Złamanie bez zdjęcia

Ubiegłotygodniowa przegrana z siódemką z Koszalina (23:29) wywołała w Chorzowie dwojakie odczucia. Z jednej strony Energa była zdecydowanym faworytem – w końcu to wicelider tabeli ze sporymi ambicjami w tym sezonie. Z drugiej strony „Niebieskie” rozegrały niezłe spotkanie, a przy lepszej skuteczności, nieco mniejszej liczbie błędów w obronie mogły pokusić się o niespodziankę. – Wielka szkoda tego meczu – przyznaje kołowa Ruchu Katarzyna Masłowska. – Połowę mniej własnych błędów, indywidualnych przypałów, fauli w ataku i miałybyśmy realne szanse na zwycięstwo. Ale tamto spotkanie już za nami, trzeba koncentrować się na nowych wyzwaniach. Nie będziemy kalkulować, mogę zapewnić. Z każdym przeciwnikiem chcemy wygrać. Tylko w ten sposób będziemy mogły zapewnić sobie utrzymanie. To jest sport, a my jesteśmy kobietami, więc wszystkie scenariusze są jak zwykle możliwe.

Szykują się na rewanż

W sobotę zajmujące w lidze 10. miejsce „Niebieskie” jadą na mecz do Piotrkowa, gdzie czeka je niełatwe zadanie. Piotrcovia jest sąsiadem w tabeli z tylko trzema punktami więcej, w dodatku miejscowe na pewno będą miały w pamięci łomot 18:32, jaki sprawiły im chorzowianki w pierwszej rundzie. Był to jeden z najlepszych meczów Ruchu w ostatnim okresie. – To mecz o sześć punktów, zwycięstwo dałoby nam trochę oddechu. Doskoczylibyśmy do drużyn nas wyprzedzających, ale Piotrcovia myśli tak samo i liczy na rewanż za porażkę w Chorzowie – mówi trener Krzysztof Przybylski.

Szkoleniowiec musi przygotować zespół do trzech meczów w ciągu tygodnia – kolejne w środę w Jeleniej Górze w Pucharze Polski i w przyszłą sobotę z lubelskimi mistrzyniami Polski. – Jak się ma co najmniej osiemnastoosobową kadrę równych zawodniczek, można walczyć na wszystkich frontach. Ale my mamy piętnastkę, w tym trzy bramkarki, i już trudniej patrzeć w przyszłość. Dlatego o Jeleniej Górze będziemy myśleć dopiero we wtorek – podkreśla Przybylski.

Nie zaryzykują

Pod dużym znakiem zapytania stoi występ 19-letniej rozgrywającej Viktorii Tyszczak. Jedna z najlepszych zawodniczek w spotkaniu z Energą doznała w drugiej połowie kontuzji nosa i została odwieziona do szpitala. Nos mocno krwawił, wydawało się, że jest złamany, tymczasem… – W szpitalu w Bytomiu laryngolog nawet nie wykonał prześwietlenia. Aż się wierzyć nie chce, że lekarz „na oko” stwierdził tylko, że pękła skóra i nos nie jest złamany, a jedynie stłuczony. Viktoria dwa dni temu wróciła do zajęć, ale wczoraj na treningu lekko trafiony nos znów zaczął obficie krwawić, więc chyba jednak będzie trzeba prywatnie wykonać zdjęcie, by upewnić się, czy wszystko jest w porządku. Viktoria jest delikatną dziewczyną, więc nie wiem, czy będziemy ryzykować jej występ. Choć strata tej rozgrywającej byłaby dla nas sporym osłabieniem – przyznaje opiekun „Niebieskich”.

 

Na zdjęciu: Występ nastoletniej Viktorii Tyszczak w Piotrkowie stanął pod znakiem zapytania.