Z drugiej strony. „Lewy” wciąż zadziwia

I pewnie ten rekord „Lewy” wyśrubuje jeszcze bardziej, bo przecież będzie wielkim faworytem do zwycięstwa i w tym roku. Czy tak się stanie, przekonamy się 31 grudnia, kiedy policzone zostaną wszystkie głosy naszych czytelników i poznamy laureata w 2018 roku.

W przeddzień ogłoszenia naszego plebiscytu na Piłkarza Roku Robert Lewandowski przypomniał o sobie z mocnym przytupem, strzelając Benfice Lizbona dwie bramki i zapewniając – wraz z pozostałymi kolegami oczywiście – Bayernowi wygraną 5:1 i awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Był to świetny mecz w jego wykonaniu i niemieckie media nie miały wątpliwości, że to piłkarz światowego formatu. Jakże miła odmiana po mocnej ostatnio krytyce i wskazywaniu, że nie gra tak, jak się tego oczekuje.

O tym, że „Lewy” jest wybitnym piłkarzem świadczą też jego statystyki. Po dwóch bramkach we wtorek został samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców trwających rozgrywek Ligi Mistrzów, mając już ich na koncie 6. Awansował też w klasyfikacji wszech czasów, w której po meczu z Benficą z dorobkiem 51 goli wyprzedził Francuza Thierry’ego Henry’ego. A jeszcze w tym sezonie może wskoczyć wyżej. Wyprzedzający go będący już na emeryturze Holender Ruud van Nistelrooy ma 56 goli. Czwarty Francuz, wciąż grający w Realu Madryt, Karim Benzema 59.

To nie koniec zadziwiających osiągnięć pana Roberta. Został bowiem nie tylko siódmym zawodnikiem w historii, który przekroczył granicę 50 trafień w najbardziej elitarnych klubowych rozgrywkach. Dokonał tego już w 77. spotkaniu. Szybciej tę granicę osiągali jedynie wspomniany van Nistelrooy, który potrzebował 62 meczów i Lionel Messi (66).

Nie można jednak przecież wykluczyć, że mimo tych osiągnięć w Bayernie wielu głosujących w naszym plebiscycie będzie miało żal do Lewandowskiego, że w tym roku prezentował niespotykaną wcześniej niemoc w reprezentacji narodowej. Wyrazem tego są 642 minuty spędzone na boisku bez żadnego gola… Nie zapomną też bardzo nieudanego występu na rosyjskim mundialu, za co jemu jako kapitanowi biało-czerwonych też się oberwało.

Do niedawna „Lewy” był po prostu ikoną polskiego futbolu, bez którego nikt nie był w stanie wyobrazić sobie naszej reprezentacji. Doszło jednak do tego, że po ostatnim w tym roku spotkaniu, w Lidze Narodów z Portugalią, w wielu komentarzach padły słowa zadziwiające. Przyczyny dobrego występu w Guimaraes drużyny Jerzego Brzęczka, zakończonego remisem 1:1, widziano bowiem między innymi w tym, że Robert Lewandowski… w nim nie grał!

Bądźmy jednak szczerzy – wszyscy liczymy i mocno w to wierzymy, że tak jak „Lewy” potrafi się przełamać w Bayernie, tak samo uczyni to w reprezentacji. Bo że piłkarzem jest znakomitym, nie musi udowadniać – o tym wszyscy wiemy. I pewnie znajdzie to wyraz w 52. plebiscycie „Sportu” na Piłkarza Roku.
Zapraszam więc do głosowania!