Zagłębie Sosnowiec. Trzeba oglądać się za siebie

 

Chyba tylko niepoprawni optymiści – albo osoby nie znające futbolowych realiów – wierzyły, że Zagłębie, po kadrowym trzęsieniu ziemi, które nastąpiło przed rozpoczęciem sezonu 2019/20, powalczy o bezpośredni powrót do piłkarskiej elity. Ale jako realne traktowano plany walki o czołową szóstkę. Tymczasem przed ostatnim tegorocznym starciem na Ludowym niebezpiecznie oglądają się za siebie. Dziś Zagłębie jest bliżej strefy spadkowej niż gry w barażach o ekstraklasę.

Zabrakło pomysłu?

Kadrowa rewolucja musiała odbić się na drużynie i tak też się stało. Z poprzedniego sezonu ostało się zaledwie kilku zawodników. Sięgnięto po nowego trenera i kilkunastu nowych graczy. I zaczęła się praca na żywym organizmie.

Trener Radosław Mroczkowski skończył, zanim swoją misję w klubie na dobre zaczął, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że szczególnego pomysłu na ten zespół nie miał. Hasłem nadrzędnym było sformułowanie „zespół w budowie”, o czym mówili także sami piłkarze. Były mecze, które pokazywały, że drzemią w tym zespole możliwości dające nadzieje na lepszą przyszłość. Wygrana w Olszynie, zwycięski mecz z Miedzią Legnica…

Zbyt wiele jednak było wpadek, głupich błędów, indywidualnych potknięć, które rzutowały na wynik zespołu. Sytuacja ta ma miejsce także za Dariusza Dudka, który zluzował na trenerskiej ławce Mroczkowskiego.

Dudek wsiadł do pociągu z napisem Zagłębie podobnie jak jesienią 2017 roku, gdy przejmował sosnowiecki klub z rąk Dariusza Banasika. Wówczas z roli strażaka wywiązał się znakomicie. Opanował sytuację, ugasił pożar, a finalnie cieszył się wraz z drużyną z awansu do ekstraklasy.

Krzyżują trenerowi szyki?

Tym razem Dudek po raz kolejny trafił na Ludowy z misją ratunkową. Bogatszy o nowe zawodowe doświadczenia, z chęcią dokończenia tego, co zostało przerwane podczas ubiegłego sezonu. Nie musi się także mierzyć, przynajmniej w tym sezonie, z presją. Bo nikt przy zdrowych zmysłach w tym szalonym sezonie – zamieszanie z odchodzącym i wracającym prezesem, wymiana pionu zarządzającego etc. – nie wymaga od nowego-starego trenera cudów. Biorąc jednak pod uwagę tabelę, piłkarze z Sosnowca robią wszystko, aby pokrzyżować trenerowi Dudkowi szyki. Bo gry o utrzymanie nikt nie zakładał nawet w najgorszych snach, a jak tak dalej pójdzie…

Trener Dariusz Dudek nie ukrywa, że pracuje nad stabilizacją składu, szuka odpowiednich rozwiązań. Pamiętajmy jednak, że trener to jedno, a zawodnicy drugie. Dlatego cóż z tego, że zespół wywiązuje się z założeń taktycznych, prowadzi w 82 minucie 1:0 – tak jak miało to miejsce w Grudziądzu – jeśli w kilkadziesiąt sekund cały plan idzie w łeb przez indywidualne błędy.

Nie przespać sezonu

Patrząc na takie nazwiska, jak Polczak, Babiarz, Hołota, Małecki czy Pawłowski i liczby – ponad tysiąc spotkań w ekstraklasie – trudno nie oprzeć się wrażeniu, że na papierze sosnowiczanie prezentują się okazale. Kilka spotkań pokazało, że Zagłębie może w tej lidze wygrać z każdym – co zresztą doświadczeni piłkarze wymienieni powyżej nie raz podkreślali – problem w tym, że takich przebłysków było po prostu zbyt mało.
Pierwszą część rozgrywek Zagłębie nieco przespało. Jeśli nie chce przespać całego sezonu, muszą nastąpić zmiany. Na pewno personalne, ale także, a może przede wszystkim, w głowach niektórych piłkarzy.

Na zdjęciu: Wyciąganie zespołu Zagłębia z tarapatów jest nie lada wyzwaniem. Również dla trenera Dariusza Dudka.