Zagłębie Sosnowiec. Patrzeć tylko w górę

W Sosnowcu chcą się pozbyć widma gry o utrzymanie.


Cztery ostatnie sezony to dla Zagłębia nieustająca walka o byt. O ile w ekstraklasie w sezonie 2018/19 można się było z tym pogodzić, o tyle trzy kolejne na zapleczu elity z nożem na gardle to było za wiele. Oczywiście na początku rozgrywek nikt nie zakładał takiego scenariusza, ale życzenia sobie, a życie sobie i tak rok w rok na Ludowym trzeba było zmieniać plany i zamierzenia. Na szczęście dla klubu i kibiców za każdym razem udawało się uciec spod topora, ale jeśli scenariusz powtórzy się w kolejnym sezonie, to lepiej nie być w skórze zarządzających klubem…

Władze klubu i sztab szkoleniowy patrzą w przyszłość z nadzieją, choć przed ekipą Artura Skowronka zadanie nie łatwe, bo I liga, przynajmniej na papierze, wygląda bardzo mocno.

Latem w Sosnowcu nie było gremialnej wymiany składu. W większości odeszli ci, którzy się nie sprawdzili i zawiedli. Transfery do klubu miały być z kolei konkretne i niemal wszystkie takie są. Chodzi o pozyskanie pomocników Sebastiana Boneckiego i Maksymiliana Rozwandowicza, a także napastnika Marka Fabrego. Wielką niewiadomą jest Tymoteusz Klupś. Piłkarz Lecha nie tak dawno zrobił furorę w ekstraklasie, ale ostatnie dwa sezony ma niemal w całości wycięte z życiorysu. Pytanie, czy grający ostatnio w rezerwach Lecha skrzydłowy „odpali” w Sosnowcu?

Na plus należy zapisać brak wagonów z zagranicznym „szrotem”, który ostatnimi czasy zbyt często przyjeżdżał pod sosnowiecki klub. Kolejny pozytyw to fakt, że do pierwszego zespołu włączono sporą grupę z akademii, a także graczy drugiej drużyny, którzy wywalczyli awans do IV ligi. Z wychowankami w pierwszej drużynie Zagłębia ostatnimi czasy różnie bywało. Teraz ma się to zmienić. Na pewno za sukces trzeba uznać zatrzymanie Szymona Sobczaka, wicekróla strzelców ubiegłego sezonu w I lidze.

Zagłębie po raz kolejny wygląda na papierze bardzo dobrze, może nawet lepiej niż w kilku ostatnich sezonach. Ewentualne potwierdzenie powinno przyjść dość szybko, bo terminarz nie jest dla sosnowiczan zbyt łaskawy. Po premierze z Resovią u siebie sosnowiczan czekają aż trzy wyjazdy – do Gdyni, Opola i Katowic. Jeśli Zagłębie nie zapunktuje na początku, to może się zrobić nerwowo, tak jak na początku minionego sezonu, gdy pracę tracił Kazimierz Moskal, a wiadomo, że nerwy są złym doradcą. Jeśli jednak po tak trudnym początku Zagłębie będzie w górze tabeli, to siłą rozpędu powinno tam się trzymać. Potencjał ku temu jest bez wątpienia.

Zarówno dla władz klubu jak i sztabu szkoleniowego to przełomowy sezon, bo tak naprawdę po raz pierwszy w pełni pracują na własne konto. Zarówno prezes Łukasz Girek, jak również odpowiedzialny za stronę sportową Arkadiusz Aleksander, wiceprezes klubu, czy trener Artur Skowronek pracę na obecnych stanowiskach zaczęli w trakcie poprzednich rozgrywek.

Teraz nie ma już alibi, że to nie ja, a tamto to poprzednik itd. Przetarciem było zimowe okienko, które wyszło całkiem nieźle. Obrano kierunek, który ma przynieść Zagłębiu sukces. Na razie będzie nim gra o górną część tabeli. A gdy ten cel zostanie osiągnięty, to zapewne pojawi się presja gry o wyższy cel, bo w Sosnowcu gra w I lidze nikogo nie zadowala, zważywszy, że niebawem zespół przeniesie się na nowy obiekt, który zdecydowanie spełnia ekstraklasowe wymogi…


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus