Zapraszamy na stadiony. Na wezbranych wodach

Siedem meczów bez porażki i ledwie jeden stracony w nich gol, w dodatku z rzutu karnego. Doprawdy zjawiskowa jest seria Odry Opole.


Gdyby tak przenieść się w czasie do 2018 roku i przepowiedzieć przyszłość, pewnie nikt mocno zszokowany by nią nie był, bo właśnie na sezon 2020/21 miał przypadać finał trzyletniej misji trenera Mariusza Rumaka, zwieńczonej próbą szturmu na ekstraklasowe bramy. Dziś w Opolu nikt tak kategorycznie sprawy nie stawia, bo też wiele zdążyło się tam od tego 2018 roku zmienić. W piłce czas płynie szybko, zatem Rumak przy Oleskiej to już dziś odległe wspomnienie, sam klub został przekształcony ze stowarzyszenia w miejską spółkę akcyjną, tempa nabrały procedury mające doprowadzić do powstania na północnych obrzeżach Opola nowego stadionu, a w tak zwanym międzyczasie drużyna zdołała urwać się ze stryczka i uciec znad II-ligowej przepaści, w którą w poprzednich rozgrywkach już niemalże spadała.


Na zdjęciu: Konrad Nowak: Spadł ze mnie ciężar

W zakończonej sukcesem walce o utrzymanie można dopatrywać się paliwa, które dziś napędza drużynę Odry. Patrząc na jej skład, widzimy m.in. odkopanego z głębokiej rezerwy bramkarza Kacpra Rosę, niechcianych w GKS-ie Katowice Mateusza Kamińskiego czy Kacpra Tabisia, trapionego notorycznie przez problemy zdrowotne Konrada Nowaka, wyciągniętych z bezrobocia Dawida Korta czy z emerytury Arkadiusza Piecha. Całością dowodzi Dietmar Brehmer, który zwykł powtarzać, że woli być pracującym drugim trenerem niż bezrobotnym pierwszym, ale dotąd pozostaje w tym zawodzie niespełniony. To – z przymrużeniem oka – taki kapitan „lotu straceńców”. Na razie szybują wysoko i Odra wezbrała tak, jak nigdy w ostatnich wielu latach.


Fot. Rafal Rusek / PressFocus