Zejście na ziemię

Po zakończeniu spotkania z Wigrami Suwałki kibice GKS-u 1962 Jastrzębie opuszczali trybuny Stadionu Miejskiego przy ulicy Harcerskiej smutni i zawiedzeni. Przegrana ulubionej drużyny dla żadnego kibica nie jest niczym miłym, zwłaszcza, gdy nie przywykł do porażek. Ale czy sympatycy ekipy trenera Jarosława Skrobacza powinni być rozczarowani? Moim zdaniem nie, bo gra gospodarzy nie przyniosła im wstydu, tylko wynik się nie zgadzał.

Ponieważ nie jestem na liście płac klubu z Jastrzębia, nie będę owijał w bawełnę i powiem prawdę – GKS 1962 nie ma żadnych szans, by skutecznie ubiegać się o promocję do ekstraklasy. Wiem, to wyrywanie zęba bez znieczulenia, ale trzeba prawdzie spojrzeć prosto w oczy. Powodów, bo postawić tezę, iż jest to „mission impossible”, jest co najmniej kilka. Od wielkości budżetu począwszy, na jakości kadry kończąc.

Dlaczego porażka z Wigrami jest, może nie oczywista, ale zrozumiała? Bo cokolwiek by nie powiedzieć, ekipa z Suwałk jest bardziej doświadczona i zaprawiona w pierwszoligowych bojach. Wystarczy spojrzeć na dokonania indywidualne zawodników tej drużyny (wykaz na dole), by przekonać się, kto był faworytem sobotniej potyczki. Owszem, do zespołu trenera Kamila Sochy dołączyło kilku zawodników w ostatniej chwili, ale wystarczy rzut oka na kluby, z których przyszli, by przekonać się, że nie są to piłkarze przypadkowi. Damian Pawłowski i Aron Stasiak przyszli z Pogoni Szczecin, Robert Bartczak z Legii Warszawa, a Paweł Kaczmarczyk w poprzednim sezonie grał z powodzeniem w GKS-ie Tychy.

Kibice (ale nie tylko oni, również działacze) GKS-u 1962 muszą przywyknąć do sytuacji, że nie będą już myśliwym, tylko tropioną zwierzyną.

Jastrzębianie nie będą już rozstawiali rywali po kątach, jak bywało w dwóch poprzednich sezonach. Nie będzie już multum sytuacji do zdobycia gola, po drugiej stronie stoją lepsi obrońcy i lepsi piłkarze. To oczywiście nie oznacza, że GKS 1962 Jastrzębie jest skazany na powrót do II ligi. Sukcesem będzie utrzymanie na zapleczu ekstraklasy, wie o tym każdy, kto ma otwarty umysł i… oczy.

Beniaminek nie musiał przegrać z Wigrami, bo miał okazje, by strzelić więcej bramek niż tylko jedną. Wspomnę choćby okazje Oskara Mazurkiewicza w 89 min, czy „pechową” główkę w słupek Kamila Szymury w ostatnich sekundach spotkania. – Nie mam pretensji do chłopców, bo dali z siebie wszystko mówi trener jastrzębian, Jarosław Skrobacz. – Nie zostaliśmy zdominowani przez przeciwnika, mieliśmy swoje sytuacje do zdobycia goli. Kamil Szymura miał pecha, a Oskar Mazurkiewicz w stuprocentowej sytuacji nie trafił w piłkę. Gdyby na jego miejscu byli Skoecki lub Adamek, jestem przekonany, że padłby gol. Być może do tej porażki ja dołożyłem swoje ziarenko, przeprowadzając bardzo ofensywne zmiany. Gdybym zamiast Adamka wpuścił Piotra Pacholskiego, utrzymalibyśmy remis. Ale my zawsze dążymy do zwycięstwa…