ZAKSA ma swój pucharowy patent

ZAKSA trzy razy z rzędu wygrała z Jastrzębskim Węglem w tych prestiżowych rozgrywkach.


Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla, klubowi mistrzowie Europy, w tym sezonie przegrali mecz o Superpuchar Polski z Jastrzębskim Węglem. Ale teraz na krajowych parkietach nie mają sobie równych i kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. W finale Pucharu Polski we Wrocławiu nadspodziewanie łatwo i w efektownym stylu wygrali z jastrzębskim zespołem. Mogą już mówić o pewnym patencie, bo to już wygrali 3. finał z rzędu z Jastrzębskim Węglem.

Bez zakłóceń

ZAKSA w drodze do finału PP nie błyszczała, choć wykonywała swoje zadanie niezwykle solidnie. Dla zespołu nie liczył się efektowny styl, ale przede wszystkim skuteczność. Wygrane z akademikami z Kraków i Olsztyna, Stalą Nysa czy w półfinale z Treflem Gdańsk były niejako obowiązkiem. Nawet przegranie seta we wszystkich 4. meczach wzbudza szereg komentarzy i co mogło irytować nie tylko zawodników czy też szkoleniowców. Trener Gheorghe Cretu wraz ze swoimi współpracownikami ma opracowany plan i skrzętnie go realizuje.

Finał, jak na ironię losu, był najspokojniejszy, bo zespół był maksymalnie skoncentrowany na zadaniu jakie go czeka. Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla mentalnie przygotowani na twardą grę i natychmiast reagowali na wydarzenia na boisku. W drużynie każde ogniwo dobrze funkcjonowało.

Kto miał przed sezonem wątpliwości czy rozgrywający Marcin Janusz podała swoim obowiązkom i godnie zastąpi Benjamina Toniuttiego ten znalazł odpowiedź w finałowym spotkaniu. Janusz, przy dużym wsparciu kolegów, rozegrał świetne spotkanie i słusznie został wybrany MVP tych zawodów. Ten zdolny rozgrywający jeszcze bardziej nabrał pewności siebie i dokonuje dobrych wyborów. To na pewno cieszy w kontekście reprezentacyjnych występów, wszak Janusz już od kilku sezonów znajduje się w szerokiej kadrze.

Dojrzałość zespołu

Finałowe spotkania było jedno lepszych, a może najlepsze w wykonaniu ZAKSY w tym sezonie. Zespół cechowała dojrzała i spokojna gra przez całe spotkanie. Tutaj nie było dzieła przypadku, bo wszystkie elementy funkcjonowały bez zarzutu, począwszy od zagrywki, poprzez przyjęcie, atak oraz blok – obronę.

– Świetnie reagowaliśmy na wydarzenia na boisku i potrafiliśmy szybko zneutralizować ofensywę rywali, a po obronie wyprowadzaliśmy skuteczne kontry – tłumaczył po meczu kapitan ZAKSY, Aleksander Śliwka.

– Utrzymaliśmy od początku do końca koncentrację i nawet przy wysokim prowadzeniu nie było ani chwili dekoncentracji. Oczywiście, to był jeden z lepszych meczów w tym sezonie. To jednak wcale nie oznacza, że nie możemy grać lepiej. Niemniej ta potyczka sprawiła, że nabraliśmy jeszcze większej pewności siebie i utwierdziła nas, że idziemy właściwą drogą, by sięgnąć po kolejne laury.

Przypomnijmy, że ZAKSA w lidze jest niepokonana i ma na koncie 17 wygranych. Przed siatkarzami intensywne okres, bo nadszedł czas odrabiania zaległości z powodu pandemii. Zespół zrezygnował z gry w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Dynamem Moskwa. Nie wiem jak zareaguje Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej (CEV), która podobnie jak światowa federacja milczy i nie podejmuje żadnych działań związanych z działaniami wojennymi Rosji na Ukrainie.

Niecodzienna niemoc

Jastrzębski Węgiel do turnieju przystąpił osłabiony brakiem środkowego Jurija Gładyra, Ukraińca z polskim paszportem, który podczas rozgrzewki przed meczem z Asseco Resovią doznał kontuzji łydki. Środkowy JW znany jest ze swojej waleczności, ale również potrafi mobilizować kolegów do jeszcze większego wysiłku.

Mało doświadczony Jakub Macyra czy też Bartosz Cedzyński nie byli go w stanie zastąpić zarówno na środku siatki, jak i też w polu serwisowym. 5-setowa potyczka z rzeszowskim zespołem miała na pewno wpływ na postawę zawodników w finale. Już od pierwszych akcji byli apatycznie, zbyt późno reagowali na wydarzenia na boisku. W polu zagrywki popełniali sporo błędów i ich serwis był zbyt łatwy, by sprawić trudności rywalom.

– Zwyczajnie zabrakło nam energii, ale trzeba przyznać, że rywale zagrali znakomite spotkanie – przekonywał po meczu francuski przyjmujący, Trevor Clevenot.- Przede wszystkim mocno serwowali i mieliśmy problemy z przyjęciem. A bez niego nasz atak nie miał odpowiedniej jakości. Ich gra blokiem była również perfekcyjna. A my o tym elemencie przypomnieliśmy sobie chyba w połowie 2. seta. Oczywiście, że staraliśmy się jak mogliśmy, ale nie mieliśmy zbyt argumentów, by nawiązać równorzędna grę. Owszem, były krótkie okresy niezłej gry i wówczas potrafiliśmy zbliżyć na 2 punkty.To jednak było wszystko na co było nas stać.

Na głowy siatkarzy JW wylał się kubeł zimnej wody, ale przed nimi jeszcze sporo meczów i gry o najwyższą stawkę. Nikt nie ma wątpliwości. Zawodnikom potrzebne jest oderwanie się od tej boiskowej rzeczywistości i muszą wypocząć fizycznie, jak i psychicznie. Ta dotkliwa porażka musi iść w zapomnienie, choć – rzecz jasna – wcale nie będzie łatwo. Przed JW obrona tytułu mistrzowskiego i to wydaje się najważniejszy cel na finiszu tego sezonu. Nawet ćwierćfinałowe spotkanie w Lidze Mistrzów z Cucine Lube Civitanova – naszym zdaniem – schodzi na nieco dalszy plan.


Na zdjęciu: Łukasz Kaczmarek z łatwością przebijał się przez blok siatkarz Jastrzębskiego Węgla.

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus