Zagłębie Sosnowiec. Nie oglądać się za siebie

Długa, prawie dziesięciomiesięczna przerwa spowodowana poważną kontuzją kolana, dobiegła końca w sobotnim starciu Zagłębia z Wartą Poznań. Doświadczony pomocnik zaliczył krótki epizod w końcówce meczu, ale w tym przypadku nie liczba minut spędzonych na murawie była najważniejsza.

Tyle miesięcy…

Przypomnijmy. Babiarz kontuzji nabawił się na początku roku podczas zimowych przygotowań. Wówczas został brutalnie zaatakowany podczas jednego z meczów kontrolnych. Uraz okazał się poważniejszy niż początkowo przypuszczano. Końcówka kości udowej została ścięta i niezbędna była operacja stawu kolanowego. Rundę wiosenną minionego sezonu piłkarz Zagłębia miał więc z głowy. Na pełnych obrotach Babiarz zaczął ćwiczyć podczas letniego obozu przygotowawczego. Na powrót na boisko przyszło mu jednak sporo poczekać. Bo choć sam piłkarz od pewnego czasu deklarował, że jest w pełni zdrowy i gotowy do powrotu na boisko, były już trener, Radosław Mroczkowski, nie widział Babiarza w składzie sosnowiczan. 30-letni zawodnik rozgrywał za to kolejne spotkania w drużynie rezerw. W meczowym składzie pojawił się tylko raz. Usiadł na ławce rezerwowych w pucharowym starciu z ŁKS-em Łódź.

– Trenera Mroczkowskiego nie ma już w klubie, wszelkie dywagacje na ten temat uważam zatem za niepotrzebne. Tak jak to już mówiłem kilkukrotnie na łamach „Sportu”, od pewnego czasu byłem gotowy do gry, jestem w pełni sił, zdrowie dopisuje i cieszę się, że w końcu mogłem wrócić na ligowe boiska – podkreśla piłkarz.

To też wina piłkarzy

Szansę powrotu Babiarz otrzymał dopiero od Dariusza Dudka, z którym pracował podczas jego poprzedniego okresu pracy w Sosnowcu.

– Na pewno nie będę mówił, że cieszę się, że pracę stracił trener Mroczkowski, bo teraz mogę grać. To, że zwolniono trenera, to przecież też wina piłkarzy, bo wyniki były takie a nie inne. To zawsze jest złożona sprawa. Nie ma się co oglądać za siebie, trzeba teraz patrzeć w przyszłość. Trener Dudek ma nas na co dzień, wie jak wyglądamy i tylko na tej podstawie wybiera skład osobowy. Przerwa w moim przypadku była naprawdę długa, jeszcze nigdy w dotychczasowej przygodzie z piłką takiej nie miałem. Najważniejsze, że to, co złe, już za mną, teraz skupiam się tylko na pracy i mogę z czystą głową trenować. Jestem do dyspozycji trenera, zawsze dawałem i będę z siebie dawał wszystko, co potrafię, zresztą trener Dudek dobrze o tym wie – zapewnia piłkarz, który przed sobotnim meczem z Wartą po raz ostatni pojawił się na ligowych boiskach 20 grudnia 2018 roku. Wówczas wystąpił w meczu Zagłębia (jeszcze ekstraklasowego ) z Legią Warszawa.

Jeszcze jeden komplet

W środę sosnowiczanie odrabiają ligowe zaległości. W Głogowie zmierzą się z Chrobrym. Czy z Babiarzem w wyjściowym składzie? Tego nie wiadomo. Pewne jest, że po dwóch wygranych z rzędu zespół trenera Dudka i z Dolnego Śląska zamierza przywieźć komplet punktów.

– Zarówno w tym meczu, jak i w każdym kolejnym, będziemy grać o pełną pulę. Uważam, że mając taki skład osobowy jesteśmy w tej lidze wygrać z każdym. Powiem więcej. W żadnym z dotychczasowych spotkań nie zagraliśmy na miarę możliwości. Na pewno dużo dały nam ostatnie dwa tygodnie, kiedy to spokojnie mogliśmy popracować i pewne rzeczy dograć. Z każdym kolejnym meczem powinno być lepiej. Zdobywamy punkty, gonimy stawkę i niebawem powinniśmy dołączyć do czołówki. Czy tak się stanie, to zależy tylko od nas – dodaje piłkarz.

Na zdjęciu: Bartłomiej Babiarz jeszcze nigdy nie miał tak długiego rozbratu z piłką.