Adam Żak: Cieszę się chwilą

Rozmowa z Adamem Żakiem, napastnikiem II-ligowej Garbarni Kraków, byłym zawodnikiem Odry Opole, Polonii Bytom, GKS-u Jastrzębie, Rozwoju Katowice.


W debiucie w barwach Garbarni Kraków strzelił pan 2 gole Motorowi Lublin. Lepszego powrotu po czterech latach do drugiej ligi nie mógł pan sobie wyobrazić?

Adam ŻAK: – Trudno się nie zgodzić, choć szkoda, że skończyło się remisem 2:2 i nie odnieśliśmy zwycięstwa, bo było blisko i mieliśmy ku temu okazje. Ale punkt na początek też jest dobry. Pierwsze mecze zawsze są takie, że nie wiadomo do końca, czego spodziewać się po rywalu czy sobie samym.

Ostatnio występował pan albo w trzeciej, albo w pierwszej lidze. Długo zastanawiał się pan nad propozycją z Krakowa?

Adam ŻAK: – Nie, bo Garbarnia była najpewniejszą opcją. Gra na tym szczeblu od lat, rok spędziła nawet w pierwszej lidze, ostatnie sezony wyglądały w jej wykonaniu dobrze. Teraz potrzebowała napastnika. Przychodzi się tam, gdzie cię chcą. Poza tym, ważne były dla mnie też inne kwestie: nie chciałem ruszać się daleko od rodzinnych Katowic, bo 1 lipca urodził mi się syn Kuba.

Czyli ojcostwo na razie służy!

Adam ŻAK: – Nie wiem, czy niedobór snu może dobrze działać, ale najwidoczniej tak… Oczywiście śmieję się. Z żoną wspaniale się uzupełniamy, jakoś sobie radzimy, zamieszkaliśmy już w Krakowie, mam teraz dodatkową motywację. Nie nastawiam się już, że coś za wszelką cenę muszę, choć jasne, że chciałbym jeszcze osiągnąć jakiś sukces, najlepiej z Garbarnią. Zmieniły się moje myśli, zmieniły priorytety. Cieszę się chwilą i doceniam, co mam.

Ostatnie 1,5 sezonu spędził pan w I-ligowej Odrze Opole. Jak będzie pan wspominał ten czas?

Adam ŻAK: – Przyszedłem za trenera Dietmara Brehmera, ale szybko wszystko się zmieniło. Trener (Piotr Plewnia – dop. red.), taktyka, sposób gry napastnika… Trzeba powiedzieć, że nie byliśmy bramkostrzelni. Można spojrzeć w statystyki, wpadło naszej trójce (jeszcze Dawidowi Czaplińskiemu i Arkadiuszowi Piechowi – dop. red.) tylko kilka goli. Rola napastnika była inna niż zwykle, nie był on w Odrze takim lisem pola karnego, jak to bywa w niektórych klubach. Strzelali inni. Dobrym narzędziem dla Odry były stałe fragmenty, ważne było zero z tyłu, w wielu meczach zdobywało się bramki w końcówkach i tym robiło wyniki. Nikt wtedy nie patrzył, czy napastnik strzela, czy nie. Ważniejsze było dobro drużyny, zdobywane punkty.

Uchodzi pan za napastnika za mocnego na trzecią ligę, a zbyt słabego na pierwszą?

Adam ŻAK: – Czytałem coś takiego o sobie i nie zgadzam się. Gdybym był zbyt słaby na pierwszą ligę, to bym tu nic nie strzelił. Jeszcze za trenera Brehmera wyszedłem na jeden z meczów w pierwszym składzie i zdobyłem bramkę. W GKS-ie Jastrzębie też mi wpadało. Po prostu nie miałem okazji zagrzać miejsca w pierwszym składzie na dłużej. Znam swoje umiejętności i jestem zdania, że potrafię strzelać gole. W drugiej i trzeciej lidze to udowodniłem, w pierwszej – w mniejszym stopniu, bo też w mniejszym stopniu grałem. Wiemy, jak to jest z rolą zmiennika. Raz w kwadrans
uda ci się coś zrobić, a raz nie.

W grudniu przedłużył pan wygasający z końcem roku kontrakt z Odrą do końca sezonu, choć mocno zabiegała o pański powrót Polonia Bytom. Był moment, kiedy przeszło panu przez głowę, że popełnił pan błąd?

Adam ŻAK: – Był, ale inaczej patrzyłem na to w grudniu. Żona była w ciąży, nie chcieliśmy się przenosić, ja dałem sobie jeszcze szansę półrocza spędzonego w pierwszej lidze. Mogłem próbować już swych sił gdzieś indziej. Nie wiem, czy w Bytomiu, czy innym klubie.

Odkąd w przerwie zimowej sezonu 2019/20 trafił pan z Bytomia do Opola, Polonia zerkała w pańską stronę praktycznie co okienko.

Adam ŻAK: – Bardzo dobrze się tam czułem. W Polonii panuje śląski klimat, który mi odpowiada. Zdobyłem tam 19 bramek. Szatnia, drużyna… Wszystko było na fajnym poziomie. Trzymam kciuki, by teraz wywalczyli awans. Wiemy jednak, jak ciężka jest trzecia liga. Tylko jeden zespół idzie w górę, trzeba zachowywać formę przez cały sezon, praktycznie nie pozwalać sobie na potknięcia. 2-3 tygodnie dołka – i ktoś może to wykorzystać. Gdy Ruch robił awans, wygrał kilkanaście meczów z rzędu. Tak trzeba, bo każdy cię goni. Zawsze znajdą się jeszcze dwie-trzy inne chętne drużyny do awansu.

Co jesteście w stanie osiągnąć z Garbarnią?

Adam ŻAK: – W meczu z Motorem, uważanym przez wielu za kandydata do awansu, nie czuliśmy się gorsi i nie powinniśmy w lidze odstawać. Walka o czubek tabeli, o baraże – to z pewnością jest fajny cel. Jeśli będziemy grać tak, jak na inaugurację, będziemy mocni. Każdej drużynie zdarza się – mówiąc kolokwialnie – „pałować” do przodu, ale w Garbarni gra się od bramki, wszystko dołem, tak konstruujemy akcje i z tego biorą się sytuacje. Patrząc na statystyki, mieliśmy z Motorem 12 strzałów, 6 celnych. Sporo. Ale po pierwszej kolejce nie można też zachłysnąć się jakimś hurraoptymizmem. Przed nami mnóstwo meczów, wyjazdy na ciężkie tereny, może przyjść zadyszka.

Na Rozwój, którego jest pan wychowankiem, jeszcze czasem pan zerka?

Adam ŻAK: – Non stop! Jestem na bieżąco. Wielkie gratulacje i szacunek dla chłopaków i działaczy za zajęcie w poprzednim sezonie trzeciego miejsca w IV lidze. Patryk Gembicki zdobył 30 bramek – to liczba, której nie powstydziłby się niejeden napastnik z wyższego szczebla. Rozwój zawsze słynął z młodzieży i to, co się dzieje, jest dowodem, że będzie słynął dalej. Po rocznej przerwie drużyna wróciła, odbudowała się dzięki wychowankom. Można myśleć o czymś więcej, zwłaszcza że wkrótce Rozwój przeniesie się na nowy obiekt – choć „Kolejarz” też okazał się twierdzą trudną do zdobycia.


Na zdjęciu: Wychowankowi katowickiego Rozwoju Adamowi Żakowi (w środku) nie do końca poszło w I-ligowej Odrze, ale pobyt w II-ligowej Garbarni rozpoczął imponująco.
Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus