Snajper po opolsku

Din Sula rozegrał w tym sezonie 136 minut i ma swoim koncie 4 gole


Gdy 7 sierpnia Dina Sula składał podpis na rocznym kontrakcie z opcją przedłużenia na kolejne 12 miesięcy I-ligowy sezon już się rozkręcał. Nikt z kibiców Odry Opole nie sądził jednak wtedy, że ten transfer „last minute” oznacza, że na stadionie przy ulicy Oleskiej zameldował się właśnie snajper przez duże „S”. Po dwóch miesiącach nikt już nie ma wątpliwości, że takiej „dziewiątki” niebiesko-czerwoni potrzebowali.

– To nie był strzał w ciemno – mówi trener opolan Adam Nocoń. – Widzieliśmy filmy z jego akcjami i bramkami zdobywanymi na belgijskich boiskach. Wiedzieliśmy też, że kontuzje przyhamowały jego karierę i postanowiliśmy dać mu możliwość odbudowania swojej formy w naszej drużynie. Szybko zadomowił się w szatni, bo jest otwartym i bardzo sympatycznym człowiekiem. Jednak na swoje miejsce w drużynie musiał zapracować i nadrobić zaległości treningowe, bo dołączył do nas już w trakcie sezonu.

„Wypłynął” na Wiśle

Na przywitanie z opolskimi kibicami musiało mu wystarczyć kilka minut. W sumie po 5 dniach treningów w zespole Odry zadebiutował w niebiesko-czerwonych barwach wchodząc na boisko w 89. minucie wygranego 1:0 spotkania z Podbeskidziem. Swoje możliwości pokazał tydzień później, gdy pojawił się na murawie w Krakowie i „wypłynął” Wisłę. Wszedł na boisko w 68. minucie, czyli w momencie, w którym gospodarze prowadzili 1:0. Miał jednak ogromny udział w wygranej opolan 3:1. Co prawda za pierwszym razem uprzedził go Piotr Żemło zdobywając w 80. minucie wyrównującą bramkę, po której jako pierwszy z gratulacjami rzucił się na niego Sula. Natomiast 4 minuty później oraz w 7. minucie doliczonego czasu to już 25-letni Albańczyk z belgijskim paszportem finalizował akcję zespołu. Potem odbierał gratulacje od kolegów.

Doznał urazu

– W treningach także prezentował się coraz lepiej – dodaje szkoleniowiec Odry. – Na mecz z Zagłębiem jednak jeszcze przytrzymałem go na ławce rezerwowych do 75. minuty i choć w tym bezbramkowo zakończonym meczu gola nie strzelił to na następne spotkanie uznałem, że jest już gotowy do wyjścia w jedenastce. Zagrał z Arką od pierwszego gwizdka i strzelił zwycięskiego gola, ale później doznał urazu, który wybił go z treningowego rytmu. Niby miał dwa tygodnie czasu na podleczenie, bo to był czas przerwy na mecze reprezentacji, ale uznałem, że nie ma sensu ryzykować i w bezbramkowym meczu z Lechią nie zagrał, a w Legnicy, gdzie wygraliśmy z Miedzią 2:1 wszedł na boisku w 87. minucie.

3 minuty i gol

Na przetarcie dostał drugą połowę pucharowego spotkania z ekstraklasową Stalą Mielec, która wyeliminowała lidera I ligi wygrywając 2:1. Ta porażka nie zachwiała jednak pewności siebie w opolskiej drużynie, która w wyrównanym boju o punkty pokonała GKS Katowice 1:0.

– Przystąpiliśmy do tego meczu bez dwóch podstawowych obrońców, bo za kartki pauzowali Piotrek Żemło i Kuba Szrek – przypomina opiekun niebiesko-czerwonych. – Nastawiliśmy się więc na pozamykanie dostępu do naszej bramki co się nam w sumie udało. A gdy w 70. minucie ciągle było 0:0 postanowiłem sięgnąć po „dżokera”.


Czytaj także:


Din wszedł na boisko w 72. minucie, a już 3 minuty później strzelił gola dającego nam zwycięstwo. Bez wątpienia znakomitą robotę wykonał w tej akcji Kuba Antczak dogrywając idealnie na jeden kontakt. Jednak pewność z jaką Sula wbiegł w pole karne i wykończył akcję pokazuje jakiej klasy jest to napastnik.

Z europejskimi gwiazdami

W polskiej I lidze rozegrał 136 minut i ma na koncie 4 gole. Do tego dodajmy jeszcze 7 występów w juniorskich reprezentacjach Belgii od U17 do U19 oraz 3 spotkania w młodzieżowej reprezentacji Albanii U21. Na międzynarodowych arenach kilka lat temu rywalizował jak równy z równym z dzisiejszymi gwiazdami europejskiej piłki. Wśród nich byli reprezentant Anglii Phil Foden z Manchesteru City czy Włoch Nicolo Zaniolo, grający w Aston Villa. Czy jeszcze kiedyś się z nimi spotka na boisku?


Na zdjęciu: Din Galan zadziwia swoją skutecznością.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus