Zabójcze stałe fragmenty

Rzuty karny Ivana Lopeza i wolny Frana Tudora dał Rakowowi przełamanie i cenny komplet punktów.


Częstochowianie od początku spotkania chcieli udowodnić, że ostatnie słabsze wyniki w lidze były tylko wypadkiem przy pracy. Podopieczni Marka Papszuna od pierwszego gwizdka ruszyli na bramkę Henricha Ravasa. 25-latek już w pierwszych 10 minutach rywalizacji mógł dwa razy wyciągnąć piłkę z siatki. Najpierw Tomasz Petraszek uderzył głową w kierunku jego bramki, jednak kapitan Rakowa niewiele się pomylił. Kilka chwil później rosły Czech ponownie zameldował się w polu karnym gości z Łodzi. Petraszek w walce o piłkę ze swoim rodakiem, Markiem Hanouskiem, dostał od niego cios łokciem. Daniel Stefański pierwotnie nie zauważył przewinienia, jednak Szymon Marciniak, pracujący na wozie VAR przywołał do monitora swojego kolegę. W konsekwencji arbiter główny wskazał na „wapno”.

Rzut karny na bramkę zamienił Ivan Lopez. Hiszpan zapewne cieszyłby się jeszcze bardziej z trafienia, jednak moment po wykorzystaniu „jedenastki” Hiszpan podbiegł do ławki rezerwowych. Miał spore problemy z udem. Ostatecznie musiał opuścić murawę jeszcze przed upływem 20. minuty rywalizacji. Raków mimo braku swojego najlepszego zawodnika był jednak w stanie utrzymać prowadzenie, choć łatwo o to nie było. Widzew przed przerwą miał swoją dogodną sytuację, jednak uderzenie z rzutu wolnego, jak i dobitkę zatrzymał Vladan Kovaczević.


Częstochowianie zdołali wybronić się tak z tej, jak i kolejnych sytuacji. Trzeba przyznać, że Widzew nie stworzył ich nazbyt wiele. Łącznie w spotkaniu były zaledwie cztery celne uderzenia. Częstochowianie byli skuteczniejsi. Oddali dwa strzały w światło bramki i oba były skuteczne. Ravas nie zdołał zatrzymać także rzutu wolnego Frana Tudora. Chorwat w doliczonym czasie gry zamknął wynik rywalizacji i potwierdził, że ostatnie problemy częstochowian są przeszłością. Lider ekstraklasy ponownie udowodnił, że świetnie radzi sobie na własnym obiekcie.

Widoczna była także poprawa w budowaniu ataków. Częstochowianie zdecydowanie lepiej niż w poprzednich spotkaniach kreowali akcje ofensywne, choć skuteczność nadal była niska. W końcu Raków nie oddał ani jednego celnego strzału po akcji kombinacyjnej, a skuteczny był tylko ze stojącej piłki. Najważniejsze było jednak to, że podopieczni trenera Papszuna znów zaczęli wykorzystywać wspomniane stałe fragmenty. Swego czasu był to duży atut Rakowa. Później częstochowianie lepiej kreowali ataki kombinacyjne. Powrót do dawnej koncepcji, mając na względzie rywalizację z Widzewem, był dobry. W kolejnym spotkaniu być może także się przyda. Częstochowianie w końcu znów rozegrają spotkanie na wyjeździe. Rywalem częstochowian będzie Miedź.


Raków Częstochowa – Widzew Łódź 2:0 (1:0)

1:0 – Lopez, 9 min (karny), 2:0 – Tudor, 90+5 min (wolny)

RAKÓW: Kovaczević – Arsenić, Petraszek, Svarnas – Jean Carlos, Lederman (90+2. Berggren), Papanikolaou, Tudor – Lopez (19. Wdowiak; 90+2. Cebula), Gutkovskis (69. Piasecki), Nowak (69. Koczerhin). Trener: Marek PAPSZUN. Rezerwowi: Trelowski, Racovitan, Długosz.

WIDZEW: Ravas – Żyro, Szota, Kreuzriegler – Milos, Hanousek, Kun (82. Letniowski), Ciganiks – Terpiłowski (68. Shehu), Zjawiński (64. Zjawiński), Pawłowski (82. Hansen). Trener: Janusz NIEDŹWIEDŹ Rezerwowi: Wrąbel, Sypek, Zieliński, Czorbadżijski.

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz) . Widzów: 5500. Żółte kartki: Svarnas (82. faul) – Hanusek (8. faul), Milos (42. faul), Ciganiks (63. faul), Żyro (73. faul).

Zawodnik meczu – Fran TUDOR


Głos trenerów:

Marek PAPSZUN: Naszym celem nadrzędnym było dzisiaj wygrać. Zwycięstwo nad Widzewem jest bardzo ważne. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze. Stworzyliśmy sobie także kilka dogodnych sytuacji do strzelenia bramki. Wykorzystaliśmy jednak tylko jedną. W drugiej połowie gra była bardziej chaotyczna. Mieliśmy momenty, gdy przejmowaliśmy inicjatywę i potrafiliśmy być w posiadaniu piłki, jednak na nic się to zdawało. Dopiero w samej końcówce rzut wolny zamknął mecz.

Janusz NIEDŹWIEDŹ: – Bardzo źle weszliśmy w spotkanie. Przez pierwsze kilkanaście minut graliśmy wolno. Nie potrafiliśmy złapać odpowiedniego rytmu. Raków mia w tym czasie sporą przewagę. Przez naszą niefrasobliwości gospodarze wywalczyli najpierw rzut rożny, a w jego konsekwencji w przypadkowej sytuacji faul i rzut karny. Dał im on przewagę i ich gra wyglądała dobrze. Jeszcze w pierwszej połowie zdołaliśmy opanować sytuację i wykreować sobie okazję na bramkę. Jeżeli nie wykorzystujesz takowych na stadionie rywala, to trzeba je bezlitośnie wykorzystać. My tego nie zrobiliśmy, stąd porażka.


Na zdjęciu: Raków po dwóch kolejkach przerwy znów zwyciężył.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus