrans po wielomiesięcznej przerwie, a liczba minut będzie na pewno wzrastać. Może właśnie Wirtz będzie tym elementem, który przejmie na siebie ciężar mentalnego przodownictwa i pomoże Bayerowi zawalczyć o ponowny udział w Lidze Mistrzów.

– Mamy w zespole jakość i musimy ją wykorzystać – powiedział Alonso, którego zespół podejmie dzisiaj walczące o utrzymanie Bochum. O grę z kontry będzie jednak zdecydowanie trudniej…


Na zdjęciu: Bayer Leverkusen pod wodzą Xabiego Alonso odniósł czwarte ligowe zwycięstwo z rzędu.
Fot. Press Focus