Znów zero z tyłu

Bielszczanie odnieśli w pełni zasłużone zwycięstwo w ostatnim tej zimy sparingu w Polsce.


Piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała zmierzyli się z występującym o jedną klasę rozgrywkową niżej GKS-em Jastrzębie. Różnicę tę było widać praktycznie od pierwszych minut. „Górale” rozpoczęli mecz ze sporym animuszem i szybko zaczęli stwarzać sytuację pod bramką przeciwnika. Już w 6. minucie spotkania przechwyt w środku zaliczył Ezequiel Bonifacio. Argentyńczyk odegrał piłkę Maksymilianowi Sitkowi, który popisał się bardzo dobrym, prostopadłym podaniem do Goku Romana. Hiszpana, w sytuacji „sam na sam”, zatrzymał Grzegorz Drazik.

Gdyby nie jastrzębski golkiper, to jego drużyna przegrywałaby do przerwy zdecydowanie wyżej. Wprawdzie najpierw bramkarz GKS-u skapitulował po bramce Kamila Bilińskiego. Trzeba podkreślić, że spory udział przy tym golu mieli Roman i Jeppe Simonsen. Hiszpan rozrzucił piłkę na skrzydło do Haitańczyka, który – trochę przypadkowo – wrzucił piłkę na głowę najskuteczniejszego gracza I ligi, który w takich momentach nie przebacza. Kilka minut później „Bila” trochę jednak zawiódł. Powalony w polu karnym został Sitek, a do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł właśnie Biliński, którego strzał obronił Drazik. To była druga jego świetna interwencja w pierwszej połowie, ale nie ostatnia. Następnie, w krótkim odstępie czasu, 30-latek zatrzymał dwie kolejne próby gospodarzy, kolejno Simonsena i Romana. Drugi z wymienionych nie mógł uwierzyć, jak to się stało, że piłka nie wpadła do siatki.

Wydawało się, że do przerwy jastrzębianie nie mają prawa zagrozić bramce strzeżonej przez Matveia Igonena. Podbeskidziu zdarzyły się jednak błędy w wyprowadzeniu piłki. Mateusz Wypych interweniował niemal na linii bramkowej. Nieznacznie niecelny był z kolei Daniel Stanclik. W drugiej połowie goście mieli nieco więcej do powiedzenia, ale też nie na tyle, by poważnie zagrozić bramce Podbeskidzia. Stanclik został zatrzymany przez obrońców bielskiego zespołu. W odpowiedzi dwa razy próbował Krzysztof Drzazga. Szczególnie niebezpieczna byłą jego druga próba. Były gracz m.in. Wisły Kraków uderzył mocno z powietrza, ale piłka przeleciała nieznacznie nad poprzeczką jastrzębskiej bramki.

„Górale” mieli nieco mniej z gry w drugiej połowie, ale nie oznacza to, że nie strzelili gola. W 83. minucie spotkania bardzo dobrze piłkę w pole karne z rzutu rożnego dośrodkował Michał Janota. W szesnastce najwyżej wyskoczył Mathieu Scalet, który mocnym, precyzyjnym strzałem głową nie dał szans zastępującemu Drazika, Michałowi Antkowiakowi. W ten sposób piłkarz urodzony we Francji ustalił wynik meczu. Spotkania, które zakończyło się zasłużonym zwycięstwem gospodarzy. Licząc sparingi rozegrane jeszcze w ubiegłym roku zespół Dariusza Żurawia wygrał czwarty z pięciu meczów kontrolnych. Dodatkowo czwarty raz zachował czyste konto. Mecz przeciwko Jastrzębiu był ostatnim tej zimy sparingiem rozegranym przez Podbeskidzie w Polsce. Następne mecze bielszczanie rozegrają już podczas zgrupowania w Turcji, dokąd wyruszają 21 stycznia.


Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Jastrzębie 2:0 (1:0)

1:0 – Biliński (9), 2:0 – Scalet (83).

PODBESKIDZIE: I połowa: Igonen – Simonsen, Vitelli, Wypych, Mikołajewski, zawodnik testowany – Sitek, Bonifacio, Neugebauer, Roman – Biliński. II połowa: Igonen (71. Barańczyk) – Willmann, Scalet, Rodriguez, Markow, Milaszius – Celtik, J. Bieroński, Janota, Misztal – Drzazga. Trener Dariusz ŻURAW.

JASTRZĘBIE: I połowa: Drazik – Boruń, Golak, Zacharczenko, Kulawiak, Mucha – Kaimński, Lech, Joao Guilherme, Gołuch – Stanclik. II połowa: Antkowiak – Klimkiewicz, Piotrowski, Słodowy, Witkowski – Koneczny, Jadach. Szymczak, Ali, Bąk – Stanclik (69. Gołuch). Trener Grzegorz KURDZIEL.

Żółta kartka: Szymczak.



Na zdjęciu: Kamil Biliński strzelił gola w sparingu z Jastrzębiem, choć też nie wykorzystał rzutu karnego.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus