Zaproszenie na kolejkę: Nie pochwalam decyzji Górnika

Rozmowa ze Sławomirem Chałaśkiewiczem, byłym piłkarzem m.in. Widzewa Łódź i Hansy Rostock, ekspertem telewizyjnym.


Kilka razy w karierze przychodził pan grać do Widzewa Łódź, więc muszę pana zapytać o szanse, jakie ten zespół będzie miał w nadchodzącej kolejce. Rywal będzie nie byle jaki, bo mistrz Polski, i to jeszcze na wyjeździe.

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Znaczenie będzie tu miało kilka czynników. Widzew co prawda wygrał ostatnie dwa mecze ligowe, ale miał też bardzo dużo szczęścia. Przeciwnicy – szczególnie w pierwszych połowach – mieli sytuacje, które powinni byli wykorzystać. Różnie się to mogło skończyć. Lech także wygrał swoje ostatnie spotkania i myślę, że kryzys z początku sezonu ma już za sobą. Granie co trzy dni odbijało się na jego formie i jego dyspozycja nie była najlepsza. Zwycięstwa z Piastem i Lechią na pewno pomogły Lechowi ustabilizować się, dlatego w Poznaniu będzie Widzewowi bardzo ciężko. Lech jest u siebie niezwykle groźny, ma świetnych zawodników, dlatego też każdy punkt, który Widzew wywalczy, będzie bardzo cenny.

W środę w pucharowym meczu Widzewa działo się bardzo dużo. Padło 10 goli, była dogrywka i karne, które łodzianie przegrali z drugoligowcem z Kalisza. Czy to wszystko zebrane do kupy, dodatkowe zmęczenie i porażka, może zdeprymować nieprzyzwyczajonego do gry co trzy dni beniaminka?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Myślę, że nie. Do Pucharu Polski nikt aż tak dużej wagi nie przykłada. Fajnie jest w nim grać, bo to najkrótsza droga do europejskich pucharów, ale Widzew jest bardziej skoncentrowany na tym, co będzie się działo w lidze – na grze o utrzymanie, a mecze są dla niego bardzo trudne. Spotkania, które teraz mają w kalendarzu, są wymagające. Mecz z Wisłą Płock, mimo że wygrany, pokazał, że jeszcze trochę mu brakuje. Teraz czas na Lecha, a potem na Cracovię. Może więc i lepiej się stało, że odpadł z Pucharu Polski i może skoncentrować się tylko na ekstraklasie?

Lech w środę nadrabiał ekstraklasowe zaległości. Pokonał gładko Lechię Gdańsk i przyczynił się do zwolnienia trenera Tomasza Kaczmarka, który poniósł czwartą ligową porażkę z rzędu. Czy gdańskie władze podjęły dobrą decyzję?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Przyzwyczailiśmy się już, że w ekstraklasie zmiany trenerów następują bardzo szybko. Klub nie chciał dłużej czekać, bo przyzwyczaił kibiców do gry o wyższe cele niż utrzymanie, a na razie to wygląda bardzo słabo – 3 punkty i ostatnie miejsce w tabeli. Myślę, że trener Kaczmarek pracując dłużej byłby w stanie obronić się z tą drużyną, ale czasem w klubach brakuje cierpliwości. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało, bo mowa o zespole, który ma kilku ciekawych zawodników. Ta forma zaskakuje. Niby gra wyglądała nieźle, ale pojawiały się porażki, często po własnych błędach, gdy przeciwnik nie musiał się specjalnie napracować. Najbardziej zabolała ich pewnie wtopa 1:4 z Radomiakiem, a mecz z Lechem był gwoździem do trumny.

Przed spotkaniem z Lechem Kaczmarek powiedział: „Jeżeli mentalność w polskiej piłce jest taka, że po trzech meczach już zadajemy sobie pytanie i podkręcamy atmosferę, że trener jest do zmiany, to nigdy niczego nie osiągniemy”. No i po czwartym przegranym meczu go zwolniono… Prorocza wypowiedź?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Takie są u nas realia. Serie porażek na początku sezonu nie służą żadnemu trenerowi. Wiemy, że było też zamieszanie w Lechu, który także na początku przegrywał swoje spotkania. To nie pozwala szkoleniowcowi spokojnie pracować. Takie decyzje i zamieszanie także nie sprzyjają samym piłkarzom, ale u nas to nie jest pierwszy raz. Trener Kaczmarek pewnie otrzymywał już sygnały, że może do tego dojść i na tej konferencji wiedział, co może go czekać.

Czy jako argument przeciwko trenerowi można traktować fakt, że latem zespołu nie opuścił nikt istotny, a więc ciągłość kadry została zachowana?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Nie były to odejścia mające wyraźny wpływ na drużynę. Kto wie, może w okresie przygotowawczym popełniono jakieś błędy. Może zawodnicy są przemęczeni i gdy przyjdzie świeżość, to pojawi się też lepsza gra? Nie wiem, na jakich obciążeniach trenowała Lechia. Niektórzy szkoleniowcy potrafią mocno „doładować” i potem pierwsze mecze nie wyglądają najlepiej. Lechii po prostu brakowało zwycięstw, bo pewnie gdyby udało się odnieść jeszcze ze dwie wygrane, nikt by o zwolnieniu trenera nie myślał.

Po drugiej stronie stabilizacji kadrowej jest Górnik Zabrze, który z biegiem kolejnych tygodni traci kolejnych ważnych czy kluczowych piłkarzy. I tak odeszli już: Gryszkiewicz, Wiśniewski, Nowak, Kubica i ostatnio Manneh. Jak pan to ocenia?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Nigdy nie pochwalam takich decyzji. Na początku sezonu kształt drużyny powinien być znany i nie powinny pojawiać się takie ubytki. Zespół jest przygotowany, ma pewną koncepcję gry, a teraz musi szukać na nowo. Zawodnicy, którzy mieli przejść do innych klubów, już to zrobili, więc trafiają się piłkarze, którzy w perspektywie czasu często nie dają odpowiedniej jakości. To wróżenie z fusów, transfery na chybił trafił. Może się uda, a może nie. Jeżeli wiemy, że jacyś zawodnicy będą odchodzić, to w ich miejsce trzeba szukać piłkarzy, którzy przepracują okres przygotowawczy, wejdą w struktury klubu i poznają środowisko. Wtedy takim zawodnikom gra się dużo lepiej.


Na zdjęciu: Krzysztof Kubica (z lewej) to jedno z kilku istotnych ogniw Górnika, które stracił w trakcie trwania sezonu.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus