Zapraszamy na stadiony. Rozpęd na zielonym stoliku

„Za rok cię widzę w najwyższej lidze”. Gdy na inaugurację sezonu kibice ŁKS-u zaprezentowali oprawę z takim hasłem – opatrzyli nim wizerunek czarnoksiężnika z magiczną kulą – można było tylko uśmiechnąć się, że to faktycznie fantastyka, zaklinanie rzeczywistości czy wręcz brak pokory i znajomości I-ligowych realiów.

A jednak! Dziś łodzianie są na autostradzie do ekstraklasy, a w tym roku nie stracili jeszcze punktu i gola, odświeżając przy okazji przydomek „Rycerze Wiosny”.

Dzieje się to niecałe dwa lata od chwili, kiedy ŁKS przegrał z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie walkę o mistrzostwo czwartego poziomu rozgrywkowego. Rywale zrezygnowali jednak z awansu, a łodzianie nabrali na tym zielonym stoliku tak dużego rozpędu, że prawdopodobnie wyhamują dopiero w elicie, w której zameldują się po 7 latach przerwy. Przewaga nad Stalą Mielec wynosi już 7 punktów, a do końca sezonu zostało raptem 8 kolejek.

Trener Kazimierz Moskal nie ma wcale do dyspozycji wybitnej kadry, ale trafił na bardzo podatny grunt, gdzie „krakowska piłka” przyjęła się doskonale. ŁKS gra nie tylko skutecznie, ale i widowiskowo. No i ma coś, co można nazwać genem zwycięstwa. Mimo statusu beniaminka, nikt tam nie zamierzał się kłaniać rywalom w pas.

Sportowo łodzianie zrobili swoje i teraz mogą czekać na ruch miasta. Jedna trybuna zamiast stadionu to z pewnością nie jest coś, z czym chciałby być kojarzony ŁKS po powrocie do ekstraklasy.