Aluron Virtu CMC Zawiercie. Sezon spisany na straty

– Cel, czyli play-off nie został zrealizowany, chociaż szanse awansu do ósemki teoretycznie jeszcze istnieją. Jednak to tylko teoria, ponadto nikt z nas nie wie, czy jeszcze wrócimy do grania, a jeśli tak, to, jak się to będzie odbywało – zastanawia się Dominik Kwapisiewicz, trener Aluronu Virtu CMC, który w połowie lutego przejął drużynę z rąk Marka Lebedewa.

Bez kroku w tył

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że popularny „Kwapek” pozostanie szkoleniowcem zespołu na kolejny sezon. Do tej właśnie roli był szykowany już wcześniej, zanim nastąpił kryzys, który wymiótł z trenerskiej ławki Lebedewa, a doświadczonego rozgrywającego Michala Masnego zmusił do powrotu do Bydgoszczy.

Kwapisiewicz jest już sześć lat w Zawierciu. To właśnie on trzy lata temu wbił się z nieznaną na forum ogólnopolskim drużyną do PlusLigi, ogrywając w barażach faworyzowany AZS Częstochowa. To niezwykle ambitny szkoleniowiec, który nie zwykł robić kroku w tył.

– Po awansie w Zawierciu był najpierw Zanini, potem Lebedew. Ja pełniłem przy nich rolę asystenta i z mojego punktu widzenia nie był to wcale krok do tyłu. Na pewno coś na tym zyskałem, zebrałem sporo doświadczeń. Najwięcej, jeśli chodzi o stronę psychologiczną – przyznaje szkoleniowiec, który – co zrozumiałe – nie chce jednak wypowiadać się na temat swojej przyszłości.

Z prezesem Kryspinem Baranem Kwapisiewicz umówiony jest na konkretną rozmowę po sezonie zasadniczym ewentualnie play-off. W nowej sytuacji, gdy doszło do przerwania rozgrywek, obaj panowie już wkrótce zasiądą do stołu rozmów, by omówić szczegóły nowego sezonu, jak również kwestie zawodnicze.

Wpadka w Pucharze Challenge

Wróćmy jeszcze do starego sezonu, w którego trakcie nastąpiło trudno do wytłumaczenia załamanie formy zawiercian, co skutkowało wypadnięciem drużyny poza pierwszą ósemkę. Także wpadka w Pucharze Challenge, w którym zespół odpadł z przeciętnym rywalem tureckim, chluby nie przynosi. Sytuację próbował ratować następca Lebedewa, czyli Kwapisiewicz, który w debiucie w PlusLidze odnotował zwycięstwo z Jastrzębskim Węglem. Później nie było jednak już tak różowo, na 5 spotkań przytrafiły się 3 porażki. Wydaje się, że kluczowym momentem była porażka 2:3 we własnej hali z Asseco Resovią, zespołem, który wydawał się łatwym kąskiem dla zawiercian.

– Ja tak nie uważam, dla mnie newralgiczną sprawą było przegranie 10 czy też 12 meczów, w których zespół nie zdobył żadnego punktu (w rzeczywistości w całym sezonie tych porażek w stosunku 0:3 lub 1:3 było 13 – przyp. red.). A wystarczyło kilka z nich przegrać 2:3, a byłoby kilka punktów więcej. A po tym meczu z Resovią była wyjazdowa porażka 0:3 z Treflem, gdzie zespół częściowo nie podjął walki. No i straciliśmy praktycznie szanse na play-off. Zasadniczo ten sezon był dla nas bardzo trudny. Nie pamiętam wcześniej tylu zawirowań, które dotknęły zespół. Jednak to dobra lekcja dla mnie i zespołu. Takich lekcji nie da się odrobić. Po odejściu Marka Lebedewa coś udało się zmienić, ale potem przyszło falowanie i stąd dziesiąte miejsce na tę chwilę – przypomina Kwapisiewicz.

W bardzo ważnych momentach, gdy ważyły się losy Aluronu, w dwóch spotkaniach zabrakło Alexandra Ferreiry, który pauzował z powodu choroby.

– Wróciłem do gry w meczu z Treflem i chciałem pomóc drużynie. Jednak to było zbyt mało. To trudny moment dla nas, klubu i kibiców, zostały bowiem dwa spotkania do końca fazy zasadniczej i musimy zrobić wszystko, by zakończyć ją w jak najlepszym stylu. O ile władze zadecydują o wznowieniu rozgrywek – przyznaje portugalski przyjmujący, który pełnił funkcję kapitana drużyny.

To nie będzie kosmetyka

W Zawierciu, tak jak w innych klubach PlusLigi, zajęcia treningowe zostały zawieszone. – Chłopcy dostali tydzień wolnego, ale sytuacja jest dynamiczna i wiele może się jeszcze zmienić. Hala jest zamknięta, zawodnicy są w domach, ale dostali indywidualne rozpiski od trenera przygotowania fizycznego Jakuba Gniado – zaznacza Krzysztof Jurak, menedżer ds. komunikacji.

– Prezes nam powiedział, że mamy tydzień przerwy, zobaczymy, jak będzie dalej. Zostaliśmy w domu. Pamiętajmy, żeby dbać o swoje zdrowie, ale i innych. Zostańmy w domu, weźmy to sobie do serca – apeluje z kolei Piotr Lipiński, 41-letni rozgrywający zawiercian, który w trakcie sezonu zastąpił na rozegraniu Masnego.

Nie jest tajemnicą, że klub szuka nowego rozgrywającego, który dałby drużynie co najmniej taką jakość sportową, jak wcześniej Masny. Zmian personalnych będzie znacznie więcej, z pewnością nie będzie tak, jak rok temu, gdy po sukcesie, jakim było 4. miejsce, ograniczono się do kosmetyki kadrowej. Raczej na pewno działacze nie będą poszukiwać nowego atakującego.

– Grzesiek Bociek i Mateusz Malinowski dobrze się uzupełniają, więc nie szukamy nikogo na tej pozycji. Na innych zmiany będą, bo muszą być. Ten sezon to była nasza porażka, więc trzeba pewne rzeczy pozmieniać – przyznaje na koniec Kwapisiewicz.

Na zdjęciu: Dominik Kwapisiewicz z zawodnikami ma fantastyczny kontakt i wszystko wskazuje na to, że dostanie szansę poprowadzenia drużyny w przyszłym sezonie.