Z wiarą i zaangażowaniem

Niezależnie od tego, na kogo postawi Marcin Lijewski, jego debiut w roli selekcjonera powinien być udany.


Dziś o 18.00 zabrzmi pierwszy gwizdek w meczu Włochy – Polska, w ramach eliminacji przyszłorocznych mistrzostw Europy. Dla Marcina Lijewskiego będzie on miał szczególne znaczenie. Jeden z najlepszych zawodników w historii polskiego szczypiorniaka zadebiutuje bowiem jako selekcjoner.

– Właśnie spełnia się moje marzenie, bo odkąd zostałem trenerem, chciałem odpowiadać za losy drużyny narodowej – mówił w dniu nominacji „Szeryf”. Od razu jednak dodał, że będzie robił wszystko, aby przywrócić dawny blask reprezentacji, bo 15. pozycja, jaką zajęła na ostatnich mistrzostwach świata, zdecydowanie nie przystoi biało-czerwonym. Tą opinią niejako podsumował 4-letnią kadencję Patryka Rombla, którego – nie licząc dwóch marcowych spotkań z Francją pod wodzą Bartosza Jureckiego – został następcą.

Inaczej w defensywie

– Będę dążył do tego, aby ta drużyna wypracowała własny styl. Zależy mi na twardej obronie, szybkim kontrataku i dobrym ataku pozycyjnym – uśmiechnął się Lijewski, bo wiedział, że wypowiadając to zdanie Ameryki nie odkrywa. Nie od dziś przecież wiadomo, że każdemu trenerowi, niekoniecznie reprezentacji, właśnie na takim stylu zależy. Próby jego wypracowania nowy selekcjoner podjął się natychmiast. Wiedział jednak, że nie będzie miał wiele czasu, bo swych wybrańców miał do dyspozycji raptem przez 2 dni „zgrupowanka” – jak sam to określił – w Pruszkowie. Lijewski zapowiedział, że będzie chciał zmienić system obronny i pierwsze kroki ku temu już poczynił.

– Będziemy bliżej siebie, będziemy agresywniejsi, będziemy atakować, a nie czekać na rywali. Środek chcemy zacieśnić i zostawić trochę więcej miejsca na skrzydłach, czyli tam, gdzie nasi bramkarze czują się dobrze – wyjaśnił obrotowy Maciej Gębala, na którego barkach, po rezygnacji z występów w biało-czerwonej koszulce jego brata Tomasza, spoczywać będzie kierowanie obroną.

Zawodnik SC DHfK Lipsk będzie miał dziś okazję do spotkania z Domenico Ebnera, bramkarza, który od przyszłego sezonu będzie jego kolegą klubowym, gdyż kończy mu się kontrakt w Hannoverze. – Niedawno graliśmy przeciwko sobie i udowodnił, że jest w wysokiej dyspozycji – podkreślił Gębala.

– Włosi prezentują trochę styl niemiecki; grają bardzo agresywnie w obronie, dużo skupiają się na grze jeden na jednego. Mają dobrego obrotowego Andreę Parasiniego, który często biega do kontry.

Uwaga na kapitana

I właśnie na Parasiniego biało-czerwoni powinni dziś zwrócić szczególną uwagę. To kapitan zespołu, który dziś w narodowych barwach wystąpi po raz 90., a w październikowym meczu rozegranym w katowickim „Spodku” (30:23) był trudny do powstrzymania, zdobywając 8 bramek, a lepszym (9) dorobkiem mógł się pochwalić jedynie Arkadiusz Moryto. Passariniemu ma być zgotowana owacja na stojąco, bo Vigevano, gdzie rozegra się walka o punkty w eliminacjach Euro, to jego rodzinne miasto.

– Andrei bardzo zależało na grze przed własną publicznością, która głównie dla niego wypełni trybuny. Oby nas one nie sparaliżowały… Nie jesteśmy faworytami, ale w ostatnich latach mierzyliśmy się z zespołami równie silnymi lub nawet silniejszymi niż Polska, walcząc jak równy z równym. Trzeba wierzyć w korzystny wynik – powiedział trener reprezentacji Włoch, Riccardo Trillini.

Dla jego podopiecznych dzisiejsze spotkanie będzie kluczowe, bo na koniec eliminacji zagrają we Francji, więc o jakąkolwiek zdobycz będzie im trudno, a nasz zespół w Ostrowie Wielkopolskim podejmie Łotwę (wczoraj przegrała z Francją 19:38). Z dorobkiem 6 punktów awans będą mieli raczej pewny, bo na niemieckie Euro wejdą z 2. lub 3. miejsca (kwalifikują się 4 z 8 drużyn z tej pozycji).

– Byłby to nasz pierwszy wielki turniej od 26 lat… Gra w Vigevano to spełnienie marzeń i powód do dumy. Jestem pewien, że publiczność dobrze zareaguje. Wszystko zależy od nas – powiedział włoski obrotowy.

Przetrzymać początek

Miejmy nadzieję, że Polacy zdołają utrudnić zadanie rywalom. Większość z powołanych występuje w niezbyt silnej rodzimej lidze, a poza wspomnianym Ebnerem trzech gra we Francji i jeden w Hiszpanii.

– Włosi nie mają nic do stracenia. W obronie nie będzie ich łatwo minąć, a w ataku przysporzą bólu. Zagrają u siebie, więc będą niebezpieczni. Tanio skóry nie sprzedamy, ale zakładam, że początek będzie ciężki, bo Włosi na nas się rzucą – przewidywał Arkadiusz Moryto, a potwierdzeniem jego słów było spotkanie Włochów z Francuzami, w którym przegrali 19:40, ale do 17 minuty byli na prowadzeniu…


Na zdjęciu: Twarda obrona Włochów to coś, czemu Michał Daszek (w środku) i jego koledzy będą się musieli dziś przeciwstawić.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus