Zwiedzają stadiony

Futbol przyjechał do Częstochowy z Łodzi!


Już w 1908 roku pojawiła się tu drużyna łódzkiego Unionu, która zagrała z miejscowym zespołem na placu koło fabryki Motte’a (późniejszego Elaneksu). W 1909 roku organizatorzy wystawy przemysłowo-rolniczej w tym mieście włączyli do jej programu zawody sportowe, w tym mecz piłkarski ŁKS i Korony Warszawa. Łodzianie nie mieli miłych wspomnień po tej wyprawie. Czujny stójkowy na stacji kolejowej zaaresztował całą ekipę – grupę młodych mężczyzn wziął za grupę wywrotowców, a wiezioną przez nich piłkę, której pewnie wcześniej na oczy nie widział, za… bombę. Pomogła dopiero interwencja organizatorów i goście mogli udać się na plac gry.

Dobre wspomnienia

Wystawa odbywała się na terenach podjasnogórskich w obrębie dzisiejszych ulic 7 Kamienic, Pułaskiego i POW i tam urządzono boisko do zawodów sportowych (w tej samej okolicy znajdował się później stary stadion Skry, istniejący do lat dziewięćdziesiątych). Widzewa jeszcze wtedy nie było, ale w latach nam bliższych drużyna tego klubu zwiedziła pięć częstochowskich boisk i stadionów. Raz była nawet gospodarzem ligowego spotkania: 1 października 1978 roku Widzew podejmował na stadionie Włókniarza Lecha Poznań, bo po wybryku kibica, który rzucił butelką w sędziego, musiał grać poza Łodzią. Na stadionie Victorii z kolei rok wcześniej odbył się finałowy mecz o Puchar Ligi Widzew – Odra Opole. Turniej rozgrywano pod patronatem „Sportu”, a zdobywca pucharu miał prawo gry w Pucharze UEFA. Widzew przegrał wtedy z Odrą 1:3, ale w Europie też zagrał, bo był wówczas wicemistrzem Polski.

Zanim doszło do ligowych meczów z Rakowem Widzew grywał wcześniej w Częstochowie ze Skrą (w latach pięćdziesiątych Ogniwem), zarówno na starym stadionie tego klubu, jak i na nowym przy Loretańskiej (przed modernizacją). W roku 1990 zaczyna się historia meczów z Rakowem na Limanowskiego – od zwycięstwa Rakowa 1:0 w II lidze. Ciekawie było jesienią 1996 roku. Widzew wpadł do Częstochowy między meczami z Borussią i Atletico w Lidze Mistrzów i z rozpędu wygrał 4:0 (Citko, Wojtala, Dembiński i Miąszkiewicz). Dla podtrzymania ducha pikujących ostatnio w dół widzewiaków wspomnieć warto o jeszcze jednym nietypowym wyniku: 5:1 dla Widzewa w ostatnim meczu Mateusz sezonu 1997/98, zatwierdzającym mistrzowski tytuł i miano „króla strzelców” dla Jacka Dembińskiego, który strzelił pięć goli. Od ostatniego meczu Widzewa z Rakowem w Częstochowie (3:1 dla gości) minęło już 26 lat…

Z najdłuższym stażem

Wielkanocny kac po porażce ze Stalą już minął. Od wtorku trenowali już wszyscy zawodnicy klubowej kadry, włącznie z kontuzjowanymi ostatnio Fabio Nunesem, Ernestem Terpiłowskim, Pawłem Zielińskim i Mateuszem Żyrą. To da na pewno trenerowi trochę oddechu – ze składem było ostatnio w Widzewie kiepsko, a na ławce rezerwowych w meczu ze Stalą znalazło się awaryjnie aż trzech piłkarzy spoza ścisłej ligowej kadry.

Marzenia o grze w europejskich pucharach w tym sezonie oddaliły się, Widzew musi więc wrócić do „planu A”, czyli zapewnienia sobie utrzymania się w elicie. Jak to jest, że po raz kolejny drużyna (z różnymi przecież trenerami) ma tak słabą wiosnę? Tylko 9 punktów zdobytych w 10 meczach (1-6-3) to jednocześnie aż 21 straconych! Same remisy mogą nie dać utrzymania, bo do końca jeszcze siedem kolejek. Z takim wyzwaniem musi sobie poradzić trener Janusz Niedźwiedź.

Dodajmy też, że w niedzielę w Częstochowie dojdzie do spotkania dwóch najdłużej pracujących z obecnymi zespołami szkoleniowców drużyn ekstraklasy. Marek Papszun prowadzi Raków od 16 kwietnia 2016 roku, Janusz Niedźwiedź pracuje w Widzewie od 18 czerwca 2021 roku. To już prawie dwa lata, ale siedem sezonów w jednym klubie… może tajemnicą sukcesów jest właśnie cierpliwość trenera i jego pracodawców, której Rakowowi zazdrości reszta ekstraklasy?


Fot. Adam Starszyński/PressFocus