Zagłębie Sosnowiec. Bez nerwowych ruchów

Po piątej porażce w sezonie działacze Zagłębia Sosnowiec dostrzegają problemy, ale kadrowe ruchy, czytaj zmiana trenera, nie wchodzą na tę chwilę w grę.


Zespół Krzysztofa Dębka w Bełchatowie przegrał piąty z ośmiu spotkań bieżącego sezonu. Sobotnia przegrana była porażką numer cztery poniesioną w meczu wyjazdowym. Zagłębiacy na boiskach rywali zdobyli zaledwie punkt i to w meczu z Widzewem Łódź, przeciwko któremu niemal cały mecz grali z przewagą jednego zawodnika. Ostatni raz pięć porażek w ośmiu meczach sosnowiczanie ponieśli osiem lat temu, jesienią 2012 roku, grając wówczas na trzecim poziomie rozgrywek. Wśród zniecierpliwionych kibiców Zagłębia coraz głośniej pojawiają się głosy o zmianie szkoleniowca. Na taki ruch w Sosnowcu się jednak nie zanosi.

– Przyświeca nam w tej chwili stwierdzenie – bez nerwowych ruchów – mówi w rozmowie ze „Sportem” Robert Tomczyk, dyrektor sportowy Zagłębia.

– Mamy swoje przemyślenia i uwagi, ale załatwiamy to we własnym gronie. Wnioski? Musimy wygrywać. Mecze w Opolu czy Olsztynie powinny zakończyć się naszymi wygranymi. Rywal stwarza jedną, dwie sytuacje i wygrywa mecz. To musi ulec zmianie – podkreśla Tomczyk, który jest przekonany, że zespół w końcu odpali.

– Dziś w I lidze wszyscy zachwycają się ŁKS-em. Trzeba jednak podkreślić, że ten zespół gra niemal identycznym składem od ładnych kilku miesięcy. Mieli problemy w ekstraklasie, długo przegrywali mecz za meczem. Potem to wszystko zaskoczyło, pod koniec sezonu gdy spadli do I ligi widać było, że idą w dobrą stronę. Zaufano grupie piłkarzy, zaufano trenerowi Wojciechowi Stawowemu. My też wierzymy w nasz zespół. Bardzo solidnie przygotowywaliśmy się do ostatniego okienka transferowego. To nie były przypadkowe ruchy. Widać już pewne efekty, choćby postawa defensywy. Przemeblowaliśmy obronę i bramek tracimy zdecydowanie mniej. Musimy teraz przede wszystkim poprawić skuteczność. Gdybyśmy strzelili kilka bramek więcej, dziś bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Na pewno obecny stan nas nie satysfakcjonuje . Wartość piłkarska tej drużyny jest na pewno większa niż na chwilę obecną obrazuje to tabela. W piłce nożnej liczą się jednak punkty, zwycięstwa i zespół musi dążyć do udokumentowania przewagi, do wykorzystywania stwarzanych sytuacji – dodaje dyrektor sosnowieckiego klubu.

W najbliższą sobotę zespół z Sosnowca podejmuje u siebie Resovię, która do tej pory raz wygrała, raz przegrała i poniosła sześć porażek. Wygrana w tym meczu na pewno podbuduje morale zespołu, które po czterech wyjazdowych porażkach zostało nadwątlone. W spotkaniu w Bełchatowie trener Dębek nie mógł skorzystać z usług Krystiana Stępniowskiego. Bramkarz Zagłębia mocno się przeziębił i w sobotę między słupkami zastąpił go Kacper Chorążka. Rolę rezerwowego golkipera pełnił doświadczony Matko Perdijić. Stępniowski na pewno będzie mógł zagrać w najbliższą sobotę, ale o tym, kto ostatecznie wejdzie do bramki, zadecyduje sztab szkoleniowy. Chorążka, który od początku sezonu pełnił rolę zmiennika, w starciu z GKS-em pokazał się z dobrej strony, nieźle radził sobie m.in.: z uderzeniami z dystansu, które na mokrej murawie były niezwykle groźne. Przy stracie gola młody golkiper Zagłębia niestety nie mógł zbyt wiele zdziałać.


Czytaj jeszcze: Bełchatów nie do zdobycia

Tymczasem w weekend kolejny mecz w barwach reprezentacji Litwy rozegrał Markas Beneta. Tym razem obrońca sosnowiczan zaliczył ponad 20 minut w meczu Ligi Narodów, w którym Litwini zmierzyli się z Białorusią. W środę Beneta będzie miał jeszcze okazję zagrać przeciwko Albanii.


Na zdjęciu: Trener Zagłębia Sosnowiec Krzysztof Dębek cieszy się bezgranicznym zaufaniem swoich zwierzchników.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus