Z ukosa. Pali się…

Sześć porażek z rzędu może świadczyć o tym, że szkoleniowiec nie ma już żadnych argumentów, by ugasić pożar. Bo że Reymonta pali się, wiedzą wszyscy. Mam nadzieję, że dotarło to także do pełniącego obowiązki prezesa klubu, Piotra Obidzińskiego. Żarty naprawdę się już skończyły, zaś strach ma – serio – wielkie oczy.

Nie piszę tego po to, by wywołać panikę w krakowskim klubie, ale fakty są brutalne w swojej wymowie. „Biała gwiazda” w poniedziałek przegrała z Rakowem Częstochowa szósty mecz z rzędu. Jakby tego było mało, gol strzelony przez Tomasza Petraszka był dziesiątym w bieżących rozgrywkach, który podopieczni Macieja Stolarczyka stracili po strzale głową.

Nie wystawia to najlepszego świadectwa bramkarzowi i obrońcom Wisły. Zresztą o czym dyskutować, skoro nawet ostatnia w tabeli Arka Gdynia straciła mniej bramek od ekipy spod Wawelu, a tyle samo tylko ŁKS Łódź. Nikt nie ma bardziej dziurawej defensywy w ekstraklasie.

Po ostatnim meczu trener Maciej Stolarczyk nie krył żalu do arbitrów, przyznając jednocześnie, że był to słaby spektakl piłkarski. – Spotkanie nie było wielkim widowiskiem – powiedział. – Według mnie był to mecz na remis i takim rezultatem powinien on się skończyć, bo bramka jaką straciliśmy, padła po rzucie wolnym, ale według mojej oceny nie było faulu. To dla mnie ewidentny błąd, tym bardziej, że jest system VAR. To dla nas trudny moment, ale musimy być silni.

Czy i kto może rzucić Wiśle koło ratunkowe? Z tymi kołami ratunkowymi – na miejscu ludzi związanych z krakowskim klubem – w tej chwili nie wiązałbym zbyt dużych nadziei. A propos – przypomniała mi się scena z egzaminu z doktryn politycznych, który zdawałem w towarzystwie pięciu koleżanek. Uwielbiający „pastwić się” nad studentami doc dr hab. Andrzej Wójtowicz zawahał się, czy jednej z odpytywanych zaliczyć egzamin, czy też ją oblać. Nadzieja pojawiła się w jej sercu, gdy usłyszała z jego ust: „Rzucę pani koło ratunkowe w postaci dodatkowego pytania”. Kiedy skończył pytanie, nie miałem wątpliwości, że jest to kamień młyński, nie żadne koło ratunkowe. Po mniej więcej minucie ciszy docent powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach: „Tonie pani, już widzę nad wodą tylko rękę”. Wisła jest w podobnej sytuacji…

Nie widzę cudownego lekarstwa, które uzdrowi „Białą gwiazdę” w ciągu kilku dni. Nie mam jednak wątpliwości, że drużyna musi przeżyć wstrząs, by doznać „oczyszczenia” i zejść ze ścieżki klęsk. Na razie w atmosferze, jaka teraz panuje na Reymonta, tylko wytrawny przedsiębiorca pogrzebowy może czuć się jak u siebie w domu.