Aluron CMC Warta Zawiercie. Trudna zagrywka Deroo

Zawiercianie potrzebują tylko punktu, by zakończyć fazę zasadniczą na czwartym miejscu.


„Jurajscy rycerze” pierwszej szansy na zapewnienie sobie czwartej pozycji po pierwszej fazie rozgrywek, gwarantującej rozstawienie w pierwszej rundzie play offu nie wykorzystali. Mimo że grali we własnej hali przegrali z Asseco Resovią 1:3. Warto jednak dodać, że nieoczekiwanie musieli sobie radzić bez swojego lidera, Urosa Kovacevicia. Serb z przyczyn osobistych musiał opuścić halę w trakcie rozgrzewki. Zamiast niego na przyjęciu obok Facundo Conte wybiegł Piotr Orczyk i nie zawiódł. Zdobył 15 punktów przy 65-procentowej skuteczności w ataku i 50-procentowej w przyjęciu. Po meczu nie ukrywał, że był zaskoczony sytuacją.

– Jeszcze w szatni na odprawie przedmeczowej, około 40 minut przed spotkaniem skład był taki jak zawsze, czyli z Urosem Kovaceviciem. Po rozpoczęciu rozgrzewki chłopaki krzyczeli, że nie ma Urosa i będę musiał zagrać – tłumaczył przyjmujący Aluronu CMC Warty. – Moja gra wyglądała nieźle w ataku i dosyć dobrze w przyjęciu. Nie przeszkadzałem bardzo, a raczej pomagałem. Z tego jestem zadowolony, bo niewiele mam czasu na boisku. Każde wejście, rozegrany set, czy zdobyty punkt mnie cieszą – dodał.

Mimo braku Kovacevicia zawiercianie toczyli wyrównany bój z Asseco Resovią. Dwa sety przegrali do 23. Przy odrobinie szczęścia i zachowania więcej zimnej krwi wynik mógłby być korzystny dla nich. – Ustawienie z Samem Deroo na zagrywce sprawiało nam najwięcej problemów. Wtedy mieliśmy co najmniej dwie dłuższe serie, w których rzeszowianie zdobywali bezpieczną przewagę i raczej utrzymywali ją do końca seta. Staraliśmy się gonić, ale niestety bez skutku. Kluczowe dla losów tych partii był brak przyjęcia zagrywki Deroo – szukał przyczyn przegranej Orczyk.

Porażka nie przekreśliła szans zawiercian na czwartą pozycję. Przed ostatnią kolejką wciąż są w komfortowej sytuacji. Grają u siebie ze znacznie niżej notowanym LUK Lublin i potrzebują przynajmniej punktu. – Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że zapunktujemy z rzeszowianami i już z chłodną głową i bezpieczną przewagą podejdziemy do ostatniego spotkania. Tak się nie stało. Musimy zagrać na maksa i zapunktować – przyznał Orczyk.

Zawiercianie szybko mogą mieć szansę na rewanż z Asseco Resovią. Jeśli w ostatniej kolejce nie będzie niespodzianek, spotkają się z nią już w pierwszej rundzie play offu. – W ćwierćfinałach spotkamy się z rzeszowianami, bądź olsztynianami. Jesteśmy gotowi i na jednych, i na drugich. Z obiema ekipami potrafiliśmy wygrywać już w tym sezonie – przekonywał Orczyk.


Na zdjęciu: Piotr Orczyk nagle wszedł do składu i nie zawiódł.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus