To mnie wyniszczało

– Chciałem zdementować informacje, że mój kontrakt jest równie wysoki jak w ekstraklasie – mówi Alan Uryga


Rozmowa z Alanem Urygą, kapitanem Wisły Kraków.

W pięciu domowych meczach straciliście już dziewięć punktów. Rywale głęboko się cofają i rzadko potraficie przełamać taką obronę. Gra Wisły piłką po obwodzie nie jest dla nich problemem.

Alan URYGA: – Po remisie z Wisłą Płock czujemy duży niedosyt. To był kolejny mecz pod kontrolą, całkiem niezły piłkarsko, ale znów zabrakło kropki nad „i”, „przepchania”, aby dopisać sobie trzy punkty i się napędzić. Pozytywem jest to, że było to spotkanie nieprzegrane. Budujemy serię od kilku tygodni i liczymy, że w końcu przyjedzie moment, gdy będziemy „wciskać” bramki i u siebie punktować za trzy.

Więcej dryblingu

Skoro obrona w „szesnastce” wielu waszym przeciwnikom daje korzystny rezultat, to inni pójdą ich śladem. Znicz Pruszków w sobotę też nie zagra przy Reymonta otwartej piłki.

Alan URYGA: – Zdajemy sobie sprawę, że trzy czwarte drużyn wybierze taką taktykę. Widzieliśmy w niedzielę, że zawodnicy z Płocka po remisie świętowali jak po zwycięstwie, więc nastawiamy się, że większość spotkań tak będzie wyglądała. Dominujemy, utrzymujemy się przy piłce, ale brakuje klarownych, stuprocentowych sytuacji. Nie można mówić, że w niedzielę zabrakło nam szczęścia albo bramkarz miał „dzień konia”, bo tak nie było. Może czasem musimy być bardziej bezpośredni, decydować się na dryblingi, wyciągać przeciwnika strzałami z dystansu albo prostopadłym podaniem. Przy tak grających rywalach mecz może rozstrzygnąć indywidualność. W zeszłym sezonie kimś takim był Luis Fernandez, który brał na siebie odpowiedzialność, potrafił stworzyć coś z niczego, wywalczyć karnego. Wierzę, że za chwilę jego rolę będzie pełnił Goku.

W niedzielę zagrał pan po raz szósty z rzędu, piąty od początku do końca. Z boku widać, że jest pewność, odpowiednie ustawienie. Jak pan się czuje fizycznie?

Alan URYGA: – Pozytywnie byłem zaskoczony już po Arce, bo tego spotkania się obawiałem. Pierwsze w wyjściowym składzie po tak długiej przerwie i bez przetarcia w sparingach. Czułem się dobrze, a w kolejnych meczach tylko to potwierdziłem. W każdym było w porządku pod względem fizycznym, więc pozytywnie się nastrajam na kolejne. Ostatnio po raz pierwszy po moim powrocie nie straciliśmy gola.

Czego Wiśle brakuje, by częściej strzelała po stałych fragmentach?

Alan URYGA: – Wszystkiego po trochu, to kwestia dotarcia się. Mam wrażenie, że brakuje trochę jakości w samym dograniu. Gdy w drugiej połowie z Płockiem zaczęliśmy dostarczać piłki w zasięgu zawodników atakujących, to już coś się działo. Może nie były to zbyt klarowne sytuacje, ale można było z nich coś wycisnąć. Mam nadzieję, że przyjdzie czas, gdy będzie to nasza mocna broń. Nie ukrywam, że sam czuję się mocny w tym aspekcie. Rozmawiam z chłopakami i jak poprawimy dogranie w pole karne, to bramki zaczną wpadać.

Były obawy

W 120 meczach dla Wisły Płock strzelił pan 19 goli. W 109 dla Wisły Kraków ani jednego. Męczy to pana?

Alan URYGA: – Mocno wierzyłem, jak przed każdym meczem, że przełom nastąpi już teraz. Jest kwestią czasu, kiedy zdobędę bramkę.

Jak ocenia pan wejście do drużyny Jakuba Krzyżanowskiego. Zaczyna więcej grać, ponieważ za czerwoną kartkę na trzy mecze został zawieszony David Junca, który dotąd był podstawowym lewym obrońcą.

Alan URYGA: – Miałem małe obawy o aspekt fizyczny, ponieważ trzy dni wcześniej grał w drugiej połowie i dogrywce Pucharu Polski. Gdy wcześniej wchodził z ławki, to było widać, że intensywność się na nim odbija. Z Płockiem pokazał się z dobrej strony i mam nadzieję, że to go jeszcze bardziej zbuduje i nabierze pewności siebie. Ważne jest, by sam poczuł się pełnoprawnym zawodnikiem naszego zespołu, a nie juniorem, który czasem wchodzi.


Czytaj także:


To trudny temat, ale wróćmy jeszcze do dwóch ostatnich lat straconych przez kontuzje. Najgorsza była dla pana bezsilność?

Alan URYGA: – Miałem dużo mniej czasu wolnego niż gdybym normalnie trenował i grał. Do tego wiele nerwów, pracy, poświęconych na nią świąt. Gdy koledzy mieli wolne, pracowałem w Myślenicach z Marcinem Bisztygą i Danielem Michalczykiem, za co jestem im bardzo wdzięczny. Rok temu runda jesienna skończyła się szybciej przez mistrzostwa w Katarze, a kontuzjowani nie mogli sobie pozwolić na tak długą przerwę. Jeżeli wracasz po urazie, to tak naprawdę nie masz wakacji. Czasem trenerzy wypychali nas, zachęcali, by odpuścić chociaż na tydzień i się zresetować. To był też trudny okres dla mojego życia rodzinnego, problemy odbijały się na relacjach. Nieobecność, nerwy, frustracja… To był ciężki okres, ale mam nadzieję, że już nie wróci, bo miałem naprawdę dużego pecha. On był ze mną bardzo długo. Można wierzyć w pecha lub nie, ale mocno odcisnął na mnie swoje piętno. Liczę, że karta się odwróci, fortuna w końcu się uśmiechnie.

Duża obniżka

Co pan czuł, gdy Wisła spadała z ekstraklasy i przegrywała baraż z Puszczą, a nie można było pomóc na boisku?

Alan URYGA: – Wtedy mecze przeżywa się dużo mocniej. Gdy wydarzył się spadek, byłem po zabiegu. Mecz w Radomiu oglądałem przed telewizorem, z nogą w ortezie. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić… Walkę o powrót do ekstraklasy też śledziłem z boku. Wiedziałem, jak ten awans jest ważny dla klubu, zawodników, dla mnie osobiście.

Niektórzy kibice postawili na panu krzyżyk. Wytykali też, że zarabia ogromne pieniądze, a nic nie robi.

Alan URYGA: – Chciałem zdementować informacje, że mój kontrakt jest równie wysoki jak w ekstraklasie, dlatego mi nie zależy. W moim przypadku nastąpiła duża obniżka wynagrodzenia, co jest oczywiście zrozumiałe. Uzbierało się wiele rzeczy, które nie pomagały w pozytywnym myśleniu. Po pewnym czasie odciąłem się od tego wszystkiego, bo mnie to wyniszczało. Temat jednak wracał przez rodzinę czy znajomych. Choć mówiłem, że nie chcę o tym rozmawiać, dochodziły do mnie głosy o umowie, nie wiadomo jakich kwotach. Także o tym, że siedzę przed telewizorem i nie chce mi się wracać. Odkąd się odciąłem, na pewno jestem zdrowszy mentalnie. Myślę, że wielu osobom udowodniłem, że jeszcze mogę tej drużynie pomóc, być dla niej wartością. Ja tak się czuję i wierzę, że przyjdzie dla nas fajny moment.

Liczba

213 występów w ekstraklasie ma obrońca „Białej gwiazdy”. Grał w niej w Wiśle Kraków i Wiśle Płock.


Na zdjęciu: Alana Urygę bardzo bolały oskarżenia kierowane przez część kibiców.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus