Złoto już uciekło?

Ich straty do lidera klasyfikacji generalnej – Taia Woffindena są ogromne. Patryk Dudek traci 19 punktów, Maciej Janowski 20, a Bartosz Zmarzlik aż 26.

– Różne rzeczy oczywiście w sporcie się zdarzają, jak chociażby kontuzja barku Jasona Doyle’a, przez którą stracił praktycznie pewny tytuł mistrzowski w sezonie 2016, ale realnie patrząc to już chyba straciliśmy szanse i to jest niepokojące. Nawet w przypadku jakiegoś pecha Woffindena przed Polakami jest jeszcze kilku żużlowców, którzy jadą bardzo pewnie i równo, w związku z czym bardzo ciężko będzie ich wyprzedzić – ocenił Jacek Gajewski, były menedżer ekstraligowych klubów żużlowych.

Po brązowym medalu Bartosza Zmarzlika w 2016 roku i wicemistrzostwie świata Patryka Dudka przed rokiem, chyba nikt nie spodziewał się, że Polacy rozpoczną sezon 2018 tak słabo. W minioną sobotę w Horsens Dudek i Janowski w ogóle nie wjechali do półfinału, a Zmarzlik błyskawicznie został z niego wykluczony. Co jest przyczyną tego kryzysu? – To na pewno nie jest kwestia formy i poważniejszych problemów sprzętowych, bo zdarza się, że dzień po Grand Prix ci sami zawodnicy są nie do złapania w lidze. Przychyliłbym się raczej do tezy, że jest to kwestia torów. W Polsce ta nawierzchnie są z reguły bardzo podobne, na dodatek wypieszczone. W Grand Prix zaś bywa z tym bardzo różnie i młodzi Polacy mają chyba problem by w miarę szybko się połapać, zareagować – dodał Gajewski.

Co ciekawe innego zdania jest sam Patryk Dudek, który rozwiązania swoich problemów szuka w sprzęcie. Podczas Grand Prix Danii eksplodował mu najlepszy silnik i teraz Polak zamiast odpoczywać przed sobotnim Grand Prix Szwecji w Hallstavik przesiaduje w warsztacie. Po wtorkowej kolejce ligi szwedzkiej w ogóle nie wrócił do kraju, tylko pojechał do swojego tunera Jana Anderssona. Razem mają przejrzeć wszystkie silniki zielonogórzanina. Ponadto jest szansa, że uda się wyremontować uszkodzoną w Horsens najlepszą jednostkę napędową. – Nie jest to łatwe, bo trzeba wymienić połowę części i nie ma gwarancji pożądanego efektu. Bardzo nam jednak na tym zależy, bo to był nasz zdecydowanie najlepszy tegoroczny sprzęt – przyznał ojciec zawodnika, Sławomir Dudek.

Po meczu Elitserien bezpośrednio do kraju nie udał się też Przemysław Pawlicki. Polak razem z Kimem Nilssonem upadł w 12. biegu meczu Massarny Avesta z Rosspiggarną Hallstavik i chociaż wstał o własnych siłach, to na torze więcej już się nie pojawił, a tuż po spotkaniu został przetransportowany do szpitala. – Na szczęście nic poważnego się nie stało. Po krótkim badaniu zostałem wypisany i szykuję się na trening przed Grand Prix Szwecji – zapewnił fanów zawodnik.

Piątkowy trening, a dokładnie zaplanowane przed nim losowanie numerów na turniej, będzie miało kluczowe znaczenie. Wszyscy polscy żużlowcy narzekają, że w tym roku nie mieli jeszcze szczęścia do pól startowych. – W Horsens do połowy zawodów liczyło się tylko pierwsze pole, a ja startowałem najpierw z trzeciego, potem z czwartego. Wyrwanie jakiegokolwiek punktu było sukcesem. Nie mogę jednak spoglądać na to, że nie mam szczęścia do losowania. Muszę nauczyć się tak jeździć, żeby radzić sobie w każdych okolicznościach, z każdego pola – stwierdził Bartosz Zmarzlik, który z pewnością jest największą polską nadzieją na sobotni sukces. Tor w Hallstavik pasuje mu bowiem wyjątkowo, co udowodnił chociażby w majowym spotkaniu ligi szwedzkiej, w którym zdobył 15 punktów w 6 startach.

Zdecydowanym faworytem bukmacherów jest Tai Woffinden (3,75:1), ale to na pewno nie znaczy, że lidera cyklu czeka spacerek. Czołówka światowa jest niezwykle wyrównana, a sporo do udowodnienia będzie miał nawet startujący z „dziką kartą” – Andreas Jonsson. Wydawało się, że doświadczony Szwed nigdy już nie wróci do najwyższej formy, tymczasem na zapleczu PGE Ekstraligi zachwyca i może się obecnie pochwalić najwyższą średnią biegopunktową w Nice 1.LŻ.

 

Grand Prix Szwecji I

Sobota, 7 lipiec (godz. 19:00, transmisja Canal+)

Pojemność stadionu: 10000. Długość toru: 289 metrów. Rekord toru: 56,10 s. – Przemysław Pawlicki.